62.

3.1K 208 22
                                    

*Niall pov*

Zjebałem. Po raz kolejny to ja zjebałem. Dlaczego ja to w ogóle powiedziałem? Oczywiście, że bym jej wybaczył, przecież ją kocham, a ja zrobiłem to o wiele więcej razy i za każdym razem mi wybaczała. Nie wiem dlaczego ona jest jeszcze z takim człowiekiem jak ja. Zraniłem ją bardzo dużo, a ona mi za dużo razy wybaczyła. Wszedłem do naszej sypialni i zobaczyłem ją siedzącą na łóżku na przeciw okna. Przysiadłem na skraju łóżka i wpatrywałem się w jej plecy. 

- Przepraszam. - odezwałem się.

- Za dużo razy już to słyszałam. - powiedziała. 

- Wiem. - westchnąłem. 

- Chyba musimy zrobić sobie przerwę. - powiedziała po chwili ciszy, a we mnie coś się złamało.

Ups, to chyba moje serce.

- Mers, o czym Ty mówisz? - spytałem spanikowany. 

- Nie widzisz tego? Co chwilę się kłócimy, nie kontrolujemy już tego. - wyjaśniła i odwróciła się w moją stronę. - Wyprowadzę się na jakiś czas i wszystko sobie przemyśle. - dodała.


- Nie, nie ma mowy. - sprzeciwiłem się. 

- Niall, tak będzie najlepiej. 

- Dla kogo? - spytałem zirytowany. 

- Dla nas, nasze małżeństwo się sypie. 

- Nigdzie Cię nie puszczę. - powiedziałem pewnie. 

- Ty nie masz tu nic do gadania. - odparła i wstała z łóżka. Weszła do garderoby i po chwili wyszła z niej z walizką. 

Kiedy ona się spakowała? 

- Daj mi tydzień, wrócę, obiecuję. - powiedziała. Wstałem z łóżka i chciałem ją pocałować, ale odsunęła się.

To zabolało. 

- Tydzień. - przypomniała i wyszła z naszej sypialni. 

- Kurwa. 

***

Mercy nie ma już w domu pięć dni, a ja nie mogę znaleźć sobie miejsca. Nie mogę zasnąć w nocy, ponieważ nie wiem gdzie jest. Nie wiem czy jest bezpieczna, nie wiem czy ktoś z nią jest. Nie wiem co robi w tym momencie. Czy ogląda telewizję, czy tak samo jak ja patrzy tępo w ścianę? Cholernie za nią tęsknie i nie wiem czy ona tęskni za mną. Emily namawia mnie, żebym pojechał do naszego starego mieszkania, ale po pierwsze wątpię by tam była, ponieważ byłoby za łatwo ją tam znaleźć, a po drugie dzwoniłem już do Melissy, ale nie widziała Mercy przez te pięć dni. Wstałem z kanapy i wszedłem do kuchni. 

- Pani Murphy? - odezwałem się, a kobieta odwróciła się w moją stronę. 

- Tak, Panie Horan? - spytała z uśmiechem.

- Mogłaby Pani zerknąć co jakiś czas na dzieci? Muszę załatwić jedną sprawę. - powiedziałem.

- Oczywiście. - powiedziała entuzjastycznie. 

- Dziękuję. - uśmiechnąłem się do niej i wyszedłem z kuchni. Ubrałem buty i wyszedłem z domu. Nie fatygowałem się, by brać kurtkę, nie myślałem o tym w tamtym momencie. Wsiadłem do samochodu i wyjechałem z posesji. Nie wiedziałem gdzie mam jechać, ale wiedziałem jedno. 

Muszę ją znaleźć. 

Zaparkowałem po kwiaciarnią i szybko wyszedłem z samochodu. Wszedłem do małej, przytulnej kwiaciarni i zamówiłem ogromny bukiet czerwono-białych róż. Zapłaciłem odpowiednią sumę i wyszedłem z budynku. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem do najbliższego hotelu. Niestety poniosłem klęskę. Nie było jej tam, a nawet sam właściciel pozwolił mi przejrzeć listę gości. Podziękowałem mu i wróciłem do samochodu. Ruszyłem w kierunku drugiego hotelu, ale tam też jej nie było, tak samo w trzecim i w czwartym. 

Mówią, że do trzech razy sztuka, ale nie poddam się. 

Zaparkowałem pod ostatnim hotelem w naszej okolicy i wysiadłem z auta. Zabrałem róże i wszedłem do środka. Podszedłem do recepcji i zapytałem o moją żonę. Recepcjonistka spojrzała na listę gości, a potem na mnie i znów na listę. 

- Niestety nie ma jej tu. - mruknęła. 

- Na pewno? Ja muszę ją znaleźć. - powiedziałem, ale ona pokręciła głową, a po chwili przede mną na blacie pojawiła się mała biała karteczka z numerem ''235''. Spojrzałem na brunetkę, która lekko się do mnie uśmiechnęła i wskazała dyskretnie głową na mężczyznę nie daleko nas, który zapewne był jej szefem, dlatego nie mogła podać mi numeru pokoju. - Dziękuję. - powiedziałem i gdy mężczyzna się odwrócił, szybko przedostałem się do wind. Wcisnąłem odpowiedni numer piętra i przygryzłem wargę. Winda otworzyła się, a ja wyszedłem z niej jak najszybciej. 

230...231...232...233...234...235. 

Odetchnąłem głęboko i zapukałem do drzwi. Usłyszałem kroki, a moje serce zabiło dwa razy szybciej. Otworzyła drzwi, a na jej twarzy zagościło zdziwienie. 

- Niall, co Ty tu robisz? - spytała. 

- Nie mogę bez Ciebie żyć, Mers. - powiedziałem i opadłem przed nią na kolana. - Te dni to była udręka. Nie chodziłem do pracy, dzieciaki jeździły z Harry'm, a Pani Murphy zajmowała się bliźniakami. Ja nie potrafię bez Ciebie funkcjonować. Przepraszam, że powiedziałem, że nie dam Ci szansy. Dam Ci milion szans, bo Cię kocham. - wyznałem, a w jej oczach zobaczyłem łzy. Opadła na kolana na przeciw mnie i położyła dłonie na moich policzkach. 

- Wiesz, że bym Cię nie zdradziła. - powiedziała.

- Wiem. - uśmiechnąłem się, a wtedy Mercy pocałowała mnie czule w usta. Objąłem ją jedną ręką w talii i pogłębiłem pocałunek. 

Tak cholernie ją kocham. 

XXXX

Jak poszedł wam dzisiejszy egzamin? Charakterystyka to zło! 

Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba, bo mnie się wydaje taki sobie :/ 

Marcelina x 

Horan Family||n.h. ✔Where stories live. Discover now