– Już się najadłeś, wielkoludzie? – spytałam ze śmiechem.
– Tak. A teraz bym poszedł spać. – Ziewnął.
– To chodź, położę cię do łóżka i wrócę jutro, jak się wyśpisz – zaproponowałam.
Dan podał mi rękę i pociągnął za sobą na górę.
– Nie chciałem tego mówić przy rodzicach, ale nie chcę, żebyś szła – szepnął już w swoim pokoju. – Wezmę tylko prysznic. To mnie trochę ożywi.
– Dan...
– Iwi. – Spojrzał na mnie z ukosa. – Chyba się nie boisz?
– Co? Ja?
No, tu wiedział, jak mnie wziąć pod włos. Byłam jak Marty McFly. Wystarczyło zasugerować, że się boję, żebym leciała w bój.
– Cykor.
– Dan!
– No co, cykorze?
– Zostanę. Idź pod ten prysznic. Tylko tam nie zaśnij.
– Się robi, szefowo. – Dan zasalutował i poszedł do łazienki.
Nie był to najlepszy pomysł. Mój przyjaciel wyszedł stamtąd niedługo w samym ręczniku. Nie ogolił się, bo dwudniowy jasny zarost odznaczał się na jego opalonej twarzy. Ale kiedy zobaczyłam jego muskularne ramiona i imponujący sześciopak, o mało nie posikałam się w gacie. A to jeszcze pikuś. Na klacie miał tatuaż. Kiedy podeszłam bliżej, żeby go zobaczyć, nie uwierzyłam. Ten debil wytatuował sobie Strusia Pędziwiatra.
– Co to ma być? – Dźgnęłam go palcem w miejsce, w którym miał tatuaż. – Co to ma być?!
– Wiesz już, co mam na sercu.
– Głupek! – Walnęłam go pięścią w ramię. Ani drgnął.
– Ale twój – odpowiedział i spojrzał na mnie tak, że aż mi zmiękły kolana.
– Dobrze ci z włosami – zauważyłam, zmieniając temat na neutralny.
– Nie ze wszystkimi – odparł i wystawił do mnie język.
Poczułam, jak palą mnie policzki. To nie wyglądało jak przyjacielska pogawędka. On ze mną flirtował, a mi się to zaczynało podobać.
– Naprawdę powinieneś odpocząć, Dan. Przyjdę jutro. Będziemy mieć cztery dni na opowieści.
– Jak to „cztery"? – oburzył się.
– W poniedziałek jadę do Holandii.
– Nie!
– Muszę, Dan. Potrzebuję tej kasy.
– To tym bardziej cię dziś nie wypuszczę.
– To nie fair. Ty wziąłeś prysznic, a ja nie.
– Masz dwadzieścia minut.
– Słucham?
– Dwadzieścia minut na dojście do domu, wzięcie prysznica i pojawienie się u mnie w piżamie. A potem sam po ciebie pójdę. Tak jak stoję.
Zamiast się zaśmiać, poczułam dreszcz podniecenia. Kiedy ten Kosowski się zrobił tak męski i pewny siebie?
– Okej. To lecę.
I wybiegłam z jego pokoju, a potem z domu. Znowu o mało się nie zabiłam, bo klapki to nie jest odpowiednie obuwie do biegania.
– Iwetko, kolacji nie jadłaś – krzyknęła za mną mama, kiedy z impetem wpadłam do swojego pokoju.
CZYTASZ
JA CIEBIE, TY NIE MNIE...
Teen Fiction[NOWOŚĆ - ZAKOŃCZONA] Iwi, Dan, Mila i Rob to paczka przyjaciół "od piaskownicy". Mieszkają na jednej ulicy. Wszyscy chodzą do liceum i niedługo kończą osiemnaście lat. Zbliżają się wakacje i urodziny całej czwórki. I tu zaczynają się schody. Dwie...