36

3.1K 227 15
                                    


STELLA

– Mam dziś urodziny!

Trudno byłoby o tym zapomnieć. 

Co prawda, jak przystało na fantastyczną dziewczynę, złożyłam mu życzenia minutę po północy. Wtedy to zadzwoniłam do niego, stojąc na swoim balkonie, co oczywiście skłoniło i jego, by przylazł na własny. 

No dobra, musiałam go do tego trochę zmuszać, ale inaczej nie dałabym mu pierwszego prezentu. Czekoladowej babeczki ozdobionej kolorową świeczką, którą dostarczył pod jego okno mój fenomenalny kolega z dziecięcych lat - zdalnie sterowany różowy helikopter zabawka.

Którego Gabriel do teraz mi nie oddał, bo dostał fisia na jego punkcie. Drań.

– I co? Potrzebujesz pomocy Stelli przy zdmuchiwaniu świeczek? – Rozlega się kpiący głos Arthura.

Gabriel wyszczerza zęby na tę uwagę, a potem jego spojrzenie biegnie do mnie.

– Wolę, żeby najpierw pomogła mi je podpalić – mruczy i przesuwa ręką po puszystym dywanie, by zatrzymać ją dopiero na moim udzie.

Więc trzaskam go po łapie. Nich sobie nie myśli, że mnie ugłaska. 

– Dość tego. – Zapatruję się w zeszyt leżący mi na kolanach, starając się ignorować gorąco wstępujące mi na policzki wywołane jego dwuznacznymi słowami. – Bierz się za pracę albo wypadaj do siebie za płot!

 Arthur stuka się swoim bananowym długopisem w skroń.

– W takim razie może można by porównać pisanie do malowania obrazów? 

Marszczę się skonsternowana.

– Co takiego?

– Nic, nic. – Zapisuje coś na kartce. – Wymyślajcie sobie dalej rozmaite metafory dla dymania, my napiszemy za was te prace.

– Nie robimy tego! – bronię się zażenowana, gdy  tymczasem Gabriel trzęsie się od śmiechu. – Ja lubię słowo pisane, bo to ono najbardziej rozciąga granicę naszej wyobraźni. Kiedy coś czytasz, twój umysł zmusza cię, żebyś to sobie wyobrażał, nie godzi się na to, że gdzieś tam zostanie pusta plama – podejmuję ich rozważania.

Nie dam się rozkojarzyć. Zamierzam dostać dobrą ocenę za to wypracowanie i żaden turlający się po mojej podłodze seksowny, WKURZAJĄCY  dupek mi tego nie zakłóci.

– A moim zdaniem słowo pisane może właśnie przez to prowadzić do destrukcji i szaleństwa.

Wznoszę oczy na Gabriela, który znowu układa dłoń na mojej nodze. Jego kciuk kreśli niezdefiniowane kształty na odsłoniętej skórze, a on całkowicie swobodnie bazgrze coś na wystrzępionej kartce. 

Rany! Mam nadzieję, że przed oddaniem wypracowania przepisze je ładnie, chociaż w jego przypadku głupio mieć takie nadzieje. A mimo to facet często dostaje lepsze stopnie ode mnie! 

– Niby czemu? – burczę rozdrażniona.

– Bo nie blokuje wodzy wyobraźni do tego stopnia, że wielu, w którymś momencie fikcja miesza się z rzeczywistością – tłumaczy. Potem ponownie umieszcza swój długopis w moich palcach. 

Pozwalam mu na to,  jednocześnie analizując jego słowa,

– Podoba mi się – przyznaję.

Gabriel unosi kącik ust w uśmiechu a'la: Jestem taki seksowny, że poszatkuję twoje szare komórki.

– Wiem. Lubisz, kiedy udowadniam, że jestem super inteligentny, co? – Szczypie mnie drocząco w udo. – Kręci cię to na tyle, że chciałabyś pożyczyć mój długopis?

Durny chichot wyrywa mi się wbrew woli, więc szybko go tłumię chowając twarz w poduszce.

A potem coś trzaska. Znienacka i donośnie.

– Poddaje się, ludzie. – To Arthur uderza rytmicznie długopisem o blat mojego stolika. – Zamieńmy się.

– Co? – chrypię. 

– Wymieńmy się partnerami. Tylko dzięki temu Gabriel nie będzie musiał ciągle odgrywać samca alfa, a ja skończę to wypracowanie w tym stuleciu. 

O... jej. 

Niepewnie zerkam na Klarę.

– Zgadzasz się?

– Jasne. I tak razem z Arthurem wymieniliśmy się większością sugestii.

Tak szybko?

– Niby kiedy? – wtrąca Gabriel, czytając mi w myślach. 

Czerwonowłosa uśmiecha się rozbawiona.

– Wtedy, kiedy chciałeś wszelkimi metodami złamać mu jego... długopis. – Faluje brwiami, w których połyskuje rząd równie czerwonych jak jej kucyk cyrkonii.

I wtedy nagle Gabriel jakby cały się rozpromienia.

– Obiecuję, że dziś go nie stracisz, chłopie – mówi do Arthura.

Chryste. Na te urodziny powinnam była kupić mu knebel albo kaganiec. 

Mój już były partner od wypracowania, najwyraźniej podzielając tę niewypowiedzianą opinię, wali czołem o stertę swoich notatek, a następnie rzuca gniewnym tonem:

– Czy możecie przestać mówić o moim długopisie? To strasznie pojebane?

Sekundę później jednak wybucha głośnym śmiechem, prowokując do tego także resztę grupy.

W tym samym czasie wciąż dumny z siebie Gabriel sięga moją rękę i układa ją sobie na kolanie. Potem... przesuwa po wnętrzu mojej dłoni długopisem.

Co do...?

Wyszarpuję palce z jego uścisku, spodziewając się najgorszego i...

MÓWIŁEM CI, ŻE ZMUSZĘ GO, ŻEBY SIĘ ZE MNĄ ZAMIENIŁ.

Widnieje zapisane na mojej skórze, a zaraz pod spodem... Znajduje się malutkie, koślawe serce.

Kurczę. 

 I jak tu złościć się na kogoś, kto potrafi wydobyć ze mnie całą moją miłość jednym ruchem długopisu?

THE LOVE BETWEEN USOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz