32.

2.2K 115 35
                                    

Ostatnie noce były dla mnie ciężkie.

Zaczynając od pobytu Blake'a w szpitalu aż do teraz. Z tego co mi wiadomo Blake wyszedł już ze szpitala. Minęły dokładnie cztery dni od całego zdarzenia, a ja od tych nieszczęsnych czterech dni dostaje wiadomości od stalkera. Codziennie wysyła mi jeden konkretny adres, jednak ja nie jestem zbyt chętna żeby się tam wybrać.

Poranek zaczynam tak samo jak od ostatnich dni.

Nieznany: Kawiarnia w galerii, stolik pod ścianą.

No oczywiście już tam biegnę. Może jakbym nie musiała iść tam sama to bym się odważyła, ale niestety nie ma takiej opcji.

Ja: Co takiego magicznego tam znajdę?

Nieznany: Jeśli pójdziesz to się dowiesz.

Ja: W takim razie wolę pozostać w niewiedzy.

Nieznany: Kolejna twoja strata.

Nie odpisałam nic więcej. Zostawiłam telefon na łóżku i udałam się do kuchni, gdzie siedziała moja babcia.

- Dobrze, że jesteś - klasnęła dłońmi. - Musimy iść do galerii. Na pewno idziesz gdzieś na sylwestra i potrzebujesz jakieś ładnej sukienki. Z twoimi rodzicami jedziemy do znajomych, więc też jakiejś potrzebuje.

Dostałam zaproszenie na sylwestra od Cade'a i Camili. Ich mama wyjeżdża, więc mają cały dom dla siebie. Z tego co pisała mi Cami impreza będzie gruba. Sam fakt, że nie da się z nią porozmawiać na inny temat niż sylwester jest tego dowodem.

- To za piętnaście minut możemy iść, ogarnę się trochę - powiedziałam i wróciłam do mojego pokoju.

Przebrałam się w bardziej wychodne ciuchy i delikatnie się pomalowałam. Rozczesałam włosy i gotowa wyszłam z pokoju. W przedpokoju czekała już na mnie gotowa babcia, która była uśmiechnięta.

Poszłyśmy do jej auta. Moja babcia to zawodowy kierowca. Samo prawo jazdy zdobyła dość późno, ponieważ w wieku czterdziestu lat, ale od tamtej pory auto jej jej drugim wnuczkiem. Dba o nie bardziej niż o mnie i całą naszą rodzinę. Nigdy nic w nim nie jadłam, bo bałam się, że nakruszę. Moja babcia niby nikogo jeszcze nie okrzyczała za jedzenie w aucie, ale nieraz widziałam jak skacze jej żyłka na sam widok żywności.

Po chwili byłyśmy już w drodze.

- Więc gdzie idziesz na sylwestra? - zapytała.

- Do Cami - postanowiłam nie wspominać nic o jej bracie. Moi rodzice i babcia zdają sobie sprawę, że Cade nie zawsze ma mądre pomysły. Wiele razy jego mama narzekała u nas na jego zachowanie. Oczywiście mi tego nie mówiła, ale powiedzmy, że akturat przechodziłam obok kiedy o nim rozmawiali.

- A Cade'a nie będzie? - była dość zdziwiona. No ja też bym była zdziwiona jakby nie było go na imprezie  organizowanej w jego własnym domu.

- On chyba idzie do jakiś innych znajomych - wytłumaczyłam. - My robimy sobie nockę filmową.

- Mogłybyście w końcu wyjść z tego domu - mruknęła babcia, a jej słowa mnie zszokowały. Moi rodzice zwykle na mnie naciskają i martwią się o mnie, więc musiałam sobie zasłużyć na ich zaufanie w sprawie imprez. Często się z nimi o to kłóciłam, bo tak czasami wychodziłam na imprezy zanim wrócił Blake. Moja babcia zazwyczaj nie odzywała się podczas tych kłótni i siedziała cicho. - Twoi rodzice to czasami zapominają co robili jak byli w twoim wieku.

- Zobaczę jeszcze, ale raczej zostaniemy w domu - uśmiechnęłam się delikatnie, a babcia przewróciła oczami.

- Co się dzieje z tą dzisiejszą młodzieżą? - zapytała sama siebie, a ja się nic już nie odezwałam.

Po kilku minutach dojechałyśmy do galerii. Szybko wystukałam wiadomość do Camili.

Ja: Jaką sukienkę kupić??

Camila: Taką żeby Blake'owi opadła kopara z wrażenia. Pamiętaj, że idziesz na imprezę, a nie do kościoła!!!!!

Przewróciłam oczami na ostatnie zdanie. Camila to czasami trochę koloryzuje niektóre rzeczy.

- Do którego sklepu idziemy najpierw? - oderwałam spojrzenie od ekranu,

- Możemy iść tam - wskazałam ręką na pierwszy lepszy sklep z ciuchami i tam poszłyśmy.

——————

Po dwóch godzinach chodzenia po sklepach w końcu znalazłam tą jedyną. Ta sukienka wygląda wspaniale.  Była to czarna sukienka, która składała się z gorsetu, który miał zamiast zwykłego materiału delikatną siateczkę, a reszta sukienki była obcisła. Miała dość duży dekolt, ale zawsze mogło być gorzej, w końcu to sylwester. Kończyła się kawałek przed kolanem. Oczywiście wysłałam Camili zdjęcie i stwierdziła, że jest piękna.

Kiedy byłam z babcią przy kasie, ta spojrzała się na mnie z głupim uśmiechem.

- Ciekawe po co ci sukienka, skoro będziecie tylko z Camilą - udawała, że się zastanawia. - A może będzie tam nasz samiec alfa Blake? Chcesz żeby nie mógł oderwać od ciebie wzroku i żeby był zazdrosny? Na pewno ci się to uda.

- My będziemy robić sobie zdjęcia na instagrama - skłamałam, a nawet kasjerka się zaśmiała.

- Pamiętam jak kiedyś też szukałam takich wymówek - powiedziała, a moja babcia uśmiechnęła się.

- Char idź do kawiarni na przeciwko i zaraz przyjdę - przytaknęłam i wolnym krokiem ruszyłam w stronę kawiarni. To jedyna kawiarnia w tej galerii, w tym momencie narażam się jak nigdy. Podeszłam od boku i próbowałam zobaczyć kto znajduje się w środku.

Ku mojemu zdziwieniu w środku siedziała Clara wraz z Michaelem. Clara była podejrzanie uśmiechnięta i pokazywała mu coś na telefonie. Jeszcze mocniej przylgnęłam do ściany aby mnie nie zauważyli. Wyciągnęłam telefon i włączyłam aparat. Ustawiłam przyłożyłam do ucha. Udając, że rozmawiam przez telefon weszłam do lokalu.

- Poczekaj chwilę, muszę znaleźć wolny stolik - gadałam sama do siebie. Usiadłam jak najdalej od nich i odwróciłam się plecami tak aby na nich nie patrzeć. Przez szybę widziałam jak babcia zmierza w moim kierunku, więc od razu wstałam od stolika i chciałam iść w jej stronę, zatrzymał mnie jednak głos Michaela. Spojrzałam się na moją babcię, a ta jakby zrozumiała odeszła w stronę ławek stojących niedaleko kawiarni.

- Hej, co tu robisz? - zapytał mnie Michael.

- Mam szlaban, ale wymknęłam się z domu żeby się spotkać tutaj z Cami i właśnie w sklepie obok są moi rodzice - wymyśliłam na poczekaniu, a chłopak pokiwał głową.

- To lepiej uciekaj zanim tutaj przyjdą - chyba łyknął haczyk.

Wyszłam z kawiarnii i udałam się w przeciwnym kierunku niż siedziała moja babcia. Kobieta po chwili ruszyła w tym samym kierunku co ja. Weszłam do toalet, a ona za mną.

- Dziecko powiedz mi co to było? - zapytała. - Co ten chłopak od ciebie chciał.

- To mój kolega z klasy. Zakochał się we mnie i nie daje mi spokoju. Wymyśliłam, że mam szlaban i wymknęłam się z domu, ale chyba widziałam moich rodziców - opowiedziałam, a ta pokiwała głową i uśmiechnęła się.

- Moja krew - kolejna łyknęła haczyk. - Jak będzie sprawiał jakieś problemy to powiedz mi, a ja z nim pogadam. A jeśli chodzi o imprezę to będę cię kryć.

Wychodząc z galerii wysłałam wszystkie zdjęcia do Camili.

Camila: O kurwa

JLQalive

Jak wrażenia??

Następny rozdział - sobota/niedziela!

Do następnego!

A long way to the finish lineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz