Od tego feralnego dnia zastanawiałam się co poszło nie tak.
Naprawdę.
Chciałam dla niego dobrze, a skończyło się jak zwykle.
Minęły trzy dni, a ja nie miałam żadnego kontaktu z Blakiem, raczej nikt nie miał. Mama powiedziała mi, że sam Chad dodzwonił się do niego tylko raz. Tak więc rozpoczęła się akcja pt. „Poszukiwania Blake'a". Z tego co wiem Florence najgorzej to przeżywa i wcale jej się nie dziwię. Szkoda tylko, że nie wie, że to jej brat wybrał taką drogę.
Był już późny wieczór, a ja szykowałam się do spania. Ubrana w byle jakie dresy myłam zęby, aż nagle dostałam wiadomość.
Blake: pomóż mi
Blake: błagam
Zmarszczyłam brwi, próbując zgadnąć czy znów jest pijany, czy serio coś się dzieje.
Ja: Jeśli znowu jesteś pijany to lepiej nie pisz do mnie więcej.
Blake: Nie jestem naprawdę proszę pomóż mi
Ja: Gdzie jesteś?
Blake: Na cmentarzu
Nie chciałam sama o takiej porze iść na cmentarz, ale nie miałam wyjścia. Muszę mu pomóc, ponieważ od trzech dni każdy go szuka.
Stwierdziłam, że skoro każdy się tak martwi o niego, to pójdę z tym do mamy.
Ja: Daj mi piętnaście minut
Udałam się do kuchni, gdzie jak zwykle krzątała się moja mama.
- Blake pisze do mnie abym mu pomogła - poinformowałam ją. - Jest na cmentarzu, zawieziesz mnie?
- Jedziemy - odparła niemal od razu i odeszła od blatu. Nie przebierałam się w nic innego, narzuciłam na siebie kurtkę i ubrałam buty, a po chwili dołączyła do mnie moja mama.
Siedząc w aucie pisałam do Blake'a, ale nie odpisywał. Moja mama jechała naprawdę szybko. Po kilku minutach jazdy, wjechałyśmy na parking cmentarza. Z daleka zauważyłam sylwetkę Blake'a, który siedział na trawie z głową opuszczoną w dół. Wyszłam z auta i podbiegłam do niego.
- Blake? - złapałam go za ramię. - Blake!
Chłopak oprzytomniał i w końcu podniósł głowę. Niemal krzyknęłam, widząc w jakim jest stanie.
- Boże - wyszeptała moja mama, która do nas podeszła.
Blake miał posiniaczoną twarz. Z niektórych ran lała się jeszcze krew. Spojrzał się w moje oczy, a ja zauważyłam jak mocno rozszerzone ma źrenice.
- Ćpałeś? - wkurzona zapytałam i podjęłam próbę podniesienia go. Brunet nie odpowiedział, a jego głowa z powrotem opadła w dół
- Char, musimy jechać do szpitala - zarządziła moja mama i również go złapała. We dwie próbowałyśmy go podnieść. Kiedy w końcu nam się to udało zaciągnęłyśmy go do auta.
- Dzwoń do Chad'a - rozkazała, a ja posłusznie wyjęłam telefon i wybrałam numer Isy, ponieważ tylko jej mam.
- Halo? - odebrała po chwili.
- Mamy Blake'a, jest nieprzytomny. Jedziemy z nim do szpitala - wymamrotałam i od razu po moich słowach usłyszałam krzyk Isy.
- Chad! Jedziemy do szpitala, bierz Flo - krzyczała. - Wyślesz mi jaki to szpital dokładnie?
- Już wysyłam - odpowiedziałam i się rozłączyłam.
------
Siedziałam na plastikowym krześle w poczekalni. Byli tutaj praktycznie wszyscy, oprócz Florence i mojej babci. Mój tata odebrał od Remingtonów małą i zawiózł ją do nas, a sam wrócił do szpitala. Każdy z nas miał już opuchnięte oczy od płaczu. Nawet Cade.
Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, jak przyjaźń Cade'a i Blake'a jest mocna. Nigdy jakoś nie zwracałam jakoś szczególnie uwagi na ich kontakt, a teraz okazało się zupełnie co innego. Cade wyznał, że przez cały czas wiedział co się dzieje z Blakiem, ponieważ miał z nim stały kontakt, ale Blake prosił aby go nie szukał.
- Gdzie jest mój chłopak?! - nagle zrobił się zamęt na korytarzu. Od razu rozpoznałam rude włosy Clary.
- Jeszcze tej szmaty brakowało - jęknęła Camila, a ja po cichu się z nią zgodziłam.
- Proszę się uspokoić - mówiła jakaś pielęgniarka, jednak Clara na jej słowa, po prostu ją popchnęła.
Kiedy nas zauważyła przybiegła i podeszła do drzwi, które prowadziły do pomieszczenia, gdzie badali Blake'a. Zaczęła szarpać za klamkę, jednak drzwi były zamknięte.
- Otwierajcie! - krzyczała, waląc w drzwi.
- Wariatka - szepnęłam, jednak rudowłosa chyba mnie usłyszała.
- Jeszcze ciebie tu brakowało - syknęła. - Czego jeszcze od niego chcesz? Nie powiedział ci wystarczająco?
- Skąd wiesz co mi powiedział? - odparłam, unosząc podbródek.
- Mi mówi prawdę i jeszcze nigdy mnie nie okłamał - uśmiechnęła się zwycięsko. - Ja jestem tego warta.
- Kto ci to powiedział? - prychnął Cade.
- No, Blake - odparła.
-Musiał cię okłamać, kiedy powiedział ci, że jesteś tego warta. Jesteś zwykłym kurwiszonem - wypaliła Camila, a Clara rzuciła się na nią.
Moja przyjaciółka to chyba ma geny, o których ja nie wiem. Postanowiłam zareagować, ponieważ długi paznokieć Clary był coraz bliżej oka mojej przyjaciółki. Złapałam ją za te rude kudły i odciągnęłam od Camili. Nagle znikąd pojawił się ochroniarz, który złapał wydzierającą się Clarę.
- To ta wywłoka zaczęła - zapiszczała ruda i wskazała palcem w stronę Camili.
- Uważaj kogo nazywasz wywłoką - odparłam, a ta znów zaczęła się wyrywać z rąk ochroniarza.
- Jeszcze się spotkamy - krzyknęła, ale ochroniarz wyprowadził ją.
- Co to za dziewuszysko? - zapytał Chad, a ja parsknęłam śmiechem.
- Dziewczyna Blake'a - odpowiedziałam, a ten się skrzywił.
- Ona twierdzi, że jest jego dziewczyną, ale on nie jest jej chłopakiem - wyjaśnił Cade, a Chad chciał coś odpowiedzieć, ale drzwi od sali się otworzyły, a zza nich wyłonił się lekarz.
- Skończyliśmy badania, czy ktoś próbował tutaj wejść? - spytał lekarz, a Luke zaczął się śmiać.
- Jakaś wariatka uciekła z oddziału psychiatrycznego, ale niech pan się nie martwi ochrona już się nią zajęła - powiedział, a ja ledwo powstrzymałam się przed wybuchnięciem śmiechem. Lekarz pokiwał głową, ale tego nie skomentował.
- Mogę prosić rodziców pacjenta? - Chad z Isą zniknęli z lekarzem, a my czekaliśmy.
------
- Blake miał w sobie dużo jakiś substancji psychoaktywnych - zaczęła Isa, a ja wstrzymałam oddech. - Zrobili mu płukanie żołądka. Według lekarza to ktoś mu coś ciągle wstrzykiwał, ponieważ ma dużo siniaków i rozległych ran spowodowanych rozpruciem skóry igłą, czyli próbował się wyrywać. Musimy czekać aż się obudzi.
Kierowaliśmy się w stronę wyjścia ze szpitala. Moi rodzice szli za mną i dokładnie słyszałam ich rozmowę.
- Jeśli się okaże, że Blake sam sobie to wstrzykiwał to Isa chce go wysłać na odwyk - mówiła moja mama.
- Blake nie jest głupi, wydaje mi się, że ktoś chciał go naćpać - odpowiedział jej mój tata.
Sytuacja nie wyglądała dobrze, a dalej mamy na karku stalkera, o którym nikt nic nie wie.
Nie pozostało nam nic innego niż czekać, aż Blake się obudzi.
JLQalive
jak wrażenia?
następny rozdział - sobota/niedziela.
CZYTASZ
A long way to the finish line
Teen Fiction„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt nie mógł odkryć gdzie się ukrywa. Każdy kłamał na jego temat, ale prawda zawsze wyjdzie na jaw. Co si...