21

4.8K 296 36
                                    

*Rose's Pov*

Justin nadal patrzył na mnie z niedowierzaniem, że mogłam coś takiego powiedzieć. Wstałam z łóżka i zaczęłam ściągać z siebie sukienkę, a po chwili zostałam w samej bieliźnie. Podeszłam do Justin'a i oplotłam swoje ręce wokół jego szyi, a usta umieściłam na jego szyi.
-Cholera Rose.-zaczął jęczeć, a po chwili podniósł mnie i położył na łóżku, a sam się ode mnie oddalił. Skrzywiłam się.
-Skrzywdzę cię Rose.-powiedział stojąc już w drzwiach.-A ja tego nie chce.-wyszedł zostawiając mnie samą. Westchnęłam i zamknęłam oczy po czym zasnęłam.

***

23 lipca 2014 rok

Otworzyłam swoje zaspane oczy, a po chwili poczułam silny ból głowy. Jęknęłam i powoli się podniosłam. Zaczęłam przypominać sobie co stało się wczoraj. W duchu przeklęłam się, co Justin może teraz o mnie myśleć? Nagle otworzyłam szeroko oczy i zaczęłam rozglądać się dookoła przypominając sobie gdzie jestem. Na stoliku były tabletki na ból głowy i woda. Wzięłam je po czym szybko wstałam z łóżka. Na krześle leżały ubrania przygotowane dla mnie. Założyłam je i wyszłam z pokoju doskonale pamiętając gdzie znajdował się salon. Wchodząc tam usłyszałam jak Justin gra na pianinie. Schowałem się za ścianą i zaczęłam się wsłuchiwać. Grał cudownie. Po chwili wyszłam zza ściany, a on przestał grać i na mnie spojrzał.
-Nie boli cię głowa?-zakpił, a jego wyraz twarzy był surowy.
-Przepraszam? A ty kim jesteś żeby urządzać mi awantury o picie? Bo to nie jest dozwolone, a seks to już co innego?-spytałam zła, a wtedy on znalazł się w ułamku sekundy obok i przytrzasnął mnie do ściany.
-Jesteś kurwa moja i nie chcę żebyś piła to gówno!-warknął.
-Nie jestem twoja!-krzyknęłam, a on się zaśmiał.
-Zapomniałaś już o mojej umówię z twoim ojcem?-zadrwił.
-Dałeś mi odejść.
-Nie dałem.
-Dałeś!-krzyknęłam ze łzami w oczach.-Znowu będziesz mnie tu więził?! To kiedy sprawiasz mi ból daje ci przyjemność?!-krzyknęłam, a po chwili poczułam jak uderza mnie w policzek przez co upadłam, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
-Rose ja..przepraszam..nie chciałem tego zrobić..-mówił przestraszony.
-Ale zrobiłeś..znowu.-wyszeptałam.
-Rose..
-Nie. Możesz mnie tu trzymać, ale i tak nigdy nie sprawisz, że znowu cię pokocham. Masz racje Justin należę do ciebie..ale nie mam obowiązku cokolwiek do ciebie czuć.
-Rose..nie mów tak..powiedz, że mnie kochasz.-szepnął.-Powiedz, że mnie kochasz!-krzyknął gwałtownie mnie podnosząc z podłogi.-Rose..-przytulił mnie mocno, ale ja miałam już dosyć..znowu to zrobił..kiedy było już dobrze. Moi przyjaciele mieli racje..dlaczego jestem taka głupia? Mogłam żyć normalnie, ale znowu jestem tu. Poczułam jak składa pocałunki na całej mojej twarzy.
-Kocham cię. Kocham cię kurwa..powiedz coś.-błagał.
-Nie mogę kochać kogoś kto chce mojego bólu.-szepnęłam.
-Nie mów tak!-wrzasnął ujmując moją twarz w ręce.-Jesteś dla mnie wszystkim!-krzyknął patrząc mi w oczy.
-Dlaczego kłamiesz?-szepnęłam ze łzami w oczach.
-Nie kłamie kurwa!-wrzasnął podnosząc mnie.-Zrobię wszystko..tylko nie nienawidź mnie.
-Nie mogę cię nienawidź.-szepnęłam.-Ale nie mogę też kochać.
-Rose...proszę daj mi szansę. Pozwolę ci wrócić tylko..daj mi szansę.
-Żebyś znowu to zrobił.-prychnęłam.
-Kochanie. Ostatni raz.-pocałował mnie w kąciki ust.
-Nie dam się traktować jak niewolnicę Justin. Już się ciebie nie boję.-powiedziałam mu patrząc prostu w jego oczy.
-Bałaś się mnie?-spytał zaskoczony.
-Przez jakiś czas.-odpowiedziałam, a on mnie przytulił.
-Nie skrzywdzę cię. Obiecuje.
-Dobrze. Daje ci ostatnią szansę. Nie zmarnuj jej.- powiedziałam patrząc w jego czekoladowe oczy.
-Nie zmarnuję.-przybliżył się do mnie i złożył czuły pocałunek na moich ustach przez co się uśmiechnęłam, a po chwili odsunął się ode mnie.
-Chyba już nigdy nie dotknę alkoholu.-zachichotałam przez co uśmiechnął się.
-Kocham cię Rose.-szepnął do mojego ucha.
-Ja ciebie też Justin. Byłam zła nie kontrolowałam tego co mówię. Chodź bym nie wiem jak się starała przestać i tak cię kocham.-odszepnęłam.
-Chcę żebyś czuła się przy mnie bezpiecznie i swobodnie.-mruknął delikatnie muskając mój nos.
-Nie musisz chcieć, bo tak jest.-on mocno mnie przytulił i zaczął smyrać swoim nosem po mojej szyi w momencie kiedy oboje wróciliśmy do sypialni i położyliśmy się na łóżku.
-Bałem się, że to co powiedziałaś jest prawdą..-szepnął.-..że już nigdy byś nie pokochała potwora jakim jestem..-przerwałam mu.
-Nie jesteś potworem Justin.-spojrzałam mu w oczy.-Nie wybrałeś sobie takiego życia.
-Ty też nie. Zniszczyłem ci je.-szepnął jeszcze ciszej.
-Nie mów tak. Jesteś najlepszym co mnie spotkało i nie mam zamiaru od ciebie odejść.-powiedziałam przez co w jego oczach pojawiły się iskierki szczęścia.
-Kocham cię tak cholernie bardzo.
-Ja ciebie też.-odszepnęłam, a on zamknął mnie w szczelnym uścisku.

It's really happening. | J.B. | w trakcie edycji |Where stories live. Discover now