Sophia
Dzisiaj pierwszy raz w życiu świadomie wagaruję i opuszczam lekcje. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Zgodziłam się zostać z Ravencroftem w jego domu. Tak, w jego domu. Zamknięci w jednym budynku na obrzeżach miasta, bez karetki i medyków, straży pożarnej czy policyjnego radiowozu u bram posiadłości, gotowych zainterweniować, gdyby nagle jedno z nas zapragnęło przyśpieszyć pogrzeb tego drugiego.
Jeszcze się nie pozabijaliśmy. Trzeba to podkreślić, ponieważ uważam to za nasz wspólny sukces. Nie licząc kilku wybuchów irytacji Ashera, gdy po raz kolejny nie potrafiłam wyznaczyć maksimum funkcji i narysować wykresu oraz moich gróźb wypowiadanych na głos pod jego adresem, gdy wzburzony wstawał od stołu i musiał rozchodzić mój ujemny poziom wiedzy, mogę z całą pewnością przyznać, że zachowywaliśmy się grzecznie.
Grzecznie, jak na nas i nasze wybuchowe charaktery, które skonfrontowane ze sobą potrafią siać jedynie spustoszenie.
Sama jeszcze w to nie dowierzam, mimo że siedzimy wspólnie w jego salonie już czwartą godzinę i poświęcamy uwagę zadaniom, które dzisiaj planowała przerobić z nami na lekcji Wiedźma.
Przekupił mnie wizją darmowych korków. Jeżeli chodzi o moją edukację, to pieniądze nigdy nie miały większego znaczenia. Tata zawsze powtarzał, że jeżeli mam problem z jakimś zagadnieniem przerabianym w szkole, to jest w stanie opłacić zajęcia pozalekcyjne bez względu na cenę, z najlepszymi praktykami w danej dziedzinie, bylebym na bieżąco radziła sobie z materiałem. Mogłam mieć najlepszych korepetytorów, to prawda, ale tylko głupiec nie wykorzystałby tej rzadkiej okazji, jaką niewątpliwie jest skorzystanie z geniuszu Ashera Ravencrofta.
Może i krzywię się na samą myśl o tym, że przyznaję sama przed sobą, że ten chłopak jest bezkonkurencyjny, jeżeli chodzi o liczby i umiejętność analitycznego myślenia, lecz tak właśnie jest. Żaden z uczniów w Abbey nie jest w stanie mu dorównać w tej dziedzinie, w tym i ja. Poza tym o jego geniuszu świadczy również to, że jest ulubieńcem Wiedźmy, a ona nie wybiera sobie na pupilka byle kogo. W zasadzie ona nigdy tego nie robi, lecz nie mogła oprzeć się wiedzy, jaką posiada Ravencroft i zrobiła odstępstwo od reguły dla chłopaka, który z miną, jakby mu się nie chciało policzy jej równanie sposobem, którego uczą dopiero na studiach.
Ruth Marshall bardziej skłonna jest do wybierania sobie ofiar na swoją czarną listę, do których w pierwszej kolejności należę ja i Hayden Blackwell, ponieważ nieustannie błaźnimy się pod tablicą i czasami niefortunnie zdarzy nam się wymyślić na sprawdzianie, jakiś wzór, który w ogóle nie istnieje i policzyć nim całe zadanie. Co najgorsze, zawsze, gdy już dojdzie z naszej strony do tych twórczych aktów, cieszymy się, jak głupi, że poradziliśmy sobie dobrze na sprawdzianie, do momentu aż Marshall uświadomi nas w tym, że z braku wiedzy dopisujemy sobie w rozwiązaniach losowe liczby, naiwnie myśląc, że to dobry wynik.
– Koniec. Kończymy na dzisiaj – Ravencroft zamyka zeszyt, w którym przed chwilą rysowałam po raz dziesiąty ten sam wykres funkcji, aby po chwili rzucić nim o ścianę naprzeciwko.
Aż podnoszę się z miejsca na ten niespodziewany i chamski gest.
– Ale co ty robisz? Pogięło cię? Mogłeś przynajmniej dać mi skończyć to rysować! – oburzam się.
– Przez tłumaczenie ci podstaw, których uczą w podstawówce, zaczynam mieć wątpliwości, czy aby na pewno jeden dodać dwa, to kurwa trzy.
– No już nie rób ze mnie takiej idiotki – protestuję, gdy czarnowłosy również podnosi się z krzesła. Staję z nim twarzą w twarz, choć bardziej staję twarzą w twarz z jego klatką piersiową ze względu na naszą różnicę wzrostu i zaczynam mierzyć go wściekle od góry do dołu.
CZYTASZ
Fake Closeness / Revealed #1
RomanceNie mógł jej mieć, więc zrobił wszystko, by go znienawidziła. Ponieważ wierzył, że żadne z ludzkich uczuć swoją siłą nie może równać się nienawiści. Godna jej wydawała mu się tylko miłość, lecz ona nie mogła go pokochać. Nie, gdy oznaczało to dla ni...