34

3.5K 225 36
                                    


GABRIEL

– Klarę – burczę, wciąż skupiony na czymś innym. I nagle wpadam na pewien pomysł. – Mogę go zmusić, żeby się ze mną zamienił – dodaję.

Stella wyrywa mi liścik z imieniem Arnolda z ręki, a potem wrzuca do swojego zeszytu.

– Nie wkurzaj mnie. – Zamyka go z trzaskiem. – To tylko praca domowa. – Ogląda się za siebie na moment. – Jeśli musisz, możesz do nas wpaść ze swoją partnerką. Będziemy robić je w podwójnej parze i się konsultować.

Wpaść do nich?

– Dlaczego?

Moja intuicja podpowiada mi coś, co bardzo mi się podoba.

Zwłaszcza, że Stella znowu biegnie wzrokiem do krzesła, na którym siedzi Klara, wystukująca coś na klawiaturze komórki.

– Żebyś nie zapadł na wściekliznę, gdy ja będę pisać wypracowanie – wyjaśnia.

Czyżby?

Bo jakoś tak dziwnie się składa, że jej oczy strzelają iskrami w biedną nieświadomą niczego czerwonowłosą dziewczynę.

Ponownie.

Zadowolony ze swojego odkrycia, rozciągam usta w uśmiechu.

– Proponujesz to, bo wkurza cię, że Klara jest ładna – szepczę do ucha Stelli.

Bachor wzdryga się na siedzeniu niczym porażona prądem, a potem wysuwa bojowniczo podbródek.

– Nieprawda. Wcale nie jest ładna. – Zakłada ręce na piersi. – Ubiera się w cętki jak żyrafa.

Yhym. A więc się myliłem, mojej dziewczyny wcale nie roznosi z zazdrości. Gdzie tam.

– Moim zdaniem żyrafa zakrywa więcej niż ona. – Zerkam ponad jej ramieniem w kierunku Klary, która właśnie w tej sekundzie odrywa się od telefonu i posyła mi uśmiech.

Nie umyka on niestety też uwadze Stelli. Moja dziewczyna bucha teraz jak mały, przegrzany gejzer. Długopis w jej dłoni drży, pewnie dlatego, że próbuje powstrzymać się od przebicia mi nim gałki ocznej, której miałem czelność łypnąć na Klarę.

– Nie uda ci się. Nie jestem zazdrosna – syczy.

Nie wytrzymuję i zanoszę się śmiechem.

– Jutro są moje urodziny. – Zmieniam temat, żeby ją udobruchać. – Spędzisz je ze mną?

– Jutro? I nic nie powiedziałeś?

Yhym. Mały gejzer rozrasta się na giga wulkan tryskający lawą.

Stella drapie się w zaczerwieniony od złości policzek.

Czy mam się martwić, że nie dożyję tych urodzin?

– Nie masz prezentu? Wyskocz mi z tortu – podsuwam życzliwie.

– Głupek.

Mimo nadąsania widzę, jak kąciki jej ust unoszą się w nikłym uśmiechu.

– Przyjdziesz?

– A będziesz się zachowywał?

Że niby się nie zachowuję?

Arnold wciąż oddycha, więc myślę, że zachowuję się świetnie.

Typ testuje moją cierpliwość w każdej minucie, serio. Jak tylko zaczęły się wykłady, a on opadł na swoje miejsce, od razu skomplementował koszulkę Stelli.

I to najgorzej jak mógł. Powiedział, że jest SMAKOWITA.

SMA-KO-WI-TA, kurwa.

Za tę uwagę powinienem był wyrwać kilka drzazg z jego drewnianego krzesełka i wbić mu je prosto w dupę. Nie zrobiłem tego, czyli jestem święty.

– Może to ty powinnaś się zachowywać – odbijam.

Stella przekrzywia głowę w niemym wyzwaniu.

– Albo co? – pyta.

Widzicie? Mówiłem, że lubi się ze mną bawić.

– Albo poproszę Klarę, żeby to ona wyskoczyła mi z tortu.

Kosmyk włosów znów ucieka jej z upięcia, więc nim zdąży choćby mrugnąć. zakładam go za jej ucho.

– Miał pan pisać wiersze do swojej lubej, a nie zakłócać mi wykład gadaniem – Przerywa nam sfrustrowany głos profesora. – Bohater tragiczny. Dlaczego w literaturze jest ich aż tylu?

Nagle wszyscy patrzą na mnie, jak gdybym tylko ja posiadał odpowiedzi na zagadki zadawane przez tego wielbiciela żab.

No dobra, czemu nie?

– Bo laski lubią tragizować. – Wspieram łokcie na blacie. – Jeśli nie zaspokoisz ich potrzeb odpowiednią dawka emocji, uznają, że literatura jest chu... znaczy się nudna.

Na moje słowa wykładowca jedynie zaczerpuje głęboki wdech.

– W takim razie może niech pan się zajmie już pisaniem tych lisów – radzi. – Jeśli nie zaspokoi pan potrzeb swojej damy odpowiednią dawka emocji, jeszcze pana rzuci.

Sala wypełnia się zduszonymi chichotami, a Stella znowu ma minutę nienawidzenia mnie za mój komentarz.

– Nie odzywaj się!

– Dobrze. – Potakuję. – Napiszę ci list.

Dźwięk wyrywanej kartki powoduje, że zaczyna masować skronie.

– Za jakie grzechy? – mamrocze.

Spoko, tylko udaje. W rzeczywistości nie może się doczekać moich sprośnych karteczek. Założę się, że trzyma je wszystkie w słoiku podobnym do tego od pana Larsona. Z tą różnicą, że jej jest jeszcze oblepiony serduszkami z pierwszą literą mojego imienia wewnątrz.

Poważnie.

A nawet jeśli jeszcze takiego nie ma, niedługo sam jej taki zrobię. 

******

Jak widzicie, nachodzą dwa wydarzenia. Wspólny projekt i urodziny Gabriela. Macie pomysły, co się może zadziać? 😁

Jeśli czytacie, zostawiajcie po sobie dwa słowa w komentarzach, bardzo proszę 💕

THE LOVE BETWEEN USOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz