25

3K 212 20
                                    


GABRIEL

– Jeszcze raz to samo. – Odstawiam opróżniony kieliszek na ladę z głośnym trzaskiem.

Barman polerujący szklanki za barem unosi ciemną brew, zanim wprawnym ruchem zagarnia szkło i napełnia je od nowa bursztynowym alkoholem.

Zawieszone pod sufitem kolorowe światełka migoczą, rozsiewając pierdolone tęczowe kropeczki wszędzie dookoła. Jakiś narąbany gość siedzący trzy krzesła ode mnie uderza ręką o drewniany blat, a kiedy wyrzuca stek przekleństw, zastanawiam się, czy czasem od nadmiaru alkoholu nie pojebało mu się pod kopułą i nie pomylił tych światełek z kolorowymi robakami, na które urządza sobie polowanie.

– Chujowy dzień? – Barman wspiera łokcie na ladzie i pochyla się ku mnie z ognikami rozbawienia w oczach.

Szybko przełykam kolejną porcję tequili i nakazuję machnięciem ponownie napełnić kieliszek.

– Gdyby tylko jeden.

– Może spróbuj z butelką – sugeruje.

Niezły plan.

Chwilę później na barze pojawia się wyjęta spod lady butelka bursztynowego płynu. Barman cały ubrany na czarno z tajemniczym logo na koszulce i tatuażem róży na policzku przypomina mi trochę Batmana. A jego super mocną jest najwyraźniej żonglowanie butelkami i cięcie cytryn oraz limonek z pieprzoną prędkością światła. Jeden żółty plasterek właśnie zostaje zaczepiony na krawędzi mojego kieliszka.

– Czemu dziewczyny są takie stuknięte? – burczę.

Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co stało się przed godziną. Wspomnienia tych pojebanych zdjęć zasypujących szkolny korytarz wciąż wirują mi w głowie, aż zaczyna mi się w niej kręcić.

A może to zasługa tequili?

– Pytanie, które krąży po świecie od zarania dziejów – odpowiada Batman.

– Może lepiej być singlem. – Parskam śmiechem. – Jeszcze niedawno lubiłem być singlem.

I miałem niezłe, łatwe życie. Żadnych dramatów. Żadnych histerycznych ex i nieufnych aktualnych dziewczynin. Tylko szybki seks, szybka jazda i szybka impreza.

Ale musiałem się zakochać i to w dziewczynie, która teraz pewnie biega po mieście w poszukiwaniu księgi czarnej magii, żeby rzucić na mnie klątwę.

– Mogę ci to załatwić. – Jakiś facet opada na stołek obok mojego. – Kiedyś ty przeleciałeś moją dziewczynę, może więc i teraz mała wymiana?

Co do...?

Natychmiast okręcam się na siedzeniu, by napotkać spojrzenie znajomych, brązowych oczu. Pełnych pogardy i nienawiści.

– Mike?

Mike uśmiecha się, rozkładając ręce na boki.

– Co ty na to? – pyta, uderzając mnie w biceps. – Ma na imię Stella, racja?

Stella? O czym on, do diabła gada?

Mrugam zamroczony szokiem.

Jak to możliwe, że tu jest? I Że wygląda, jak gdyby nigdy nie zapadł w śpiączkę na długie miesiące.

– Myślałem...

– Że nadal leżę w łóżku jak sparaliżowany? – podsuwa. – Leżałem, ale mam to za sobą. Nasza dziewczyna ci nie odpowiadała?

– Powiedziała tylko, że się obudziłeś. – Zaciskam palce na kieliszku, prawie miażdżąc go w dłoni. – Myślałem...

Że być może nigdy nie uda ci się stanąć na nogi. Że odebrałem ci szansę na normalne życie.

Tamten moment... moment, gdy zadałem ostatni cios przemyka w mojej wyobraźni. Widzę Mike'a upadającego na maty, nieprzytomnego, zakrwawionego.

– Lucy przestała mnie odwiedzać dawno temu. Nie miała pojęcia, że się obudziłem, dopóki nie zrobiłem jej niespodzianki – mówi.

Potrząsam głową, chcąc przepędzić dręczące obrazy z pamięci. Na niewiele się to jednak zdaje. Nagle zamiast muzyki sączącej się z głośników w barze, słyszę tylko ryki tłumu oblegającego tamten ring.

WYKOŃCZ GO!

WYKOŃCZ GO!

WYKOŃCZ GO!

Nie, przestań. Dość!

– Przepraszam – chrypię, starając się wyrównać rwący oddech.

Może wtedy powaliłem go na maty, ale teraz... spotkanie z nim, jego widok to kompletny nokaut dla mnie. Zupełnie nie wiem, co powiedzieć i jak mam się wobec niego zachować. Tym bardziej, że Mike nawet nie stara się ukryć swojej niechęci do mnie.

– Przepraszasz? Ty? – powtarza rechocząc. – Chyba faktycznie dużo wypiłeś – kpi.

Zapatruję się w butelkę tequili, gdy nagle zasycha mi w gardle.

– Wiem, że to niczego nie zmienia, ale...

– Nie rozczulaj się tak. Nie przyjmuję przeprosin – wtrąca, zanim mogę dokończyć. – Wezmę rewanż. Z twoją dziewczyną.

Rewanż?

Echo jego słów błyskawicznie tłumi nękające mnie wyrzuty sumienia. Wzbiera we mnie złość.

– Nie zbliżysz się do Stelli – syczę ostrzegawczym tonem.

Doskonale wiem, co sugeruje tym porąbanym słowem. Grozi mi, że, by się zemścić, odbierze mi Stellę, tak jak ja kiedyś odebrałem mu Lucy.

– Przecież ty dostałeś to, czego chciałeś. Masz Lucy – dodaje, potwierdzając moje przypuszczenia.

– Powtórzę to tylko raz. – Wychylam alkohol z kieliszka i ocieram wilgotne usta wierzchem ręki. – Nie zbliżysz się do Stelli.

Mike rży zadowolony z pokazu mojego gniewu.

– Prędzej czy później sam mi ją dasz – odpowiada. – Lucy ponownie cię omota i wciągnie w dawne życie. Jest w tym ekspertką. Wiem coś o tym.

THE LOVE BETWEEN USOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz