Rozdział 5

3.8K 169 13
                                    

-El?

-Tak, słucham?

-Boże gdzie ty jesteś? Rozumiem,  że nie ma twoich rodziców, ale musisz wagarować mogłaś uprzedzić.- cholera zapomniałam o Becky, mojej bff...

- Przepraszam, tak bardzo przepraszam kochanie. Zapomniałam ci powiedzieć,że zostaje w domu. Wynagrodzę ci to.

-Fajnie czyli wpadasz dzisiaj...

-Nie mogę, mam gościa- przerwałam jej.

-Oh, fajnie czyli wpadasz z gościem ...- i się rozłączyła. Co za babsko.

Spojrzałam na chłopaka, znowu był zły o co mu chodzi?No ja nie mogę. Usłyszałam piknięcie, SMS. Przeczytałam wiadomość:masz być za godzinę MAKS!!! od Becky

-Przeszkadzało by ci gdy byśmy gdzieś poszli?

- Do twojego kochania?- powiedział naburmuszony...

- Tak. Moja przyjaciółka nie może już się doczekać.

- Jest mały problem...- spojrzałam na niego zdziwiona.-Nie mam butów.

Jaka ja głupia, od razu pobiegłam na górę i wzięłam jakieś czyste skarpety i buty. No i bluzę tak na wypadek.Serio jestem genialna. Jak okazało się chłopak przyszedł za mną. Podałam mu rzeczy i ruszyłam do pokoju. Brunet podążał za mną jak cień. Gdy znalazłam się w mojej sypialni wyjęłam jakieś ciuchy. Padło na granatowe jeansy i czarny sweter.Czyli nic nie zwykłego. Jeszcze jakaś bielizna i gotowe. Skierowałam się do łazienki w moim pokoju. Kątem oka zauważyłam, że chłopak rozgląda się po pomieszczeniu. Patrzyć może byle by niczego nie dotykał.

Nieco orzeźwiona wyszłam z łazienki. Brązowe włosy związałam w kucyka.Makijaż nie był jakoś mi potrzebny do szczęścia. Sam siedział na łóżku i mi się przyglądał. Dlaczego on zawsze patrzy się tak jakby jakby mógł by zajrzeć mi do duszy. 

-To co idziemy?- zapytałam.

-Skoro musimy...- powiedział.

Szliśmy już chwilę. Dzisiaj było nawet ciepło, nie licząc lekkiego wietrzyku. Powoli zbliżaliśmy się do domu mojej przyjaciółki. Jak zwykle chłopak był cichy. Tak bardzo chciałabym wiedzieć co siedzi w jego głowie. 

Zapukałam kilka razy do drewnianych drzwi. Po chwili stanęła w nich ruda dziewczyna. Nie zwróciła na mnie praktycznie uwagi. Jej wzrok był utkwiony w brunecie za mną.

-Hej.- przywitałam się cicho. Nikt mi nie odpowiedział. Becky podeszła krok i wyciągnęła rękę przed siebie.

- Cześć jestem Becka, El pewnie ci o mnie dużo opowiadała.- jak zwykle jest bardzo pewna siebie. Czasami jej tego zazdroszczę

- Tak właściwie to nie.- powiedział Sam. Nie powiem , Becka miała bez ceną minę, lecz po chwili odzyskała rezon.

- W takim razie musimy to nadrobić- powiedziała uwodzicielsko. Wypinając swoje atuty.

- Wątpię...- powiedział nie chętnie i przysunął się w moją stronę , tak jakbym miała go uchronić przed rudą.

-Nie ważne- machnęła ręką, ale ja wiedziałam,że dała mu spokój tylko na chwilę.- To zapraszam, musimy porozmawiać El.- posłała mi nie przyjazne spojrzenie. Serio teraz mnie będzie obwiniać, że chłopak nie rzucił się na nią. Nie no serio? Czasami się zastanawiam dlaczego się z nią przyjaźnię.

Weszliśmy do nie dużego salonu.

-Sam chcesz coś do picia?- chłopak zaprzeczył.-A ty ?- powiedziała oschle. Powtórzyłam czynność chłopaka.- Nie to nie...- dziewczyna zniknęła w kuchni

Usiadłam na kanapie, Sam również. Chociaż muszę przyznać, że to było trochę  nie komfortowe. Usiadł tak blisko,że stykaliśmy się kolanami. Oczywiście po powrocie Becka nagrodziła to odpowiednim spojrzeniem.

- Stało się coś ważnego, że tak bardzo chciałaś się spotkać?- zapytałam nie pewnie.

- Nie tylko chciałam pogadać z przyjaciółką- ostatnie słowo przeciągła.-Wiesz muszę ci zdać relację z całego dnia.

-Więc stało się coś ciekawego?

-Gdyby się nad tym zastanowić to nie.Chociaż Conor zaprosił nas na imprezę.- na ostanie zdanie moje mięśnie się napięły. Brunet to chyba zauważył, gdyż na nowo zaczął zatapiać we mnie wzrok.

- I co powiedziałaś?

-Że oczywiście przyjdziemy.- powiedziała wesoła 

-Dlaczego?-byłam załamana. Sam chyba chciał mnie jakoś podnieś na duchu po położył dłoń na mojej, która spoczywała po miedzy nami. Przykuło to uwagę rudej.

-Nie możesz pokazać mu, że boli cię wasze rozstanie.- tłumaczyła.-A zresztą masz idealną okazję do pokazania mu co stracił. To jak?

-Niech będzie...- nie mam po co się z nią kłócić.- Wiesz my już pójdziemy widzimy się na imprezie. - wstałam, szybko kierując się do drzwi. A mój cień za mną.

- Tylko pamiętaj nie spóźnij się. Na ósmą masz być.- usłyszałam gdy zamykałam drzwi.


Mój Anioł✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz