#45

122K 5.8K 5.3K
                                    

Obawiam się, że pomysł pojechania na te wyścigi, jest mocno nie ma miejscu. Evan wydaje się całkiem okej, ale myślę że to nie najlepszy pomysł. Troszkę alkoholu i człowiek ma wrażenie, iż może góry przenosić. Siedzę wbita w fotel, nie wiedząc co powinnam zrobić. Za późno by się wycofać, jednak chciałbym jeszcze pożyć.
-Jesteśmy na miejscu- oświadcza chłopak niskim głosem.
Auto zwalnia a ja doświadczam sceny rodem z filmów. Na ulicy jest pełno ludzi, którzy rozstępują się na widok samochodu. Inni oblegają auta gdzieś z boku, paląc fajki lub wznosząc tosty, z jakiegoś bliżej nieznanego powodu. Gdzieś w oddali majaczy zarys starej fabryki, na co moje ciało reaguje skurczem żołądka. Przez uchylone okna dochodzi gwar rozmów, śmiechy i okrzyki. 

-To jest nielegalne, prawda?- pytam tępo obserwując widok za oknem. 

Zaśmiał się.

-Wywnioskowałaś to po nazwie "nielegalne wyścigi"?

Ewidentnie się ze mnie nabija, dzięki czemu czuję się głupio. Coś w moim ciele łopoce i chce się wydostać. Wbijam się bardziej w fotel z niewyraźną miną. 

Chłopak przystaje obok dwóch innych samochodów, więc zerkam w tamtą stronę. Pierwszy raz widzę te twarze, co chyba bardziej mnie cieszy niż martwi.

-Wysiadamy- oświadcza, otwierając drzwi. 
Tego się najbardziej bałam, jednak robię to co on. Wychodzę z samochodu naciągając sukienkę. Podchodzę do grupki bliżej nie znanych mi osób, stając obok nowego znajomego. Staram się skryć za jego plecami, ale wiem że towarzystwo już mnie zauważyło. 

-Ooo Ev, przyprowadziłeś zabawkę?- odezwał się łysy facet, mający maksymalnie dwadzieścia dwa lata. Przez jego szyję, piął się wytatuowany czarny smok ziejący ogniem. Zadrżałam. 
-To Reed- Evan odnalazł moją rękę, po czym przeciągnął do przodu i objął w pasie.

-Cześć- powiedziałam cicho, zatrzymując wzrok na czarnych szpilkach dziewczyny, wiszącej na ramieniu łysego. 

-W łóżku jest głośniejsza?- zaśmiał się.- Czy ją rozruszać? 

Moje serce na moment stanęło a zdziwione spojrzenie, utkwiło w profilu Evana. Na jego twarzy niezmiennie widniał zawadiacki uśmieszek.

-Wypierdalaj Lucas, nie przyszedłem tu rozmawiać- w tym momencie, wyciągnął z kieszeni kopertę.- Zamierzam to wygrać.

Kopertę odbiera latynoska o nienagannie ułożonych włosach, w jensowych spodenkach długością przypominających majtki. Wypluwa pod moje nogi gumę do żucia, po czym wyciąga z białej koperty parę banknotów i szybko liczy.

-Zgadza się- mówi przez ramię do wytatuowanego.

Zgnieciona koperta ląduje z boku a zwinięte pieniądze w biuście dziewczyny. Powstrzymuję odruch wymiotny, zastanawiając się co ja tu do cholery robię.
-Wyścig zaczyna się za pięć minut- informuje mężczyzna, wyciągając papierosy.- Standardowo cztery auta, jeden zwycięzca.  Hajs po wyścigu. 
-Świetnie- komentuje. 
-Jesteś pewny, że nie rozruszać twojej nowej..koleżanki? W końcu... zwycięzca bierze wszystko.
Jego obrzydliwy uśmieszek przyprawia mnie o zawroty głowy i nudności. Evan odpowiada coś na szybko, po czym prowadzi mnie w stronę auta.

-O czym on opowiada?- denerwuję się, naciągając rękawy ramoneski. 
-Nie ma się czym martwić- wzrusza ramionami, wyciągając z drugiej kieszeni paczkę papierosów. Odpala jednego i mocno się zaciaga. 
-Chyba tu nie pasuję- mówię bardziej do siebie, niż do niego.
-Daj spokój- wypuszcza dym w nocne powietrze. 

-Może.. pójdę do domu?- proponuję.
-Nie radzę- stwierdza spokojnie.- Będziesz wracać po nocy sama?

-Odwieziesz mnie?

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz