75

2.2K 168 27
                                    


GABRIEL

– Boli? – pyta Stella chyba po raz dziesiąty w ciągu ostatnich pięciu minut.

Jak tylko przekroczyliśmy próg mojego domu, natychmiast posadziła mnie na kanapie w salonie i przeistoczyła się w pielęgniarkę z piekła rodem.

Choć wciąż niebywale seksowną, muszę przyznać.

Teraz doprowadza mnie do szału, skacząc wokół mnie, jak gdybym miał w każdej chwili paść trupem u jej stóp.

Mała nadopiekuńcza maruda. Jeśli jej nie powstrzymam, niedługo okręci mnie tymi bandażami niczym cholerną mumię.

Gdy wyciąga rękę, by nakleić plaster na rozcięcie w mojej brwi, szybko pochylam się i cmokam ją w usta.

– Już mniej – mruczę. – Spróbuj jeszcze raz.

Moja seksowna pielęgniarka nadyma gniewnie policzki.

– Chyba faktycznie nic ci nie jest. – Popycha mnie, aż moje plecy dotykają oparcia kanapy. – Siedź grzecznie, na razie żadnych bezeceństw.

Widać nie zna się do końca na leczeniu. Jestem całkiem pewien, że kilka niewinnych bezeceństw zdziałałoby cuda dla mojego obolałego ciała.

– Opatrujesz mnie bardzo fachowo. Gdybyś jeszcze włożyła strój ponętnej pani doktor... – Zniżam zmysłowo głos, a potem wyrzucam z siebie grad bluzgów. Bo ten bachor chlusta mi środkiem odkażającym prosto w ranę na torsie. – Auu, za co?

– Pobiło cię trzech napakowanych goryli, a ty wciąż myślisz o jednym.

Okej, może poniekąd, ale...

– Bo jesteś piękna.

Stella parska nieco zdławionym śmiechem.

– Wyglądam okropnie. – Spogląda na swoją ubrudzoną i podartą sukienkę, a potem potyka własnego policzka, brudząc opuszkę odrobiną błota. – Nawet na twarzy mam...

Niespodziewanym szarpnięciem, pociągam ją na swoje kolana, przerywając jej tyradę o rzekomo tragicznym wyglądzie. Opada w moje objęcia bez większego oporu. Uśmiecha się, zaciskając palce na moim bicepsie, a następnie wiedzie nimi w dół wzdłuż jednego z wyrytych tam tatuaży.

– Nigdy nie wyglądałaś piękniej niż teraz – mówię. – Przepraszam cię. – Moje oczy znowu instynktownie biegną do nacięcia na jej policzku. Jest na tyle głębokie, że na pewno zostanie blizna. Naznaczyli ją na zawsze.

Przeze mnie.

– Gabriel. – Stella ujmuje mnie za policzki, gdy usiłuję gapić się w przestrzeń, zamiast w jej przepełnione miłością spojrzenie. Teraz wyjątkowo trudno jest mi je znieść. – Hej, nie obwiniam cię. Tobie też nie wolno tego robić.

Przeciwnie, to jej nie wolno mnie bez końca usprawiedliwiać.

Spójrzmy prawdzie w oczy bez różowych okularów. Zanim mnie poznała, miała świetne życie, w którym największym problemem było zdecydować, którym spośród kilkunastu jej kolorowych długopisów rozwiązać aktualne zadanie domowe.

A teraz? Jej codzienność przysypują gruzy sprowadzanych przeze mnie nieszczęść. Jedno za drugim.

Pozwalam jej zajrzeć mi w oczy, a potem unoszę dłoń, by obrysować kciukiem kontur jej warg.

– Próbowałem...Przysięgam, że próbowałem trzymać cię z dala od tego – zaczynam. – Oni... wytłumaczę ci...

Jednak zamiast słów wyjaśnień, w mojej krtani narasta wściekły warkot. Obrazy tego, co stało się zaledwie kilka godzin wcześniej wciąż i wciąż uderzają o mój umysł, od nowa rozbudzając mój gniew.

– Nie musisz, wszystko mi powiedzieli. Zabili twojego ojca. Robiłeś, co musiałeś, żeby mnie chronić.

– Ale nie ochroniłem.

– Tak, ochroniłeś. – zaprzecza zaciekle, przesuwając wacikiem wzdłuż mojej szczęki, by zebrać resztki zaschniętej krwi. – Ryzykowałeś życie w zabójczym wyścigu, żeby mnie uratować. – Kiedy próbuję się odsunąć, wspiera czoło na moim. – Przyszedłeś po mnie prosto w ręce morderców, choć nie musiałeś. Wielu by tego nie zrobiło.

– Nie daruje im tego – przysięgam.

Najchętniej wydusiłbym z nich wszystkich życie, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, być może już jutro dostanę to, czego potrzebuję, żeby ich pokonać.

– Cicho. – Miękki głos Stelli ociera się o moje ucho. – Dziękuję. Za wszystko. – Jej ciepłe usta całują oba kąciki moich warg, a następnie każde skaleczenie szpecące moją twarz.

Tyle czułości, że moje serce... moje pieprzone serce prawie eksploduje mi w piersi.

– Wiesz, jak bardzo cię kocham? – Naśladując jej gesty, składam pocałunek na rozcięciu jej policzka. – Ile bym dla ciebie zrobił? – Sunę ustami wzdłuż jej szczęki, aż do szyi, z satysfakcją wsłuchując się w jej przyspieszający oddech.

– Zaczekaj. – Powstrzymuje mnie, cofając się lekko. – Nie powinniśmy. Krwawisz. 

THE LOVE BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz