Nieznajomy: *załącznik*
Niepewnie otworzyłam zdjęcie, które odebrało mi na chwilę oddech. Na przesłanej przez stalkera fotografii był Blake, który obejmował Clarę w talii. Raczej nie skapnął się, że ktoś robi mu zdjęcie, ponieważ był odwrócony w zupełnie inną stronę. Tymczasem Clara uśmiechnięta patrzyła w obiektyw.
Ja: Dlaczego mam ci wierzyć, skoro to zdjęcie może być z innego dnia?
Nieznajomy: Nie musisz mi wierzyć. Zrobisz co uważasz za słuszne.
Nieznajomy: Czasami naprawdę mi cię szkoda. Przez towarzystwo Remingtona masz same problemy, ale czy to nie na tym polega przyjaźń? Być może coś więcej.
Nie miałam innego wyjścia niż grać w jego grę. Na wsparcie Blake'a nie mogłam liczyć, ponieważ wiem, że zapewne jest teraz w stanie upojenia. Jego telefon oraz to jak mnie nazwał jest wystarczającym dowodem na to, że jest pijany, ale również i na to, że zdjęcie od stalkera jest z dzisiaj.
Ja: Czy ja coś zrobiłam?
Nieznany: Zaczęłaś rozmawiać z Remingtonem, a ten chłopak to chodzący kłopot.
Ja: Jak mam pozbyć się tych problemów?
Nieznajomy: Teraz jest za późno, nie pozbędziesz się mnie.
Postanowiłam nic więcej już nie pisać, choć różnicy mi to nie robi. Bardziej nie mogę sobie przechlapać.
Sen na pewno dobrze mi zrobi.
—————
Dwudziesty drugi grudnia.
Święta były coraz bliżej, a wszędzie można było poczuć ich magię. Przez noc spadło trochę śniegu przez co każde drzewo, podwórko i wszystkie inne rzeczy były pokryte białym puchem.
Lubię święta, dla mnie jest to czas, który należy spędzić z rodziną, a świąteczne piosenki, jarmarki i ozdoby napawały mnie optymizmem.
Cami: Wygrał.
Cami: Na radarze jest ruda sucz.
Cami: Jest źle.
Takie wiadomości dostałam od mojej przyjaciółki po pierwszej w nocy. Nie chciałam wnikać w ostatnią wiadomość, gdyż nie chciałam się rozczarować.
Wstałam w łóżka i udałam się do łazienki, gdzie załatwiłam swoje potrzeby i ogarnęłam się jako tako.
W domu było prawie pusto. Mama i babcia trwały w wypiekaniu pierników i innych ciast, które zamówili inni, a tata codziennie siedział i grzebał coś w garażu. Teoretycznie byłam sama.
Stwierdziłam, że najlepszym dniem na dostarczenie prezentu dla Florence będzie dzisiaj. Jutro na pewno cała rodzina będzie się przygotowywać do jakiś kolacji, a kto wie może gdzieś pojadą.
Starannie zapakowałam prezent dla Florence i gotowa wyszłam z domu. Po piętnastu minutach doszłam pod dom Blake'a. Przez chwilę myślałam o tym aby zawrócić, gdyż nie chciałam się z nim spotkać. Niepewnie zadzwoniłam dzwonkiem, a po chwili drzwi się otworzyły.
- Charlotte, miło cię widzieć - Isabella uśmiechnęła się i przytuliła mnie. - Myślałam, że jesteś z Blakiem.
- Nie, ja przyniosłam prezent dla Florence - uśmiechnęłam się nieśmiało. - Blake'a nie ma?
- Wyszedł wczoraj wieczorem i do tej pory nie wrócić - poinformowała mnie, a ja byłam zaskoczona tym z jakim spokojem o tym mówiła. - To trudny dla niego czas, nie pierwszy raz tak znika. Wiem, że gdzieś tam jest bezpieczny.
Dokładnie wiedziałam o jaki trudny czas chodzi. Dwudziestego czwartego wypada rocznica śmierci mamy Blake'a, ale również urodziny Florence.
- Nie wiedziałam, że dalej tak trudno przez to przechodzi - zaczęłam.
- Wydaje mi się, że on już nigdy nie pozbiera się po jej stracie. W ciągu roku jest dobrze, ale te dni są dla niego żywym koszmarem - Isa była bardzo wyrozumiała. Była dość podobna do mamy Blake'a, ale tylko z charakteru.
- A skoro jest typem samotnika to na pewno nie potrzebuje teraz nikogo, oprócz samego siebie - uśmiechnęłam się sztucznie. Mimo wszystko było mi go szkoda.
- Florence pojechała z Chadem na zakupy, ale jak wrócą to od razu jej przekażę prezent. Bardzo się ucieszy, jesteś kochaną osobą - na jej słowa poczułam jak robi mi się cieplej ma sercu.
- Pani również jest przekochana szczególnie dla Flo i Blake'a - stwierdziłam, a ta pokiwała głową. - Będę się zbierać, wesołych świat.
Przytuliłam ją ostatni raz i poszłam z powrotem do mojego domu.
—————
Wieczorem postanowiłam przyozdobić swój pokój. Na szafie u biurku zawiesiłam lampki w renifery, a w oknie, które było od strony ulicy powiesiłam świecące gwiazdki i sople. Mój tata zajęty był zawieszaniem i podłączaniem światełek na dworze. Moja mama miała obsesję na świątecznych ozdobach i nasze podwórko zawsze świeciło najjaśniej w okolicy.
Aby jeszcze bardziej wkręcić się w klimat świąt włączyłam sobie świąteczny film. Jednak nie miałam długo spokoju, ponieważ po chwili ktoś zapukał w drzwi. Od razu po sile uderzenia domyśliłam się, że to moja babcia.
- Wchodź - rzuciłam. Drzwi otworzyły się, a w nich stanęła moja babcia. - Co tam?
- Mało ostatnio rozmawiamy - stwierdziła, a ja się z nią zgodziłam. Usiadła na łóżku koło mnie i zapytała. - Jak tam sprawa z Blakiem?
- Słabo - przyznałam, a ona uśmiechnęła się delikatnie. - Nie gadam z nim.
Opowiedziałam mojej babci wszystko co wydarzyło się w ostatnim czasie. Wycieczkę, poradę Camili, a również wczorajszy telefon od Blake'a. Oczywiście temat mojego prześladowcy zwinnie ominęłam.
- Szkoda mi waszej przyjaźni - posłała mi smutne spojrzenie. - Życie jest za krótkie, aby się tak kłócić. Jednak ty nie możesz pozwolić aby źle cię traktował. Sama jestem tego żywym przykładem. Pokłóciłam się z nim, a potem odszedł.
Zdawałam sobie sprawę do czego zmierzała i na samo wspomnienie, poczułam jak robi mi się gorąco.
- W takim razie co powinnam zrobić? - zapytałam.
- Camila powiedziała ci dobrze, że możesz spróbować trochę się od niego oddalić. Myślę, że powinnaś też z nim porozmawiać i powiedzieć jak się czujesz. Będziesz miała do tego okazję bo idziemy do niech pojutrze na kolację.
- W wigilię? - spytałam trochę zdziwiona tym tematem.
- Do nas i tak nie ma kto przyjechać, a do nich tym bardziej. Wasi rodzice nie mogą się nagadać, więc stwierdzili, że jest to idealny pomysł - zaśmiała się. Powoli podniosła się z łóżka i nachyliła się, aby pocałować mnie w czoło. - Kocham cię, Charlie.
- Ja ciebie też, babciu - odpowiedziałam, a babcia wyszła. Uznałam, że będę kontynuować oglądanie filmu, jednak przerwało mi powiadomienie z telefonu.
Blake: Zosgaxiła mnjie
Blake: Pomozzz
Blake: Cjara mi nje pomoze
Nie wiedziałam co odpisać. Clara mu nie pomoże? To ciekawe dlaczego po nią dzwonił. Wybrał ją, a ja nie zamierzam być drugą opcja.
Ja: Zadzwoń do Cade'a i wróć do domu.
Ja: Przykro mi, ale ja ci inaczej nie pomogę.
JLQalive
dzień dobry! następny rozdział - sobota lub niedziela
jak wrażenia? co wydarzy się na kolacji?
tik tok: jlqalive
do następnego.
CZYTASZ
A long way to the finish line
Teen Fiction„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt nie mógł odkryć gdzie się ukrywa. Każdy kłamał na jego temat, ale prawda zawsze wyjdzie na jaw. Co si...