65

1.7K 158 19
                                    


GABRIEL

Może nieco zbyt brutalnym ruchem otwieram drzwi do baru i wpadam do środka. Jak na złość moje oczy od razu zderzają się z wielkimi kolorowymi literami rozsypanymi na ścianie naprzeciwko. Głoszą one oczywiście: ZAPRASZAMY NA SPEED DATEING. Ale to nie to hasło rozpala do czerwoności jarzący się we mnie gniew lecz widniejące pod spodem: ZNAJDŹ SWOJĄ MIŁOŚC W KILKA MINUT!

Znajdź swoją miłość? Ktoś za kilka minut owszem znajdzie coś w sam raz dla siebie. I to będzie moja pięść.

Coraz bardziej rozdrażniony rozglądam się dookoła, aż mój wzrok trafia na stolik, przy którym siedzi Stella. I uzmysławiam sobie, że aż do tej pory liczyłem, że to wszystko okaże się jedynie wielkim łgarstwem.

A jednak. Jest tu. Siedzi tam obok jakiegoś kolesia ubranego po sztywniacku i aż tryska entuzjazmem, na to, co od niego słyszy.

A moja wściekłość rozpala się i rozpala.

Działając instynktownie, podchodzę do lady, za którą stoi uśmiechająca się sympatycznie blondynka.

– Ja też chcę wziąć udział – rzucam, ani na moment nie odrywając spojrzenia od stolika Stelli.

Kobieta za barem wygładza mankiet swojej czarnej marynarki i kiwa potakująco głową.

– Oczywiście, zapraszamy do stolika numer jeden. – Wychodzi zza lady i prowadzi mnie do początku kolejki. Wskazuje dłonią na wolne krzesło. – Przy każdym można spędzić pan sześć minut. Gdy zapali się czerwona lampka, należy przesiadać się zgodnie z numerkami. Na stolikach leżą pytania pomocnicze podtrzymujące rozmowę – wyjaśnia zasady tej durnej zabawy, a potem życzy nam udanego wieczoru i znika w tłumie innych wzywających ją gości.

Zgrzytając zębami, opadam na siedzenie i zerkam na dziewczynę czekającą już przy tym stoliku.

– Cześć, jestem Laura, a ty? – przedstawia się z wyciągniętą ponad blatem ręką.

– Gabriel. – Odpowiadam na jej uścisk i rzucam okiem na kartki poukładane obok przekąsek.

Co za bzdety. Kartki są zapełnione idiotycznymi, nudnymi pytaniami o marzenia, pragnienia, cele, a nawet pytania w stylu, jakim zwierzęciem chciałbyś być w innym życiu i dlaczego?

Bo ja wiem? Może rekinem. Mam już nawet kogoś, kogo mógłbym połknąć na kolację.

Moje spojrzenie po raz kolejny koncentruje się na Stelli i tym razem i ona przechyla głowę, by prześledzić szepczący wokół tłum. Zupełnie, jak gdyby wyczuła moją obecność, mój ciskający gromy, intensywny wzrok. I kiedy wreszcie nasze oczy się spotykają ona... uśmiecha się i macha do mnie.

Uśmiecha się i macha, kurwa! Jak do starego znajomego spotkanego przypadkiem po latach.

Co to, do diabła, ma być?

Stolik, przy którym siedzę, zaczyna niespodziewanie drżeć, a ja dopiero po chwili uświadamiam sobie, że zgniatam rogi blatu na tyle mocno, by wprawić go w ruch.

– Dlaczego zdecydowałeś się na szybkie randki? – Słyszę czyjś cichy głos.

Złość tryska moimi żyłami i rozgrzewa krew do tego stopnia, że z trudem przypominam sobie o mojej towarzyszce. To ładna dziewczyna, może ze dwa lata starsza ode mnie, z kolorowymi kolczykami mijającymi w obu jej ciemnych brwiach. A ponieważ wydaje się naprawdę miła, a ja nie jestem na tyle podły, żeby siedzieć tu i wykorzystywać ją, by tylko dopiec Stelli, skoro sam wiem, że mam zupełnie inny cel tej wycieczki, postanawiam być całkowicie szczery.

– Bo muszę porozmawiać z moją dziewczyną – oznajmiam.

Moją dziewczyną, którą za moment stad wyniosę. A jej kolegę z randki połamię w pół.

Brunetka naprzeciwko mnie cała się spina, a na jej czole pojawia się zmarszczka.

– Co?

– Wybacz, ale muszę spadać. Nie mam na to czasu. Życzę żebyś znalazła swoją miłość w kolejnych sześciu minutach. – A potem podnoszę się z miejsca i przemieszczam między stolikami, dopóki nie docieram do tego jednego, konkretnego. Gdy zatrzymuję się przy stoliku Stelli i tego niedługo martwego dupka, krzyżuję swobodnie ramiona na piersi. – Cześć – przemawiam do mojego nowego kumpla. Mój cień pada na jego krzesło, więc facet nie ma wyboru, musi oderwać swój wzrok od Stelli i spojrzeć na mnie.

– Eeee, cześć? – mówi.

Mam nieodparte wrażenie, że koleś ma zdecydowanie za dużo zębów. Gdybym wybił mu ze dwa siekacze, na pewno prezentowałby się o niebo lepiej.

Stella siedząca po mojej prawej zaczyna wiercić się na swoim stołku. Zagryza wargę z zaniepokojoną miną.

Kto wie, może zna mnie już na tyle, by odgadnąć tory, którymi biegną moje myśli. A może pomaga jej w tym moja pałająca żądzą mordu mina. Nieważne.

– Gabriel. Co ty wyprawiasz? – pyta.

Uśmiecham się do niej, ale nie uraczam odpowiedzią. Zamiast tego pochylam się nad jej randkowym kolegą.

– Tak się składa, że siedzisz przy stoliku z moją dziewczyną, a ja muszę z nią pilnie pogadać.–  Zaciskam palce na oparciu jego krzesła. – Byłbym wdzięczny, gdybyś zmienił stolik – dodaję.

I robię to wszystko na tyle spokojnie i grzecznie, że Stella powinna być mi naprawdę wdzięczna, za że powstrzymuję się od zachlapania krwią jej ślicznej i kurewsko wydekoltowanej sukienki, jaką włożyła na tę okazję.

– To twój facet? – Elegancik strzela wzrokiem między mną, a naburmuszoną Stellą niepewien, czy powinien wiać, czy zostać.

Wiej, stary. Wiej, jak najdalej stąd.

– To świr. – Stella poprawia opadające ramiączko jej sukienki i mruży na mnie ślepia. – Idź stąd.

A ja znowu tylko się do niej uśmiecham. I przysiągłbym, że gdy sięgam do kieszeni, by coś wyjąć, aż wstrzymuje oddech.

Mój mały, biedny, zupełnie niepotrzebnie podenerwowany bachor.

– Dam ci sto dolarów, jeśli się przesiądziesz. – Rzucam banknot na pusty talerz tego kutasa. Jednocześnie pochylam się nad nim jeszcze bardziej. – A jeśli tego nie zrobisz... – Wzruszam ramionami.

Chyba nie muszę tego tłumaczyć, nie?

– Gabriel, ani się waż! – Moja piękna dziewczyna aż podrywa się na swoim krześle. Widzę, jak jej paznokcie wrzynają się w kant drewnianego stolika i drą leżącą na nim papierową serwetkę.

– Nie chcesz wiedzieć, co będzie, jeśli się nie zgodzisz – ciągnę, ignorując jej wkurzenie. – W dzieciństwie oglądałem sporo Hulka i polubiłem rzucanie stolikami.

Na te słowa Stella tylko prycha pod nosem, ale chociaż na nią nie patrzę, mógłbym się założyć, że ma ochotę się uśmiechnąć. W końcu to ona sama mi to kiedyś powiedziała.

Sztywno ubrany facet jeszcze raz skaczę wzrokiem pomiędzy mną, a Stellą i w końcu decyduje, że nie warto ryzykować śmierci w męczarniach dla dziewczyny, którą zna sześć minut i podnosi się ze swojego miejsca.

Mądry koleś.

– Nie, zaczekaj. Nie musisz iść. Naprawdę. – Stella też wstaje. Dłonie ma zwinięte w pięści, jak gdyby była o sekundę od przeskoczenia stolika i rzucenia się na mnie. Kręci głową i krzywi się, gdy jej nowy kolega nie raczy jej już odpowiedzieć. Po prostu odchodzi i siada przy stoliku z numerem cztery. Oznacza to, że Stella zdążyła już zaliczyć dwie sześciominutowe szybkie randki, bo trzecią nieszczęśliwie jej przerwałem.

– Wielkie dzięki – wołam jeszcze do mojego nowego kumpla, sprawiając, że Stella syczy na mnie niczym kociak wrzucony do psiej budy. – To co? Startujemy? Mamy sześć minut. – Wduszam przycisk na ustawionym na stoliku stoperze, szczerząc zęby w zwycięskim uśmiechu.  

THE LOVE BETWEEN USOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz