74

3.1K 211 33
                                    


STELLA

Gdy próbuję uchylić powieki, moim ciałem wstrząsa bolesny spazm. Przesuwam dłońmi po chłodnej szorstkiej nawierzchni, a coś zimnego kapie mi na twarz. Kropla za kroplą, powoli.

Co to za cholerstwo?

Czekam i czekam, wciąż walcząc z ociężałością powiek, aż wreszcie po kilku minutach, udaje mi się otworzyć oczy. Moje zamglone spojrzenie trafi na wirującą taflę ciemności. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że patrzę w nocne, pozbawione gwiazd niebo, a to, co moczy mi policzki to strugi chłodnego deszczu.

Jestem na zewnątrz. I nie jestem związana.

– C... co? – Prędko przekręcam się na bok, chcąc wstać z mokrej, jak się okazuje ulicy, na której ci sukinsyni musieli nas wyrzucić i wtedy zauważam jego. – Gabriel?!

Leży na poboczu nieprzytomny i nieruchomy, jakby...

Nie. Nie. Nie.

Zaciskając zęby, zbieram w sobie siły, by przezwyciężyć krążące w moim organizmie świństwo i zaczynam się poruszać. Pełzam po asfalcie jeszcze zbyt oszołomiona, by móc tak po prostu wstać, ale mam to gdzieś. Muszę się do niego zbliżyć. Muszę sprawdzić, czy...

Kiedy się nad nim pochylam, mój żołądek ściska się z przerażenia. Jego twarz... jest cała zalana krwią.

– Obudź się, proszę – dyszę, dotykając delikatnie jego policzka. – Słyszysz mnie? Masz się natychmiast obudzić!

Obudź się! Obudź się.

Przesuwam opuszkami po jego szczęce, próbując zetrzeć ślady krwi.

Jezu, jest tak wiele krwi...

Nie potrafię zmusić się do zaczerpnięcia kolejnego oddechu, kiedy rozedrganą dłonią sięgam do boku jego szyi, chcąc poczuć puls.

– Stella? – Jego ochrypnięty, obcobrzmiący głos sprawia, że aż podskakuję, ale zaraz doznaję tak wielkiej ulgi, że pragnę się rozpłakać.

– Tak, jestem tu. – Przyciskam usta do rozcięcia na jego skroni. – Otwórz oczy, spójrz na mnie. Musisz na mnie spojrzeć.

Proszę, nie mogę cię stracić. Proszę.

Gabriel kręci głową na boki i wyrzuca z siebie całą wiązankę koszmarnych przekleństw.

– Co jest, kurwa? – buczy z grymasem cierpienia wyrytym na obliczu.

I gdyby nie fakt, że umieram ze zmartwienia, pewnie bym się zaśmiała. Bluzga z takim oburzeniem.

– Wezwę pogotowie. Mam telefon – mówię i sięgam po komórkę do ukrytej kieszeni. – Stłuczony, ale działa. – Gdy przeciągam palcem po ekranie, ten rozświetla się na wciąż uruchomionym dyktafonie.

Niesamowite. Nie znaleźli go.

Pośpiesznie zapisuję nagranie, bojąc się, że popękana szybka może sugerować niechybne padnięcie sprzętu.

Gdy już zaczynam wyciskać na klawiaturze numer alarmowy, na mój nadgarstek opada ręka Gabriela.

– Nie, nie dzwoń. – Przekręca się na bok, a potem przyklęka, pocierając drugą dłonią oblepioną krwią szczękę. – Dam sobie radę.

Nie mówiłby tak, gdyby mógł ujrzeć swoje odbicie w lustrze.

– Pobili cię. – Mój głos się załamuje i przechodzi w łkanie. – Jesteś ranny i krwawisz. Musisz iść do szpitala.

THE LOVE BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz