69

2.6K 199 22
                                    

STELLA

Pożar?

Początkowo to słowo brzmi tak obco w moim zalęknionym umyśle, że nie potrafię pojąć, co właśnie usłyszałam.

– Co? – Szarpię się, zmuszając go, by się ode mnie odsunął. – Ty... Ty... sukinsynu! Mogliśmy tam zginąć!

Ale ten cholerny drań tylko wzrusza niedbale ramionami.

– Mogliście też nam nie odmawiać. – Poprawia węzeł swojego czarnego krawata i wraca do spoglądania na tablet.

– I mam uwierzyć, że po wyścigach po prostu mnie wypuścicie i znikniecie?

– Wierzę, że jesteś wystarczająco inteligentna, by milczeć – mruczy. – Zresztą Gabriel nie pozwoli ci mówić.

– Dlaczego?

Co jeszcze na niego mają? Czym trzymają go w szachu?

– Bo nie chciałby cię stracić tak jak stracił swojego ojca. – Granatowe oczy wwiercają się we mnie na ułamek sekundy i ponownie opadają na ekran. – Kolejna śmierć na jego sumieniu by go wykończyła.

Co takiego?

Niewidzialny węzeł oplata się wokół mnie niczym pieprzony boa dusiciel. Jego słowa... Jego słowa odbijają się echem od ścian celi, gdy na niepokojąco długą chwilę zapominam, jak zaczerpnąć oddechu.

– To wy zabiliście jego ojca? – charczę.

Tego... nie raczyłam przypuszczać nawet w najgorszych scenariuszach. Pożar? Choć odkrycie, że to ich sprawka, zaskoczyło mnie, mogłam się tego spodziewać, ale to... Śmierć. Zabójstwo.

Usiłuję przypomnieć sobie wszystko, co kiedykolwiek wyznał mi Gabriel na temat swojego ojca. Biznes, problemy finansowe. Hazard i długi. Jego ojciec został zastrzelony za te długi po tym jak niczego nieświadomy Gabriel zabrał tamte pieniądze.

Zabiłem mojego ojca, Stella.

Nie. To oni go zabili. Ścierwa! Mordercy!

– Ja jestem człowiekiem honoru i kiedy ktoś nie dotrzymuje danego mi słowa... – Sukinsyn wykonuje gest parodiujący przystawianie pistoletu do skroni – Nie dostaje drugiej szansy, żeby naprawić swój błąd.

– Morderca! – wrzeszczę na całe gardło.

Morderca.

Odkrycie tej drastycznej prawdy sprawia, że cały mój strach przekształca się w gniew, potężną wściekłość. Mam ochotę rozszarpać siedzącego przede mną mężczyznę... potwora na strzępy.

A wtedy on przykuca przy mnie i cmoka potępiająco.

– Nie, nie nie. – Ujmuje palcami mój podbródek. – Nie mów tak. – W jego tonie pobrzmiewa ostrzeżenie, ale mam to gdzieś.

– Nie dotykaj mnie! – syczę i szarpię głowę w tył, by uwolnić się od uchwytu jego splamionej krwią dłoni.

Morderca obdarza mnie kolejnym uśmiechem, a w jego oczach coś się zapala.

– Waleczna – przemawia. – Podoba mi się. Może napijesz się ze mną? – Podnosi się, by uchylić blokujące ucieczkę drzwi. Gdy odwraca się ponownie w moim kierunku w jednej ręce wciąż trzyma tablet, a w drugiej ma już butelkę z bursztynowym alkoholem. Wyciąga ją ku mnie, jakby oczekiwał, że rzeczywiście się poczęstuję.

– Nie

– Utrudniasz mi bycie gentlemanem. – Ale cofa butelkę, zdejmuje z niej korek i sam upija łyk burbona.

– Wypuść mnie stąd. – Chyba po raz setny w ciągu ostatniego kwadransa próbuję uwolnić się z zasupłanego sznura. Bezskutecznie. – Gabriel na pewno wygra...

– W takim razie nie masz się, o co martwić – wtrąca, nie dając mi dokończyć – Siedź tu i po prostu dotrzymuj mi towarzystwa. – Macha butelką w geście toastu i sączy kolejny haust prosto ze szklanego gwinta.

– Gdzie on jest?

Mężczyzna ociera spływającą mu kącikiem ust kroplę alkoholu.

– Właściwie pytanie brzmi, gdzie my jesteśmy.

Co to znaczy? Gdzie jesteśmy?

Już mam o to zapytać, ale wtedy z głośników tabletu roznosi się nieznajomy głos.

– Widzę go – obwieszcza ktoś. – Na razie wszystko zgodnie z planem.

Widzą go? Gabriela?

Zamieram niezdolna do choćby najmniejszego ruchu.

– Przysięgnij, że nikt go nie skrzywdzi – proszę łamiącym się głosem.

Rozparty na krześle mężczyzna zakręca butelką, sprawiając, że brunatny alkohol zaczyna się kołysać.

– To urocze, że martwisz się o niego zamiast o siebie. – Przesuwa palcem po wyświetlaczu. – Niewygodnie? – dodaje, dostrzegając moją ponowną próbę walki z więzami.

Nienawidzę jego kpiącej miny i ledwo udaje mi się powstrzymać, by nie napluć mu w tę zadowoloną gębę.

– Tak, skoro jesteś takim gentlemanem, może mnie rozwiążesz.

– Niestety odmawiam. – Zaprzecza ruchem głowy. – Gotowa przywitać się z ukochanym? – Okręca tablet w dłoniach tak, że teraz to ja widzę wszystko, co rozgrywa się na ekranie.

Ktoś niosący go przeciska się przez hałaśliwy tłum ludzi. W tle słyszę dudnienie muzyki i...

– Gabriel... – szepczę bezwiednie.

Dostrzegam go w oddali stojącego przy jednym z samochodów. Odwrócony tyłem obserwuje coś, czego nie mogę zobaczyć.

Na jego widok coś we mnie łamie się z trzaskiem. Niemal wydaje mi się, że gdybym mogła wyswobodzić się ze sznurów, zdołałabym go dotknąć, przytulić.

– Cześć stary. – Zza tafli łez oglądam, jak niosący tablet mężczyzna łapie Gabriela za ramię. – Mam dla ciebie prezent – oznajmia.

Gabriel obraca się w jego stronę i...

Och, Boże, nie mogę tego znieść.

Kochanie, tak mi przykro.

Nie daję rady.

Boże, proszę, pomóż nam...

******

I co Wy na taki rozwój akcji? Spodziewaliście się tego? 😎

Co teraz zrobi Gabriel? 

Uf, mamy za sobą mniej więcej 3/4 książki. Jak to wszystko się skończy? 🤔

THE LOVE BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz