Jednak nie tylko nuda...

1.7K 173 8
                                    

Rozgardiasz powoli cichnął, ludzie się rozchodzili. Podobno życie codzienne wracało do normy. Ciało zostało już zabrane, jednak to miejsce nie było jeszcze całkiem opustoszałe. Chłopak otworzył oczy.

Leżę na chodniku? Gdzie jest Kodoku? Co tu robię?

Powoli podniósł się do siadu. Czuł ulatujący ból całego ciała, do nozdrzy uderzał mu silny zapach świeżej krwi. Rozejrzał się wokoło. Na płytach chodnikowych rzeczywiście znajdowały się ślady owej czerwonej substancji.

Czyżbym... miał wypadek? Czemu więc nikogo tu nie ma?

- Słyszałeś, co tu się stało? Tirowiec ponoć potrącił jakiegoś chłopaka... - L usłyszał z dala rozmowę dwóch nastolatków.

- Taa... Podobno zginął, mimo szybkiej interwencji lekarzy. Widziano jego... dziadka, jak płakał.

U... umarłem? Jakim cudem?

L spojrzał na swoje ciało i szybko spostrzegł, że było bardziej szare niż zwykle. Westchnął.

- Kodoku!!! - zawołał.

Brak odpowiedzi.

Odeszła? Nie, słyszałem ją przez chwilę... Stałem się kimś jak ona? Teraz, czy ją odnajdę? W takim stanie w życiu sobie nie poradzę.

L przeszedł się kawałek.

Chcę. Chcę pojawić się przy Kodoku. Teraz.

Skupił myśli na tej nierozgarniętej dziewczynie, na jej denerwującym zachowaniu, na jej każdym charakterystycznym szczególe i...

***

L poczuł się dziwnie. Otoczenie było brzydkie i ponure. Unosił się lekki odór. Wszystko było otoczone mgłą, nie było zwykłych chmur ani słońca. Gdzieś w oddali siedziały różne postacie, ale L nie potrafił rozpoznać, czym były. Za to zobaczył Kodoku kilka kroków przed sobą.

- Kodo!

Nie słyszała. Szła dalej, a chłopak zwrócił uwagę na to, że była bardziej szara niż zwykle. Podszedł bliżej niej. Po jej policzkach nadal spływały pojedyncze łzy, ale wymuszała uśmiech. Zobaczyła przed sobą dwie postacie grające w karty na płaskim kamieniu. Splotła palce, a wśród kart wylądowało jej zdjęcie. Obie postacie poderwały się i dotknęły fotografii.

- Kodoku! - zawołała postać o ciemnoszarym, jak się okazało, szkielecie i pokryciu z białych piór.

- Daeru! Jak się miewasz, kochana? - Kodo wymusiła na twarzy uśmiech.

- Siadaj. Dobrze wiesz jak, ty samotnico. Mów czemu płaczesz. Rem wraca jak wyrwana ze świata, teraz ty... Tylko mi się nudzi i układam pajsansa.

- Chyba pasjansa. Cóż, po prostu miałam wygórowane ambicje. Za dużo nasiedziałam się wśród ludzi.

- Kodoku... - zaczęła Rem. - Czy nie spotkałaś czasem dziewczyny o imieniu Misa? Ktoś ją popchnął do tyłu, ale była sama na całkiem prostym kawałku ziemi... Teraz straciła pamięć...

- A ty znowu swoje, Rem. - zaśmiała się Daeru.

- Rem, to ja ją zepchnęłam na bok, żeby przeżyła.

- Co!? Jeszcze mi powiesz, że zabiłaś Yagamiego...

- Ćśś... bo król Shinigami cię usłyszy.

- To ma sens. - ściszonym głosem westchnęła Daeru. - Skoro uratowałaś blondyneczkę, musiałaś być zaplątana w te sprawy.

No dobrze, dla tej całej Rem powstrzymała drugiego Kirę przed samobójstwem, ale co jeszcze?

- No dobrze. - mamrotnęła Kodo niemrawo. - Powiem wam. To ja zabiłam Raito Yagamiego.

Że jak!?

- Notatnikiem? - szepnęła Daeru.

- Tak. Wpisałam...


- A z kim wy tak gadacie, kuku? - obie Shinigami usłyszały nad sobą głos Ryuka.

- Tak do siebie... - westchnęła Rem.

Ryuk jednak nie dał się i złapał zdjęcie Kodo, by po chwili je wyrzucić.

- Więc zabiłaś Kirę, tak?

- Nie. Nic nie wiem na ten temat, Ryuk. - odparła Kodo.

- Tak jasne, kuku. Wy, Cienie, jesteście tak samo głupi jak ludzie. - bóg poderwał się i przejrzał kieszenie bluzy dziewczyny. - O, kartka z notką. "Raito Yagami namawia na wyjście na balkon, po czym na balkonie przyznaje się do bycia Kirą, po czym skacze w dół."

To wiele tłumaczy...

- Kodoku, tak? Po tym imieniu się nie dziwię. Naiwna z ciebie istota, Kodoku. Cienie nie mogą ratować ludzi, oni i tak umrą.

- Ale uratowałam pół świata, Ryuk.

- Czyżby? - mruknął, wyciągając gumkę. - Zaraz go wrócę do życia, a ty go nie pokonasz, bo z twojej winy L nie zginął przez Notatnik.

Kodo spuściła głowę i zacisnęła pięści.

- Poza tym, Kodoku, ludzie są interesujący, ale nadzwyczaj prości. Tak jak ty.

- Wiem.

- Nie wiesz, bo tłumaczysz się połową świata, a dobrze wiem, że chodziło ci tylko o tego detektywa.

Kodo poderwała się do lotu.

- Tak, odlatuj stąd, Kodoku. Jesteś niczym. Słaba istota, nikomu niepotrzebna. Dzień Kiry jeszcze się nie skończył.

I co mam niby zrobić? Lecę za nią...

Mi też się nudziło...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz