66

2.5K 206 28
                                    


GABRIEL

– Dlaczego to robisz? – pyta rozsierdzona. – Czemu mi to robisz? Czy to dla ciebie jakaś porąbana gra? – Jej głos cichnie niespodziewanie, jak gdyby od zbyt wielkiego zmęczenia, a gdy spuszcza wzrok na swoje zaciśnięte dłonie, również cała moja wściekłość gdzieś się rozmywa.

Jasne, wkurza mnie, że zrobiła coś takiego. Że tu przyszła, ale to moja wina. To ja ją do tego pchnąłem, raniąc ją tak bardzo, że w przypływie bezradności, nie wiedziała, jak sobie z tym poradzić. Jak stłumić to cierpienie, które jej zadałem i przekształcić je w coś innego.

– Nie – odpowiadam najdelikatniej jak potrafię.

W końcu Stella spogląda na mnie spod rzęs.

– Czym ja dla ciebie jestem? – chrypi. – Kolejnym sposobem na rozrywkę?

Moje serce przygniata coś ciężkiego, twardego i kurewsko ostrego.

Tnącego.

– Wszystkim

– Co?

Błyskawicznie sięgam przez stół i łapię jej rozszarpującą na małe kawałki serwetkę dłoń w swoją.

– Jesteś dla mnie wszystkim – zaczynam. – Powodem, dla którego biorę każdy kolejny oddech. Dla ciebie chcę być lepszym człowiekiem. Nienawidzę tego, że nie jestem dla ciebie dość dobry. Te wszystkie pojebane rzeczy, w których tkwię... – Urywam, mocniej ściskając jej drżące palce. – Ale próbuję z nimi wygrać tylko dla ciebie.

To cała prawda. Gdyby nie ona... nie wiem, czy bym sobie nie odpuścił. Czy miałbym siłę i chęci do walki? Czy w ogóle widziałbym w tym jakiś cel? Tylko dla niej to znoszę. Dla niej jestem gotowy stanąć na drodze samemu diabłu i wygrać. Choćbym musiał grać nieczysto, oszukiwać, krwawić...

– Kiepsko ci idzie – mówi i zabiera rękę z mojego uchwytu.

Ten jeden ruch boli mnie bardziej, niż mogłaby to kiedykolwiek pojąć,

– Wiem, ale gdyby nie ty, nawet bym nie walczył. – Zmuszam się do wyrównania oddechu i rozluźnienia mięśni. – Poddałbym się.

– Dla mnie chodzisz na randki z Lucy?

Randki... Tamto zdjęcie... Niech to szlag.

Nie mogę jej teraz tego wszystkiego wyjaśnić. Mam za mało czasu, a to jest miejsce publiczne. Mogą mnie obserwować.

Mogą obserwować ją.

Chryste, kurwa, ja pierdolę! W ogóle nie powinienem był tu przychodzić. Zbliżać się do niej.

Gdy już otwieram usta, by coś powiedzieć, rozlega się alarm oznajmiający koniec czasu naszej sześciominutowej randki.

Stella piorunuje wzrokiem zegarek w tak uroczy sposób, że prawie mam ochotę się roześmiać.

– To wszystko nie jest tak, jak myślisz. Musisz mi zaufać. – Ponownie sięgam przez stół, by przesunąć kciukiem po grzbiecie jej dłoni. – Dać szansę to wszystko naprawić.

Stella kręci głową. Wolą ręką sięga, by po raz kolejny poprawić to durne opadające ramiączko jej sukienki, a ja robię, co w mojej mocy, żeby nie zastanawiać się, ile razy to cholerstwo opadło już tego wieczora... w towarzystwie jej nowych szybkorandkowych kolegów.

By nie zastanawiać się, do czego to opadające ramiączko mogło prowokować ich sprośne umysły.

Ta sukienka... ta pieprzona sukienka, obcisła, z dekoltem sięgającym swoim końcem niemal do je pępka powinna być surowo zakazana. Nikt poza mną nie powinien nigdy oglądać jej takiej pięknej i seksownej i samo to sprawia, że mam ochotę wynieść ją stąd przerzuconą przez ramię, ale nie mogę... Nie mogę.

– Kolejną? – Słyszę jej głos z kpiącą nutą, gdy wciąż próbuję odnaleźć w sobie resztki rozsądku. – Chyba przekroczyłeś już limit. Przykro mi.

Szlag by to.

– Nie powinienem tu przychodzić i cię narażać. Nie powinni widzieć nas razem. – Zerkam na zegarek na swoim nadgarstku, a potem mimowolnie śledzę ulice ciągnące się za oknami baru.

Nie zauważam w tłumie dwóch znienawidzonych twarzy, ale to nic nie znaczy.

– Kto?

Muszę stąd iść. Teraz.

Po raz ostatni pozwalam sobie na wodzenie wzrokiem po jej twarzy, nie ukrywając uczuć, jakie topią mnie od środka. Miłości, żalu, tęsknoty, wściekłości, rozpaczy, bezradności...

– Nie mogłem znieść, że jesteś tutaj z innym i wierzysz, że ja... – Milknę, zanim powiem zbyt wiele i już nie będę w stanie się zatrzymać. – Dziś w nocy, czekaj na mnie, nie zamykaj okna. Wszystko ci powiem – proszę już podnosząc się z krzesła.

Nie mogę tu z nią zostać.

Ale Stella też się podnosi.

– Powiedz mi teraz. – Łapie mnie za rękę. W jej tęczówkach dostrzegam błysk troski i zmartwienia. – Proszę cię.

Zmuszam się do cofnięcia wyrwania dłoni, pozostawiając w jej palcach zmiętą przeze mnie serwetkę.

– W nocy. – Obiecuję. – Muszę iść.

Tak bardzo pragnę pochylić się i ją pocałować, odejście od niej bez tego wydaje się niczym odcięcie moich płuc od niezbędnego mi tlenu, ale szybkim krokiem przemieszczam się między stolikami i wypadam na zewnątrz.

Nie pozwalam sobie na obejrzenie się za siebie, by sprawdzić, czy Stella zauważyła napis na serwetce, którą wcisnąłem w jej dłoń, czy też po prostu wyrzuciła ją do kosza. Mam jednak nadzieję, że znalazła czekające na nią słowa:

Robię to wszystko dla Ciebie. A zaraz obok rysunek małego, koślawego serca, z powodu, których zawsze mi dokucza.

Jeszcze tylko kilkanaście godzin...  

*****

Jesteście gotowi na to, co ma nadejść? 😎

Kolorowych snów ❤️

THE LOVE BETWEEN USOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz