15. Ogrodnik

2.9K 33 12
                                    

Byłam świeżo upieczoną maturzystką, której udało się znaleźć pracę dorywczą na letni sezon.

Miałam wykonywać lekkie prace ogrodowe u klienta firmy. W zależności od tego co trzeba było zrobić, miałam na to cały dzień.

Przydzielono mnie do nieznanego mi klienta. Jedyne co wiedziałam, to to, że w domu mieszka kobieta, której przez większość czasu nie ma, więc nie powinnam jej spotkać. I że miała duży ogród.

Zadania jakie miałam wykonywać były ustalane przez właścicielkę posiadłości. To ona zgłaszała firmie, co jest do zrobienia, a oni przekazywali to mi.

Przycinanie krzewów ozdobnych, drzew, podlewanie kwiatów, koszenie trawy, odmalowanie altanki.

Zaczynał się lipiec. Pracowałam przy tym domu już drugi miesiąc, a właścicielki nie widziałam ani razu.

Wynikało to z tego, że pracowała? Była na wyjeździe? Nie wychodziła z domu w godzinach mojej pracy? Albo na odwrót, że właśnie w nich opuszczała dom?

Miałam się tego nigdy nie dowiedzieć.

Dzisiejszego dnia, jak zawsze rano, dostałam informację, co mam do zrobienia.

Malowanie huśtawki i koszenie trawy.

Czyli cały dzień na słońcu, w upale trzydziestu dwóch stopni. Westchnęłam i zaczęłam się szykować.

Spodenki, stanik sportowy i jakaś zwiewna koszulka tylko na moment. Klapki, bo na całe buty za gorąco, a pewnie i tak skończę boso. W kuchni przygotowałam sobie jedzenie, a do termosu zalałam herbatę na zimno i dodałam kostki lodu, by trzymało zimno. Dodatkowo wzięłam jeszcze butelkę wody, czapkę z daszkiem i krem by mi pleców nie spaliło.

Wsiadłam w auto i po pół godzinie byłam na miejscu. Dochodziła dziewiąta rano, więc zdziwiłam się widząc nieznany samochód na podjeździe.

Nie przejmując się tym za bardzo, poszłam na tył ogrodu. Przy werandzie zostałam miło zaskoczona, mianowicie stała tu mała lodówka, do której włożyłam wodę z jedzeniem. Zdjęłam koszulkę, nasmarowałam plecy, włosy związałam w kok i schowałam pod czapkę. Do uszu włożyłam słuchawki i odpaliłam playlistę w telefonie, ubrałam rękawiczki robocze i podeszłam pod huśtawkę.

Czas leciał szybko, a wrażenie, że ktoś mnie obserwuje stawało się nieznośne.

Gdy minęło południe, huśtawka była cała pomalowana. Zimna herbata w termosie szybko się skończyła, a woda nie zdążyła schłodzić. Zjadłam przygotowany posiłek i zaczęłam mentalnie przygotowywać się do najgorszego.

Upiłam łyk wody i odrobinę wylałam na dłoń, by przemyć twarz. Nie mogłam wchodzić do domu klienta bez jego zgody.

Westchnęłam zrezygnowana i wstałam, udając się po kosiarkę. Później zatraciłam się w koszeniu. Pot lał się ze mnie ciurkiem. Gdy przód posiadłości był ogarnięty, przejechałam na tył. I tam kolejne zdziwienie. Na werandzie stała mrożona kawa.

"Krótka przerwa na kawę nie zaszkodzi" - pisało na karteczce obok kubka

Nie zastanawiając się długo, usiadłam w cieniu werandy i napiłam się. Prawie jęknęłam z rozkoszy zimnego napoju. Po wypiciu kontynuowałam pracę.

Kończąc, byłam cała w kurzu, pyle i momentami w trawie. Wszystko się do mnie kleiło przez pot. Dodatkowo dłonie miałam ubrodzone jeszcze farbą. Schowawszy wszytko podeszłam się napić wody i z rozpaczą ogarnęłam, że zapomniałam jej schować do lodówki.

Nie nadawała się do picia. Przepłukałam usta i wyplułam na trawnik. Następnie polałam dłonie i znów przetarłam twarz jak ostatnio.

- Może chciałabyś się odświeżyć? - zamarłam słysząc głos za mną.

Let me see this | One shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz