STELLA
– W skali od jednego do miliona... – Ochrypły głos przecina ciemność w chwilę później, jak gdyby i on już wcześnie gdzieś tu na mnie czekał. – Jak bardzo mną teraz gardzisz?
Choć nie udaje mi się od razu dostrzec go w mroku nocy, coś wewnątrz mnie wyczuwa jego spojrzenie. Zawsze, gdy na mnie patrzy moja skóra zaczyna zabawnie łaskotać.
Rozglądam się czujnie, jak gdybym wypatrywała drapieżnika na łowach, a gdy tylko zauważam Gabriela w ciemnościach, mój durny żołądek wywija fikołka.
– Nie możesz brać udziału w nielegalnych wyścigach, jeśli znowu cię złapią na łamaniu prawa, trafisz do więzienia – mówię, zanim zdążę pomyśleć.
Gabriel wyłania się z cienia gigantycznego drzewa rosnącego na jego podwórku i zbliża się do mnie powolnym krokiem. Cały ubrany na czarno, oświetlany wyłącznie poświatą księżyca i gwiazd, ociekający wodą po kąpieli w basenie wygląda niczym cholerny diabeł, który właśnie opuścił czeluści piekielne, wdział na siebie milion pokus i przybył, żeby skusić mnie do grzechu.
I biorąc pod uwagę to, czego dowiedziałam się o jego przeszłości z listów, to porównanie staje się jeszcze bardziej odpowiednie.
– Martwi cię to? – Opada na huśtawkę obok mnie, natychmiast rozpalając całą pieprzoną przestrzeń między nami.
Kląć pod nosem umykam na drugi koniec bujawki i wciskam się w kąt.
Muszę się na niego wściekać, a nie pragnąć go oblizać.
– Zdaję sobie sprawę, że powinnam ci życzyć długiej i bolesnej amputacji orzeszków – warczę, mrużąc groźnie oczy. – Nie uśmiechaj się!
Ale on nie słucha. Wyszczerza zęby i przesuwa ramię wzdłuż drewnianego oparcia, aż jego dłoń muska końcówki moich palców.
– Nic na to nie poradzę – nuci. – Lubię kiedy pokazujesz pazurki.
– Wiem. Najbardziej kręcą cię psychopatki. – Odsuwam rękę poza zasięg jego dotyku. – Może włamiemy się do domu sąsiadów na szybki numerek i coś im ukradniemy na pamiątkę tych magicznych chwil?
Żartobliwy błysk błyskawicznie znika z jego spojrzenia, a ja czuję ukłucie winy. Jestem rozdrażniona, ale też świadoma, że Gabriel bardzo często pod maską arogancji i dowcipu chowa swoje lęki.
– Przepraszam – szepcze.
Niech to! Kurde! Rany! Szlag!
Czasami bardzo zazdroszczę Gabrielowi swobody bluzgania, bo mi moje pseudo przekleństwa nie przynoszą ani odrobiny ulgi.
Krzywiąc się, wlepiam wzrok w listy leżące między nami na huśtawce. Mam ochotę je wszystkie podrzeć, ale zamiast tego przesuwam je tylko aż znajdą się na kolanach Gabriela.
Są jego własnością. To jego decyzja, co z nimi zrobi.
– Okłamywałeś mnie. – Ponownie wznoszę na niego wzrok. – Wiedziałeś, ile wstrętnych rzeczy przede mną zatajasz i miałeś to w dupie.
– Wcale nie. – Potrząsa głową, szarpiąc się za końcówki włosów. – Nienawidziłem tego, co zrobiłem i liczyłem... chciałem, żeby tamta brzydota nie musiała skazić tego, co jest między nami. I ciebie. – Zaciska garście na drewnianym oparciu, aż te zaczynają niebezpiecznie trzeszczeć od jego siły.
– I dlatego wściekałeś się na mnie i raniłeś moje uczucia za każdym razem, gdy zapytałam o Lucy? Super, świetny dowód miłości – ironizuję. – Czy gdyby ona tu nie przyjechała, powiedziałbyś mi o tym wszystkim?
Gabriel porusza się niespokojnie.
– Nie wiem – przyznaje po długiej chwili milczenia.
Nie wie? Serio?
Podrywam się z bujaki napędzona nową falą gniewu.
– Włamywałeś się do cudzych domów, prawie pobiłeś kogoś na śmierć w nielegalnych walkach i niezdrowo ciągnie cię do nielegalnych wyścigów. – Po każdym wykrzyczanym słowie rzucam w niego pogniecionym listem jak pociskiem. – Jak mogę ci ufać? – W końcu na miejscu wściekłości pojawia się rezygnacja, a ja zamiast okładać klatkę piersiową Gabriela papierowymi nabojami, upuszczam resztę kopert na trawę i sama osuwam się dół, padając między nimi na kolana.
Gabriel natychmiast zeskakuje z bujaki i przykręca naprzeciwko mnie.
– Stella... – Ze zrozpaczoną miną, chwyta moją twarz w dłonie i wspiera czoło na moim.
Potem żadne z nas się nie rusza. Trwa to być może minutę, a być może godzinę, gdy patrzmy sobie w oczy w blasku księżyca. Panującą między nami ciszę wypełnia wyłącznie cykanie świerszczy, łagodne podmuchy wiatru i nasze roztrzęsione nadmiarem emocji oddechy.
Wczepiam palce w bicepsy Gabriela, jak gdybym bała się, że coś, los, wszechświat albo szalona ex zabierze go zbyt daleko ode mnie.
I wszystko przepadnie bezpowrotnie.
– Jak mogę ci zaufać, że to coś w tobie, co lubiło tamto życie, kiedyś nie wróci? – pytam. – Może ty też się tym znudzisz? Nami.
– Przysięgam, że już nie chcę tamtego życia.
Pragnę mu uwierzyć. Desperacko, a jednak...
– Ale podobało ci się to, co wtedy czułeś?
Gabriel wzrusza ramiami. Jego opuszki zataczają pieszczotliwe kółeczka na mojej szyi.
– Czasami – przyznaje.
No właśnie.
– Najbardziej szaloną rzeczą, jaką zrobiłam w życiu, było pomalowanie włosów na niebiesko, gdy miałam trzynaście lat. – Parskam niewesołym śmiechem. – To mi wystarczy.
Gabriel rozciąga usta w droczącym uśmiechu,
– Mi też. – Przemyka palcami w dół aż do ramiączka mojej sukienki. – Kiedy zacznie dokuczać nam rutyna, pomalujemy sobie włosy nawzajem.
Jasne, już to sobie wyobrażam.
CZYTASZ
THE LOVE BETWEEN US
Teen FictionOna oddała mu serce, ale on wciąż nie potrafił wyrzucić ze swojego innej dziewczyny. Kiedy Stella zaczyna wierzyć, że jej związek z Gabrielem pokonał już wszystkie przeszkody i przegnał dzielące ich dotąd sekrety, niespodziewanie do życia Gabriel...