Rozdział X - Obietnica

62 17 5
                                    

Wrzesień 2022

Wróciłam z Holandii z bratem i przyjaciółką w drugiej połowie września. Te dwa miesiące pracy mocno mnie przeczołgały fizycznie. Byłam zmęczona. Pokaźny plik euro w kieszeni zmieniał mi jednak perspektywę. Wpłaciłam całość na konto, podzieliłam na kilka lokat i zostawiłam sobie tylko tysiąc złotych na najbliższy miesiąc, mając nadzieję, że wystarczy i nie będę głodowała. Zresztą, mama obiecała, że przygotuje mi tyle jedzenia w słoikach, ile zdołam zabrać. Zabawne, że najlepsze, co można ze sobą zabrać na studia, to domowe jedzenie.

Milena nie dostała się do akademika we Wrocławiu, ale umówiła się wcześniej z dwiema koleżankami z klasy z liceum, że będzie z nimi dzieliła pokój w mieszkaniu studenckim. A Igor zaczął szukać pracy od razu po powrocie. On się na studia nie wybierał. Chciał za to pracować w zawodzie, żeby nie musieć wyjeżdżać więcej do Holandii. Pod tym względem nawet go rozumiałam. Tam, w tych szklarniach latem, była prawdziwa rzeźnia.

Robert też już wyjechał do Warszawy. Musiałam pójść na lody do pana Maricielo, żeby się tego dowiedzieć, bo nie odezwał się ani słowem od lipca. Roberto odfrunął już do wielkiego świata. I basta!

Nie było nawet Daniela. Od nowego naczelnego plotkarza na naszej ulicy, czyli mojego brata Mateusza, dowiedziałam się, że przyjaciel nie dostał się na studia i wyjechał do Stanów na rok. Nie chciało mi się wierzyć, żeby Dan nie dostał się na AWF. Przecież to było bardziej niż pewne, że się dostanie. Maturę zdał, a wyniki w sporcie miał imponujące. A jednak... wyjechał. I podobnie jak Rob, bez słowa. Czy tak wygląda ta mityczna dorosłość? Przyjaciele po prostu wyjeżdżają i cię olewają?

Do akademika odwieźli mnie rodzice. Domy studenckie PUM (zresztą pozostałe też) wyglądał jak blok z lat'70. Tyle że odmalowany.

Październik 2022

Inauguracja roku akademickiego była najbardziej uroczystym wydarzeniem, w jakim uczestniczyłam. Oprócz dumy czułam jednak strach, że znalazłam się tam przypadkiem i nie nadaję się na lekarza. Przysłuchując się rozmowom innych studentów, doszłam do wniosku, że tylko ja mam takie wątpliwości. Większość sprawiała wrażenie pewnych siebie i przekonanych o własnej doskonałości. Co ja tutaj robię?

Pierwszy miesiąc zajęć zweryfikował przekonanie o własnej zajebistości każdego, kto je miał. Ja nie miałam, więc upadek z wysoka mi nie groził. Jeśli myślałam, że dużo nauki miałam w klasie maturalnej, studia pokazały mi, że liceum to były lajtowe czasy, kiedy myślałam, że coś umiem i jestem w stanie się nauczyć tego, co trzeba... Jest taki stary dowcip, w którym porównuje się studentów różnych typów uczelni... To nie jest dowcip! Studenci medycyny kują. Nie mają innego wyboru. Moje życie zdominowały: anatomia, biologia molekularna, histologia z embriologią, biofizyka, chemia oraz całe mnóstwo nikomu niepotrzebnych zapychaczy, jak historia czy socjologia medycyny albo naukowa informacja medyczna. Język obcy pomijam, bo to akurat było proste. Podobnie jak odstresowujący mnie wuef, na którym wybrałam... zgadliście co? Jasne że bieganie.

Grudzień 2022

Pierwszy raz przyjechałam do domu dopiero na święta, a i to z wyrzutami sumienia, że robię sobie przerwę, zamiast się uczyć. Szczególnie, że jeden wredny doktor wybitnie się na mnie uwziął, kiedy niechcący przyznałam się, że jestem mistrzynią Polski w biegu przez płotki. Od tamtej pory gnębił mnie na każdych ćwiczeniach, próbując udowodnić, że sportowcy to głąby i nie mają wstępu na uczelnie medyczne. Tym bardziej się zaparłam, żeby pokazać mu, jak się pomylił. No cóż... lekko nie było. Na każde ćwiczenia z biologii molekularnej musiałam być obryta, a to oznaczało czasem siedzenie po nocach i wspomaganie się kawą.

JA CIEBIE, TY NIE MNIE...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz