Rozdział 17

161 17 2
                                    

Drogi pamiętniczku! Co jeszcze muszę zrobić, żeby o nim zapomnieć...

Przed wyjazdem postanowiłam kupić sobie kilka nowych ubrań, więc teraz przemierzałam kolejne piętro centrum handlowego razem z Igorem, w poszukiwaniu jakiejś zajebistej bluzy. Miałam już kilka na oku, ale zawsze nie było mojego numeru. Weszliśmy do kolejnego sklepu. Żadnej damskiej bluzy nie namierzyłam, ale za to znalazłam fajne spodnie. Dobrałam do nich także męską bluzę i wreszcie mogłam wyjść zadowolona.

-Czekaj. Jedziemy nad jezioro. Masz strój kąpielowy?

- Po co mi?

-Pływać nie będziesz?

-Założę koszulkę i krótkie spodenki.

-Kupię ci, ale wybierz jaki chcesz.

- Nie chcę.

- No proszę. Będziemy tylko my i Michał, więc nie będzie się musiała wstydzić.

- Nie lubię zakładać takich rzeczy i nawet mnie do tego nie namówisz.

- Ale namówiłem cię, żebyś powiedziała, dlaczego tego nie chcesz. Co powiesz na jeszcze jedną bluzę z kapturem?

- Jak znajdziesz coś ładnego to okej.

-Popatrz tam- Igor odwrócił mnie przodem do wystawy sklepu, w którym jeszcze nie byliśmy. Była tam czarna bluza z białym napisem "Palę weed...". Przytuliłam chłopaka, po czym pocisnęłam go do tego sklepu. Takiej bluzy szukałam.

***

-Myślałam, że to przeważnie czeka się na kobiety- powiedziałam, stojąc przy drzwiach ze swoją torbą.

- Nie narzekaj. W przeciwieństwie do ciebie nie musiałem dzisiaj chodzić po sklepach i szukać na siebie ciuchów.

-Pamiętaj, żebym zadzwoniła do Michała jak będziemy w okolicach stolicy.

-Zapamiętam.

-Gotowy?

- Nie mogę znaleźć kluczyków.

- A nie wiszą tutaj?- wskazałam na wieszak od takich rzeczy.

-Możliwe.

Zeszliśmy na dół do samochodu. Spakowaliśmy nasze torby do bagażnika. Dosłownie wskoczyłam do mustanga Igora.

-Ostrożnie. Jeszcze musimy nim wrócić- roześmiał się chłopak.

-Miejmy nadzieje, że nie będzie dużo korków.

- Jest niedziela, więc większość ludzi pewnie siedzi w domu lub w tak piękną pogodę wybiera się na rowery.

- A my nad jezioro.

***

Jechaliśmy około trzech godzin na ustalone miejsce. Michał miał tam dojechać później. Postanowiliśmy z tego powodu zagrać w coś zabijającego czas. Zebraliśmy kilka kamyków i ułożyliśmy je w kupkę. Znaleźliśmy jeszcze kilka większych, którymi rzucaliśmy. Ta gra nie miała żadnych zasad, ale ważne było trafienie w stertę kamieni.

- Ile zajmuje mu wyjście z domu?- zainteresował się Igor.

-Półgodziny?

-Chyba wreszcie jedzie- w oddali zauważyliśmy równocześnie samochód. Wyglądał identycznie jak ten Michała. Głośna muzyka powoli dobiegała do moich uszu. Auto zatrzymało się obok naszego.

-Podać wam miejscowość czy jedziecie za nami?- zapytał mój brat, a na miejscu pasażera zobaczyłam jego, Mateusza.

-Jedziemy za wami.

-Jedziesz- poprawiłam Igora.- Mieliśmy jechać tylko w trójkę.

- To chata jego ziomka. Musiał jechać- tłumaczył brat.

- A więc ja muszę nie jechać- odeszłam od samochodu. Otworzyłam bagażnik i wyciągnęłam swoją torbę.

-Przestań- Igor obrócił mnie w swoich ramionach.- Może Michał musiał ich zabrać?

- Ich?

- Z tyłu siedziało jeszcze dwóch typków.

- To tym bardziej wracam.

-Dałbym ci klucze od mieszkania, ale jesteśmy pod Warszawą. Masz kilkaset kilometrów do domu.

- Idę na pociąg i wracam do siebie.

-Chcesz, żeby cię Olivier złapał i znowu zamknął? Pomyśl, kto jest gorszy. Twój były czy Olivier?

-Olivier.

- Więc wsiądź ze mną do samochodu. Nie zwracaj na nich uwagi.

Popatrzyłam na samochód Michała. Rzeczywiście, zza chłopaków wychyliły się jeszcze dwie głowy. Marcin i Łukasz. Zdenerwowana ich widokiem wrzuciłam rzeczy do bagażnika, po czym zajęłam miejsce pasażera. Igor usiadł za kierownicą, a kilka minut później byliśmy już na drodze.

~~~~~~~~

Zwrot akcji. Pamiętacie czym jeżdżą ludzie Oliviera?

Do jutra!

Pamiętnik SukiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz