Rozdział 1

672 30 5
                                    


Drogi pamiętniczku! Dzisiejszy dzień przeżyłam... Po prostu przeżyłam.

-Jak wam się udało?- przywitałam moich trzech wspólników w drzwiach.

-Kiepsko. Psy nas widziały, ale nic nie znalazły- odpowiedział mi Marco. Był jedyną osobą ogarniającą systemy komputerowe w naszej paczce. Często pomagał nam we włamach, pilnując pleców.

-Bierz towar i zasuwaj do tamtego dziada- Sebastian. Jemu w głowie tylko trawka, mefedron i inne świństwa, ale samej też zdarzało mi się palić.- Wolałbym siedzieć w pace niż mieć jego ludzi na karku.

-Spokojnie. Nic wam nie będzie. On chciał mnie, nie was.

Przepchnęłam się między chłopakami, łapiąc po drodze paczkę kokainy od Pitbula. Zbiegłam po nierównych schodach, uważając, aby nie dotknąć poręczy. Po wyjściu z budynku obrałam kierunek na najbogatszą dzielnicę miasta.

Każdy wie, że nie jestem ideałem. Mój charakter często przyprawia mojej paczce problemów, ale czym by było życie bez niebezpiecznych akcji? To właśnie jest jedna z nich. Pewnego dnia wpadłam na faceta w garniaku, który mu poplamiłam kawą. Ostro się zdenerwował. Ominęłam go, lecz złapali mnie jego ochroniarze.Przypadkowy przechodzień okazał się synem jednego z bogatszych ćpunów w mieście. Niestety musiałam mu dostarczyć w ciągu dobry towar albo dać się przelecieć.

Dotarłam pod dom Minsa. Nacisnęłam przycisk na domofonie, a po chwili usłyszałam roześmiany głos chłopaka mniej więcej w moim wieku:

-Czego?

-Mam towar.

-Jesteś tą suką co mnie polała.

-Ta.

-Wpuścić tą lalkę z miasta?!- krzyknął do kogoś.- Wejdź.

Furtka odsunęła się automatycznie. W sercu miałam strach, wchodząc pewnym krokiem na zadbaną posesję. Poczułam chwilowy zawał, gdy usłyszałam szczęk zamka. W drzwiach stanął nie kto inny, jak syn Minsa.

-Zapraszam cię do środka- czuć było od niego zioło. Nie palił tylko jednego, ale około trzech.

Przeszliśmy przez idealny korytarz do wielkiego salonu. Na wprost stała długa biała kanapa, a przed nią szklany stolik. Na najdłuższej ścianie widniało panoramiczne okno. Po prawej stały półki z przyborami do skrętów i oddzielania działek.

-Gdzie twój ojciec?- odwróciłam się do chłopaka.

-Będzie dopiero za godzinę, więc mamy czas tylko dla siebie-przyciągnął mnie tak, że nasze usta prawie się zetknęły.

-Odwal się. Miałam przynieś towar. Mam, więc spierdalaj ode mnie-wyrwałam się z jego uścisków. Położyłam paczkę białego proszku na stoliku, po czym ruszyłam do wyjścia.

-Nie tak prędko, kiciu- stanął na mojej drodze.- Kto powiedział,że nie możesz umilić mi kilku chwil?- przerzucił mnie przez ramię jak worek ziemniaków. Zaniósł mnie do sypialni na piętrze, a tam rzucił na łóżko.- Pokazać ci co w tym domu oznacza kara?-ściągnął z siebie koszulkę.

Próbowałam zejść się z łóżka, ale każdą moje próba kończyła się bolesnym powrotem. Odepchnęłam od siebie chłopaka, jednak ten nie czuł niechęci. Skorzystałam z chwili gdy napastnik ściągał dolną część garderoby i uderzyłam go w twarz. Wywołało to na nim chwilowy paraliż. Wybiegłam szybko z pokoju, jednak wolność nie była mi długo dana. Poczułam na swoich barkach silne ręce.

-Jeszcze mnie popamiętasz- chłopak przyparł moje ciało do ściany.W szybkim tępię pozbył mnie górnego ubrania. Jego obleśne ręce zniżały się z każdą chwilą. Podniosłam jak najwyżej kolano.Usłyszałam dźwięk łamanej kości, a chłopak odskoczył ode mnie.- Teraz to już przegięłaś.

Szczęk przeładowywanej broni i zimny metal przy czole. Starałam się nie uronić żadnej łzy, co było trudne w takiej sytuacji.

-Ja nie zawaham się nacisnąć spust- szepnął mi do ucha.

Jego dotyk był okropny i... Nieunikniony.

~~~~~~~~~~

Wreszcie dodaję! Ukończona opowieść kilka miesięcy, ale dopiero teraz miałam czas to opublikować.

Z czymś wam się nie kojarzą te imiona?

Pamiętnik SukiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz