#59

146K 5.4K 5.6K
                                    

W samochodzie panowała głucha cisza. Prowadził ten cały Diego, który kojarzy mi się z kubkiem kawy. W przodzie siedzi Matt, który z zaciętą miną patrzy w boczne lusterko. Oddycha głęboko, więc pewnie odczuwa jeszcze skutki walki. Archer usiadł przy oknie, ciągnąc mnie uprzednio za sobą i posadził na swoich kolanach. Wytarł krew ciemnym materiałem i rzucił pod nogi. Obok siedział nieznany mi chłopak, a reszta jechała parę metrów za nami w drugim samochodzie. Nikt się nie odezwał, nikt nic nie mówił. Jedyny słyszalny odgłos to silnik. Potem dojeżdżamy do mieszkania chłopaków i Matt wystrzela z samochodu jak z procy. Zanim w zdezorientowaniu udaje mi się stanąć na podjeździe, z garażu wyjeżdża jego samochód a on sam siedzi za kierownicą.
-A temu co?- pyta jeden z chłopaków. Ma lekki zarost i włosy w nieładzie.
To pierwsze słowa jakie słyszę od pół godziny.  

-Daj mu spokój- mówi Diego, zatrzaskując drzwi samochodu. Kładzie ręce na biodrach.

Rozchodzimy się. A przynajmniej mój przyszły przyrodni brat, ciągnie mnie za sobą do środka. Jest dziwnie spokojny, nic nie mówi. Tam, w piwnicy kiedy wpadłam mu w ramiona, przycisnął swoje usta do moich z cichym westchnięciem ulgi. I to wszystko. Czyżby to było wszystko, na co go stać? Weszłam do jego pokoju, a on zaraz za mną. Pachniało tu nim. Wciągnęłam ten zapach, pozwalając by rozszedł się po moim ciele. Zaczęłam czuć się bezpieczniej.
-Reed..-zaczął. Jego głos był mocno zachrypnięty, więc odkaszlnął.

Obróciłam się lekko, patrząc na niego, starając się opanować drżenie brody. Podszedł do mnie, badając mnie spojrzeniem. Rana pod jego okiem, wciąż była zaczerwieniona i błyszczała. Oblizałam spierzchnięte usta.

Objął mnie, gwałtownie przyciskając do siebie. 
-Kurwa, tak cholernie bałem się, że cię stracę. 
Jego głos wyrażał to, z jak wielką ulgą wypowiedział to zdanie. Jego dłoń głaskała moje włosy z taką czułością, że praktycznie przestałam czuć grunt pod nogami.
-T-to było...straszne- pociągnęłam nosem. Zacisnęłam powieki, spod których uciekały łzy. Ścisnęłam materiał jego bluzy, kiedy jego usta dotknęły czubka mojej głowy. 

-Nigdy więcej, nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić, skarbie. Nigdy więcej- przysięga, delikatnie kołysząc nas na boki. 


***


Zmyłam z siebie brud, jaki odcisnęło na mnie to wszystko. Rany na nadgarstkach szczypały, kiedy mydliłam całe ciało. Wciąż czułam obrzydliwe dłonie Evana na ciele i jego paskudny oddech na szyi. Nie miałam już czym płakać, więc tylko poruszałam ramionami oddychając nierówno. Potem wytarłam się śnieżnobiałym ręcznikiem i nałożyłam ubranie, które przygotował mi Archer. Z mojej torby, którą znaleźli chłopaki, wyciągnął ciemnie legginsy na wf a do kompletu podarował mi swoją czarną koszulkę. Omijałam lustro, które pokazywało jak bardzo rozbita byłam. Podkrążone oczy, zaczerwieniony nos i pręgę na policzku. Napadło mnie wspomnienie, pochylonego napastnika i jego wzrok wyrażający pożądanie. Złapałam się umywalki, aby nie stracić równowagi. To było okropne. Kiedy już się opanowałam wyszłam z łazienki a Archer siedział dokładnie tak, jak go zostawiłam. Podniósł na mnie wzrok, kiedy zbliżałam się do łóżka. Z moich mokrych włosów, spadały krople wody. Chłopak kiwnął do mnie, a ja zrozumiałam co mam zrobić. Usiadłam mu na kolanach, chcąc wtopić się w niego. Objął mnie delikatnie, kiedy ułożyłam głowę w zagłębieniu jego szyi. 

-Wiem, że to trudne ale muszę z tobą porozmawiać, okej? 

Poruszyłam się niespokojnie, nie odzywając się.

-Lepiej, żebyś powiedziała to mi, niż któremukolwiek z chłopaków- stwierdził.- Prawda?

Pokiwałam lekko głową, ignorując fakt, że zostawiam na jego koszulce mokre ślady.

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz