39

2.2K 164 17
                                    


STELLA

– I wtedy obudziłem się z koślawą bajkową myszą wytatuowaną na skroni. – Henry, blondyn z lokami sięgającymi do ramion, zbiera swoje czaderskie włosy w garść i przekrzywia głowę, by zademonstrować mi rysunek wyryty tuszem na boku twarzy.

Palcem rysuje coś na kształt gryzonia z wielkimi uszami, wywołując śmiech u wszystkich zgromadzonych przy ognisku. Siedząca obok niego blondynka, której imię wyleciało mi z pamięci, pociera kciukiem zarys nowego tatuażu swojego chłopaka, który niestety bezpowrotnie przykrył wspomnianą wcześniej myszkę z kreskówki.

Wielka szkoda moim zdaniem.

Arthur rozłożony na bujanym fotelu po mojej prawej pochyla się i razem z czterema innymi chłopakami wznosi toast za udany wybór tatuażu dla ich kumpla. Butelki z piwem uderzają u siebie dźwięcznie, a biedny Henry pozdrawia wszystkich środkowym palcem.

– To był Tom – tłumaczy Arthur przez śmiech. – Nie zdążyliśmy z Jerrym.

Henry krzywi się.

– Spieprzaj, dupku. – Szyjka butelki tkwiąca w jego dłoni kieruje się ku Arthurowi niczym nabita spluwa.

Niestety groźba traci na wartości, kiedy przechylone piwo zaczyna wylewać się prosto na kolana Henry'ego.

Przygrywam dolną wargę, by stłumić chichot.

– A ty nie masz żadnych śmiesznych tatuaży? – pytam mojego kolego.

Arthur zaprzecza ruchem głowy.

– Nie, ale... – Szybkim ruchem podnosi skraj koszulki, odsłaniając całe plecy.

Początkowo nie rozumiem, co chce mi pokazać, ale wtedy to zauważam. Blizna na jego plecach ma kształt...

O kurcze!

– Skąd ją masz? – pytam.

– Kot sąsiada.

Nie wytrzymuję i parskam śmiechem tak mocno, że prawie dławię się jedzonym właśnie chrupkim.

– Poważnie?

Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że to pazury kota dokonały tak... Artystycznych zadrapań.

– Agresywny skurczybyk. – żartuje Arthur. – Co ci przypomina?

A no...

– Chyba... – Mrużę oczy. – Motyla?

Słowo daję! Te ślady układają się w kształt skrzydła motyla! Co gorsza duża, blada blizna stanowczo odznacza się na opalonych plecach Arthura.

– No właśnie. – Arthur robi komiczną minę, udając rozpacz.

– Urocze. – Rozciągam usta w uśmiechu, ale zaraz moje spojrzenie trafia na niesamowity księżyc w pełni i z jakiegoś absurdalnego powodu ożywia tlący się we mnie smutek.

Pobyt nad jeziorem jest świetny, domek uroczy, cały z drewna, a lasy i polany rozciągające się dookoła mają w sobie coś kojącego, ale mimo to... moje uparte myśli co chwilę umykają gdzieś daleko.

Konkretnie do Gabriela.

Jeszcze wczoraj przed wyjazdem, dzwonił do mnie i pisał chyba ze sto razy, próbował nawet włamać mi się do sypialni przez balkon, dzisiaj jednak nie daje znaku życia.

Wiem, bo mam telefon na kolanach i sprawdzam go jak głupia regularnie co kwadrans.

Pewnie milczy, bo wściekł się o mój wyjazd z Arthurem. Wiedział, że planuję wyjechać dzień po jego urodzinach.

Jak gdyby to on miał powody do wściekłości, kiedy to mnie zadręczają okropne wizje tamtego wieczora.

– Gdzie masz buty?

– Zaraz je znajdę. Pomożesz mi się zapiąć? Sama nie dosięgnę.

W mojej głowie rozlegają się słowa, które zatrzymały mnie zszokowaną na korytarzu przed sypialnią Gabriela.

I jeszcze ten widok. Rozebrana Lucy i Gabriel pomagający się jej ubierać.

– Pośpiesz się – powiedział, zasuwając zamek jej sukienki. – Nie chcę, żeby Stella cię tu zastała.

Nie chciał, żebym ją tam zastała. Zupełnie, jakby bał się, że przyłapię ich na sekretnej schadzce.

Jeśli nic ich nie łączy, dlaczego do cholery zapinał jej tę pieprzoną sukienkę, a potem jak gdyby zapomniał o moim istnieniu wznosił z nią urodzinowy toast.

Czyżbym naprawdę była aż taka naiwna i ślepa, ufając mu?

A może powiedział prawdę i to wszystko to tylko kolejna pułapka Lucy?

Kompletnie nie wiem, w co mam wierzyć i co dalej robić. Nie chcę być jedną z tych idiotek, które jako jedynie nie miały pojęcia, że są tylko wygodną zabawką w rękach faceta, choć wiedział o tym cały cholerny świat.

Ale jeśli mówił prawdę i to ta manipulatora jest winna wtedy... okaże się, że jestem naprawdę beznadziejną dziewczyną i marnym wsparciem w trudnych chwilach.

Niech to!

– Wszystko gra? – Arthur ponownie stuka mnie w ramię, przywołując mnie do rzeczywistości.

Odrywam spojrzenie od błyszczącego na czarnym niebie księżyca i zwracam je na kolegę.

– Tak. – Nie, wcale nie. Właśnie przeżywam rozłam emocjonalny. – Dlaczego pytasz?

– Bo co chwilę odpływasz gdzieś myślami – mówi. – Mam zgadywać?

Nie, lepiej nie.

– Ja...

– Pokłóciłaś się z Gabrielem?

Brzmienie jego imienia mimowolnie spina wszystkie mięśnie w moim ciele.

– Tak – przyznaję cicho.

Arthur potakuje, wychylając łyk piwa.

– Ale wiesz, że on za tobą szaleje?

THE LOVE BETWEEN USOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz