*Niall pov*
Zjebałem. Po raz kolejny to ja zjebałem. Dlaczego ja to w ogóle powiedziałem? Oczywiście, że bym jej wybaczył, przecież ją kocham, a ja zrobiłem to o wiele więcej razy i za każdym razem mi wybaczała. Nie wiem dlaczego ona jest jeszcze z takim człowiekiem jak ja. Zraniłem ją bardzo dużo, a ona mi za dużo razy wybaczyła. Wszedłem do naszej sypialni i zobaczyłem ją siedzącą na łóżku na przeciw okna. Przysiadłem na skraju łóżka i wpatrywałem się w jej plecy.
- Przepraszam. - odezwałem się.
- Za dużo razy już to słyszałam. - powiedziała.
- Wiem. - westchnąłem.
- Chyba musimy zrobić sobie przerwę. - powiedziała po chwili ciszy, a we mnie coś się złamało.
Ups, to chyba moje serce.
- Mers, o czym Ty mówisz? - spytałem spanikowany.
- Nie widzisz tego? Co chwilę się kłócimy, nie kontrolujemy już tego. - wyjaśniła i odwróciła się w moją stronę. - Wyprowadzę się na jakiś czas i wszystko sobie przemyśle. - dodała.
- Nie, nie ma mowy. - sprzeciwiłem się.
- Niall, tak będzie najlepiej.
- Dla kogo? - spytałem zirytowany.
- Dla nas, nasze małżeństwo się sypie.
- Nigdzie Cię nie puszczę. - powiedziałem pewnie.
- Ty nie masz tu nic do gadania. - odparła i wstała z łóżka. Weszła do garderoby i po chwili wyszła z niej z walizką.
Kiedy ona się spakowała?
- Daj mi tydzień, wrócę, obiecuję. - powiedziała. Wstałem z łóżka i chciałem ją pocałować, ale odsunęła się.
To zabolało.
- Tydzień. - przypomniała i wyszła z naszej sypialni.
- Kurwa.
***
Mercy nie ma już w domu pięć dni, a ja nie mogę znaleźć sobie miejsca. Nie mogę zasnąć w nocy, ponieważ nie wiem gdzie jest. Nie wiem czy jest bezpieczna, nie wiem czy ktoś z nią jest. Nie wiem co robi w tym momencie. Czy ogląda telewizję, czy tak samo jak ja patrzy tępo w ścianę? Cholernie za nią tęsknie i nie wiem czy ona tęskni za mną. Emily namawia mnie, żebym pojechał do naszego starego mieszkania, ale po pierwsze wątpię by tam była, ponieważ byłoby za łatwo ją tam znaleźć, a po drugie dzwoniłem już do Melissy, ale nie widziała Mercy przez te pięć dni. Wstałem z kanapy i wszedłem do kuchni.
- Pani Murphy? - odezwałem się, a kobieta odwróciła się w moją stronę.
- Tak, Panie Horan? - spytała z uśmiechem.
- Mogłaby Pani zerknąć co jakiś czas na dzieci? Muszę załatwić jedną sprawę. - powiedziałem.
- Oczywiście. - powiedziała entuzjastycznie.
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się do niej i wyszedłem z kuchni. Ubrałem buty i wyszedłem z domu. Nie fatygowałem się, by brać kurtkę, nie myślałem o tym w tamtym momencie. Wsiadłem do samochodu i wyjechałem z posesji. Nie wiedziałem gdzie mam jechać, ale wiedziałem jedno.
Muszę ją znaleźć.
Zaparkowałem po kwiaciarnią i szybko wyszedłem z samochodu. Wszedłem do małej, przytulnej kwiaciarni i zamówiłem ogromny bukiet czerwono-białych róż. Zapłaciłem odpowiednią sumę i wyszedłem z budynku. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem do najbliższego hotelu. Niestety poniosłem klęskę. Nie było jej tam, a nawet sam właściciel pozwolił mi przejrzeć listę gości. Podziękowałem mu i wróciłem do samochodu. Ruszyłem w kierunku drugiego hotelu, ale tam też jej nie było, tak samo w trzecim i w czwartym.
Mówią, że do trzech razy sztuka, ale nie poddam się.
Zaparkowałem pod ostatnim hotelem w naszej okolicy i wysiadłem z auta. Zabrałem róże i wszedłem do środka. Podszedłem do recepcji i zapytałem o moją żonę. Recepcjonistka spojrzała na listę gości, a potem na mnie i znów na listę.
- Niestety nie ma jej tu. - mruknęła.
- Na pewno? Ja muszę ją znaleźć. - powiedziałem, ale ona pokręciła głową, a po chwili przede mną na blacie pojawiła się mała biała karteczka z numerem ''235''. Spojrzałem na brunetkę, która lekko się do mnie uśmiechnęła i wskazała dyskretnie głową na mężczyznę nie daleko nas, który zapewne był jej szefem, dlatego nie mogła podać mi numeru pokoju. - Dziękuję. - powiedziałem i gdy mężczyzna się odwrócił, szybko przedostałem się do wind. Wcisnąłem odpowiedni numer piętra i przygryzłem wargę. Winda otworzyła się, a ja wyszedłem z niej jak najszybciej.
230...231...232...233...234...235.
Odetchnąłem głęboko i zapukałem do drzwi. Usłyszałem kroki, a moje serce zabiło dwa razy szybciej. Otworzyła drzwi, a na jej twarzy zagościło zdziwienie.
- Niall, co Ty tu robisz? - spytała.
- Nie mogę bez Ciebie żyć, Mers. - powiedziałem i opadłem przed nią na kolana. - Te dni to była udręka. Nie chodziłem do pracy, dzieciaki jeździły z Harry'm, a Pani Murphy zajmowała się bliźniakami. Ja nie potrafię bez Ciebie funkcjonować. Przepraszam, że powiedziałem, że nie dam Ci szansy. Dam Ci milion szans, bo Cię kocham. - wyznałem, a w jej oczach zobaczyłem łzy. Opadła na kolana na przeciw mnie i położyła dłonie na moich policzkach.
- Wiesz, że bym Cię nie zdradziła. - powiedziała.
- Wiem. - uśmiechnąłem się, a wtedy Mercy pocałowała mnie czule w usta. Objąłem ją jedną ręką w talii i pogłębiłem pocałunek.
Tak cholernie ją kocham.
XXXX
Jak poszedł wam dzisiejszy egzamin? Charakterystyka to zło!
Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba, bo mnie się wydaje taki sobie :/
Marcelina x
YOU ARE READING
Horan Family||n.h. ✔
Fanfictiondruga część ''friends'' . Piątka dzieci, zdrada i dużo problemów - to właśnie rodzina Horan. #8 in Losowo - 17.03.2016 #9 in Losowo - 18.03.2016 #4 in Losowo - 24.03.2016