#23

132K 7K 5.7K
                                    

-Ile razy do kurwy nędzy mam powtarzać, żebyś nie wpierdalał się bez zaproszenia do mojego pokoju!- usłyszałam znajomy głos, wchodząc do domu. 

Oczywiście jego właścicielem był Archer. Nie trzeba było dobrego detektywa, żeby to stwierdzić. Chłopak był wyraźnie zdenerwowany, więc wchodzenie teraz do kuchni nie byłoby najlepszym rozwiązaniem. Zatrzymałam się na korytarzu, a Katty wpadła na moje plecy. Spojrzałam na nią przez ramię, a ona wzrokiem, przytaknęła. 

Nie wchodzimy dalej. 

-Nie tym tonem synu!- tym razem głos pana Adama Hale, rozniósł się po budynku. 

-Nie będziesz mi kurwa mówić, co mam robić!- dziwny odgłos, który nastąpił po tych słowach, to najprawdopodobniej uderzenie o kuchenny blat.-Nie masz prawa tam być, rozumiesz!?

-Archer, nie zrobiłem tego- mój przyszły ojczym starał się opanować na tyle, by wyjaśnić wszystko osiemnastolatkowi- Szanuję Twoją prywatność, nigdy nie wchodzę tam bez zaproszenia..nie, żebym kiedykolwiek był zapraszany- ostatnie słowa ociekały irytacją ale także czymś w rodzaju bólu. 

Młodzieniec zaśmiał się szyderczo. Wręcz przerażająco. Oplotłam się rękami, czując narastający chłód. 

-Nie licz na to- oczami wyobraźni widziałam, jak na jego usta wpełza arogancki uśmieszek- Nic dla mnie nie znaczysz. 
Zapanowała chwila ciszy. 
-Co się z tobą stało, co? Zawsze byłeś.. byłeś dobrym chłopcem. Nie możesz wyładowywać swojej złości na mnie. Nic nie zrobiłem. 

-Złości!?- rykną- Wpierdalasz się do mojego pokoju pod moja nieobecność i mówisz, że nic się nie stało!?

-Nie było mnie tam!- krzykną zirytowany pan Hale.- Rozumiesz?

-Byłeś tam..- warkną- Kto inny byłby na tyle śmiały i głupi, żeby zrobić coś takiego!? W dodatku- przerwał, by znowu wydać z siebie przerażający śmiech- Miałeś czelność, odsłonić zasłonki chodź wiesz, że zawsze są zasłonięte. 

O słodkie. Dzieciątko. Jezus. 

Nagle znalazłam się w próżni. Słyszałam dźwięki dochodzące z pomieszczenia obok, ale nie rozumiałam sensu słów. Zapadłam w trans przerażenia. 
Wczoraj, kiedy poszłam otworzyć drzwi Mattowi, wybiegłam z jego azylu jak z procy. Pamiętam, że wyglądałam przez okno, a co za tym idzie musiałam uchylić zasłonki. I nie zasunęłam ich odchodząc.

Mentalnie kopnęłam się w twarz, za takie coś.
To ja powinnam teraz, obrywać za swoje zachowanie. Po co się tam pchałam?
Idiotka. 

Otrzeźwiałam, kiedy Kat niechcący, trąciła moją rękę łokciem. 

-Nie możesz obwiniać mnie o jej śmierć- warkną mężczyzna- To nie była do cholery moja wina!

-Gówno prawda- wysyczał Archer.- To właśnie twoja wina! Nie byłeś przy niej, kiedy potrzebowała cię najbardziej! 

-Nawet nie wiesz, co robiłem żeby wyzdrowiała!- wybuchną jego ojciec.

-Pewnie szukałeś sobie pocieszenia- krzykną- A teraz odpierdalasz z tą blond suką jakieś śluby.. byłeś z nią, wtedy kiedy mama umierała!? Tak!? Powiedz to!

Usłyszałam brzdęk tłuczonego szkła. Obie z rudowłosą, wzdrygnęłyśmy się. Archer mówił o mojej mamie, a ja nie byłam w stanie tego przerwać i stanąć w jej obronie. Może się nabijać ze mnie, może mnie wyzywać..ale nigdy, nie może robić tego z osób, które kocham. 

-Co!? Nie! Jennifer nie ma z tym nic wspólnego! Ani żadna inna kobieta na świecie! Rozumiesz!? Kochałem Twoją matkę! Była pierwszą miłością mojego życia! Zawsze jest częścią mnie! 
-Kłamiesz!- Archer był na skraju wytrzymania, czułam to podskórnie-Gdybyś ją kochał, nie pozwoliłbyś żeby odeszła! Nie szukałbyś jakiejś wywłoki do stukania! Jesteś obrzydliwy! 

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz