GABRIEL
– Jak twój durny łeb? – Gdy tylko srebrne auto zatrzymuje się za linią mety, natychmiast uchylam drzwi... a raczej to, co z nich zostało w zgniecionym Subaru.
Piękne, szybkie, czarne cacko, które Jack zwykł nazywać; swoją malutką pumą, na rzecz dzikiego kociaka, teraz przypomina... górę cholernego złomu z wysokim połyskiem.
Jack wygrzebuje się z auta i staje niepewnie na nogach. Potrząsa głową, jak gdyby chcąc odpędzić oszołomienie, a potem uśmiecha się.
Uśmiecha się, świr. Mimo że ma połowę gęby zalaną krwią sączącą się rany na skroni.
– Rozbity, ale nie do końca – mruczy, ocierając twarz rękawem bluzy. Jego ciało chwieje się i w końcu opada do tyłu na porysowaną maskę samochodu.
Patrząc na niego nie wiem, czy powinienem zanieść się śmiechem, czy wzywać do niego karetkę.
– Piękna wywrotka – żartuję.
Ze swojego miejsca w tłumie obserwującym wyścig widziałem wszystko idealnie. Doskonale wypatrzyłem moment, kiedy zbyt opóźniona reakcja wyrzuci go z toru i rozpieprzy wóz.
Sukinsyn na szczęście, że nie umarł. Subaru koziołkowało cztery razy, jakby pchnięte łapą jakiejś przerośniętej bestii. Wgniecenia i rysy na karoserii rzeczywiście kojarzą się ze śladami szponów pieprzonego tyranozaura.
– Podziałało to, o czym mówiłeś przy hamowaniu – mówi Jack, przyjmując butelkę browara od jednej z półnagich dziewczyn wijących się w rytm muzyki puszczonej z furgonetki kawałek dalej. – Zrobię to znowu.
Wariat, przed chwilą prawie zaliczył zgon, a już robi plany na kolejną szaloną jazdę.
Wyszczerzam zęby w uśmiechu i macham do kolesia z tatuażem smoka na policzku, który zbiera zakłady i ustala kolejność wyścigów.
– Chcę jechać w następnych – wołam. – Kto ze mną?
Kilku chłopaków natychmiast odwraca ku mnie głowy z zainteresowaniem. Wśród tłumu zaczynają roznosić się wiwaty i dopingi.
Tak, jest tu sporo żółtodziobów, którzy słyszeli o mnie co nieco i marzą, by mnie pokonać. Znajdzie się też paru takich, którzy ścigali się ze mną nie raz i wciąż liczą, że mi dorównają. Na przykład Erick.
Z uśmiechem na ustach przeciskam się przez tłum do zaparkowanego mercedesa, ale nim zdołam chwycić za klamkę, ktoś chwyta mnie za ramię.
– Zwariowałeś? Nigdzie nie pojedziesz. – Rozlega się gniewny głos za moimi plecami. – Jesteś pijany.
A to dobre.
– Co ty tu robisz? – Obracam się ku niej, jednocześnie wyswobadzając bark z jej uścisku. – Wróciłaś, bo Arnold się nie spisał?
Miło, że wpadła, żeby mi pokibicować, ale wielka szkoda, że przerwała swoją małą schadzkę z Arthurem. Tym bardziej, że zrobiła to zupełnie niepotrzebnie, odkryłem już co najmniej setkę sposobów, jak uprzyjemnić sobie czas bez niej.
Stella przygląda mi się tą miną wkurzonego mopsa, którą kiedyś, w chuj dawno temu uważałem za uroczą.
– Wróciłam tu dla ciebie – mówi.
Wielkie słowa, pewnie chwyciłyby mnie za serce, gdyby mi go wcześniej nie wyrwała.
– Za późno – odpowiadam. – Teraz możesz spieprzać do swojego chłoptasia.
– To on mnie tutaj przysłał. Właściwie to trzyma za nas kciuki.
Wzruszające.
– Akurat. – Rechoczę, nie szczędząc kpiny. – Zgrywa bohatera, żeby łatwiej dostać się między twoje nogi.
Stella cofa się o krok, ale zaraz odzyskuje rezon i wygląda, jakby chciała mnie znokautować. Zbliża się, aż stajemy nos w nos, mogąc wdychać wzajemne oddechy.
– Nie odzywaj się do mnie w ten sposób.
Wyciągam rękę, by złapać jej smagany wiatrem kosmyk włosów i umieścić go za uchem.
– W ogóle nie planuję się do ciebie odzywać – mruczę. – Mam wyścigi w planach, wzywają mnie na start. – Ponowie okręcam się z zamiarem wpakowania się za kierownicę swojego wozu.
W przestrzeni rzeczywiście pobrzmiewa dzwonek przypominający dęcie w trąbę zwiastujący ostatnią chwilę na przygotowanie do wyścigu.
– Nigdzie nie idziesz. – Ten wkurwiający bachor odgradza mnie od drzwi, ustawiając się między mną, a autem.
Nie do wiary!
– Złaź mi z drogi – ostrzegam.
*****
Pojedzie czy nie pojedzie? 😎
CZYTASZ
THE LOVE BETWEEN US
Teen FictionOna oddała mu serce, ale on wciąż nie potrafił wyrzucić ze swojego innej dziewczyny. Kiedy Stella zaczyna wierzyć, że jej związek z Gabrielem pokonał już wszystkie przeszkody i przegnał dzielące ich dotąd sekrety, niespodziewanie do życia Gabriel...