Rozdział Trzydziesty Dziewiąty

1.6K 85 9
                                    

– Napisz do mnie, jak dolecisz – mówię w jego klatkę piersiową – i pamiętaj by wysyłać zdjęcia.

– To tylko tydzień – Kyle przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej.

– Musimy iść – Słyszę jego tatę za sobą.

Niechętnie odsuwam się do chłopaka, starając się by nie zacząć płakać przy nim. Kyle unosi moją twarz. Sunie wzrokiem, by po chwili nachylić się i pocałować mnie tak mocno, że brak mi oddechu, gdy się odsuwa.

– Tydzień i jestem z powrotem – Mówi w moje usta.

Kiwam głowa i zaczynam się cofać. Tata Kyla posyła mi promienny uśmiech, który odwzajemniam, choć mój jest mniej radosny. Odprowadzam ich do bramek, a później obserwuję, jak znikają w korytarzu.

Wracam do samochodu, nie śpiesząc się szczególnie. Kyle poleciał obejrzeć mieszkanie i miejsce swoje stażu we Włoszech. Przeprowadza się tam za miesiąc, od razu po zakończeniu roku. Jego tata pomógł mu załatwić praktyki, póki nie zacznie pierwszego roku studiów w Delft. Moje serce krzyczy z radości, gdy widzę jego uśmiech za każdym razem, gdy o tym wspomina, ale mam też swoją samolubną część siebie, która nie chce by Kyle wyjeżdżał. Boję się, co jego wyjazd będzie oznaczał dla naszego związku. Zerwałam z moim pierwszym chłopakiem, bo uznaliśmy, że nie ma sensy kontynuować relacji na odległość. Co, jeśli Kyle dojdzie do tego samego wniosku? We Włoszech Holandii jest tyle pięknych dziewczyn... 

Stop! Nie będę się porównywać. Raz sobie na to pozwoliłam i nie skończyło się najlepiej.

W szkole każdy żyje już albo wakacjami, albo wielkimi przeprowadzkami na studia. Do mojego wyjazdu zostały trzy miesiące, więc pakowanie to jeszcze nie mój problem.

Potwierdzenie przyjęcia do Columbii dostałam kilka tygodni temu. Kamień spadł mi z serca, gdy otwierałam wiadomość. Pracowałam zbyt ciężko, by jedna decyzja pogrzebała moje marzenie. Rodzice nie protestowali, gdy powiedziałam, gdzie zamierzam studiować. Liczyli, że jednak wybiorę Yale i pójdę w ich ślady, ale to nigdy nie było moje marzenie. Postawiłam na Columbii i na przeprowadzę do Nowego Jorku.

– Musimy sobie obiecać, że cały czas zostaniemy w kontakcie – Odzywa się Lydia, podczas obiadu na szkolnej stołówce.

– Oczywiście, że utrzymamy kontakt – Mówię pewnie – Nie pozbędziesz się mnie.

– Tego na pewno nie chce – Niespodziewanie odwraca się i przytula się do mojego boku. Uśmieję się, odwzajemniając jej uścisk. – Przyjaciółki na zawsze.

– Na zawsze – Powtarzam za nią.

Kyle, wraca w niedziele rano. Jadę do niego, jak tylko wysyła mi wiadomość, że za godzinę będzie w domu. Czekam w jego salonie, bawiąc się z Barclay'em. Gdy pojawia się w pomieszczeniu, puszczam się do niego biegiem. Łapie mnie i przyciąga do swojej piersi.

– Chodźmy do mnie – Mówi.

Kiwam głową i odsuwa się do niego. Idąc do jego pokoju, witam się z jego tatą, który pojawia się w korytarzu. Kyle, zamyka za nami drzwi i od razu atakuje mnie swoimi ustami. Ponosi mnie, a ja oplatam się nogami, wokoło jego talii. Przez cały tydzień, o tym marzyłam.

– Jak było we Włoszech – Pytam, gdy leżymy splatani w jego pościeli.

– Nie tak dobrze jak tutaj – Odpowiada z ustami na czubku moje głowy.

– Pytam na poważnie – Mówię, już mniej zrelaksowana.

– Było dobrze. Mieszkanie w centrum, praktyki będę mieć dwadzieścia minut od domu. Uczelnia też wygląda dobrze – Przekręca mnie tak, że teraz znajdę się pod nim – Myślałem o tym. O nas – zamieram, a on to wyczuwa. Posyła mi niepewny uśmiech – Pojedź tam ze mną. Na czas wakacji, zanim zaczniesz studia tutaj.

We Found LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz