Friendzone

881 60 19
                                    

Stałam już pół godziny wśród tłumu ludzi. W powietrzu było czuć stres i zdenerwowanie. Trzymałam skrawek materiału mojej spódniczki i próbowałam nie panikować. Od tego jednego głupiego przesłuchania zależy moja cała przyszłość, moje być albo nie być.

Kolejna osoba weszła zza kurtynę. Byłam trzecia w kolejce. Serce zaczęło mi szybciej bić. Zaraz mi ta pikawa padnie. Poczułam wibracje, wyjęłam mój telefon z kieszeni kurtki.

Brad:

Weszłaś już?

Brad:

Która jesteś w kolejce?

Ja:

Jeszcze nie weszłam jestem 3...

Brad:

Ok, zaraz będę ;)

Ja:

Co?

Zdziwiłam się. Wszyscy ( włącznie z Simpsonem ) życzyli mi powodzenia już wcześniej. Nie wiedziałam co on znowu wymyślił. Nagle koło mnie pojawił się brunet.

- Denerwujesz się? - zapytał. Odpowiedziałam mu skinięciem głowy. Byłam zbyt zdenerwowana, żeby coś powiedzieć. - Przyniosłem ci wodę - podał mu butelkę, a ja wzięłam parę łyków.

- Dziękuje - powiedziałam.

- Mam coś dla ciebie - sięgnął do kieszeni swoich spodni i wyciągnął z niej coś błyszczącego. - Obróć się - posłusznie wykonałam polecenie. Bradley zapiął na mojej szyi delikatny, srebrny naszyjnik z małą gwiazdką. Był piękny.

- Nie musiałeś - popatrzyłam mu w oczy.

- Ale chciałem - przybliżył się do mnie. Obróciłam głowę i zauważyłam, że jestem już druga w kolejce. Zraz zostanę zawału. - Ej spójrz na mnie - delikatnie uniósł moja brodę tak abym patrzyła mu w oczy. - Dasz rade, wierze w ciebie - uśmiechnął się.

- Dziękuje ci za wszystko - szepnęłam i złączyłam nasze palce razem. Simpson pocałował mnie w czubek głowy.

Kolejna osoba weszła na scenę. Byłam następna....

- Boże chyba zejdę na zawał Brad - zaczęłam panikować.

- Spokojnie zrobię ci usta-usta jeśli zemdlejesz - puścił mi oczko i zaczął się śmiać, ale mi wcale nie było do śmiechu.

 Zaczęłam głęboko oddychać. Wdech-wydech... A może wydech-wdech? Chyba zapomniałam jak się oddycha. Chłopak stanął za mną i przytulił mnie od tyłu. Odetchnęłam głęboko. Zauważyłam, że czerwony materiał kurtyny zaczął się poruszać. Otworzyłam szeroko oczy i obróciłam się przodem do Brada. Wzięłam głęboki wdech wpiłam mu się w usta. W tej samej chwili usłyszałam, że wołają kolejną osobę na scenę. Puściłam chłopaka i odwróciłam się. Cmoknęłam naszyjnik, który od niego dostałam i przeszłam na drugą stronę.

 Zaczęłam się rozglądać w pierwszym rzędzie siedziało 5 osób: trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Z czego dwójka była nauczycielami na uczelni.

- Jak się nazywasz i jaki utwór nam zaprezentujesz?

- Nazywam się Lea .... - kiedy powiedziałam moje nazwisko sędziowie wyszczerzyli oczy. Starałam się na to nie zwracać uwagi i mówić dalej. - Zaprezentuje utwór polskiego poety z okresu romantyzmu - Adama Mickiewicza. Utwór nosi nazwę "Do M***".

- Skąd wzięła się inspiracja, aby wybrać akurat Mickiewicza? - zapytała kobieta siedząca pośrodku.

- Moja przyjaciółka poleciła mi tego poetę - powiedziałam do mikrofonu. - Jest polką - dodałam.

Don't lose me ||•Bradley Simpson•|| W TRAKCIE EDYCJIWhere stories live. Discover now