20

1.3K 87 1
                                    

Pov Luke

To niemożliwe... Liv nie wychodzi już tydzień ze swojego pokoju... Chłopcy nie chcą żebym tam szedł, ale muszę w końcu coś zrobić... Ja jako jedyny nie mogłem do niej iść, a z opowieści chłopaków nikogo do siebie nie wpuszcza... Tak bardzo chciałbym do niej iść... Przytulić ją do siebie... Sprawić by poczuła się bezpieczna...KURWA! Co ona ze mną zrobiła?! Gadam jak jakaś ciota. Pierdole... Idę tam.

Jak pomyślałem tak zrobiłem. Poszedłem do mojej Livci. Nie, nie mojej co ja pierdole?! Przy jej drzwiach siedział Calum.

-Co ty tu robisz? Mówiłem żebyś tu nie przychodził-powiedział zaskoczony moim widokiem.

-Nie mogę tak dłużej... Martwię się o nią... Muszę ją zobaczyć...

-To przykro mi, ale zamknęła drzwi i nikogo do siebie nie wpuszcza... Ale przekażę jej że byłeś, nic jej nie jest.

-NIC JEJ NIE JEST?! CZY TY SIEBIE KURWA SŁYSZYSZ?!-tym to już mnie wkurwił.-OD TYGODNIA NIE WYCHODZI Z POKOJU. NIC NIE JE, NIE PIJE... Z NIKIM NIE ROZMAWIA. NIKOGO NIE CHCE DO SIEBIE WPUŚCIĆ. W NOCY BUDZI SIĘ Z KRZYKIEM I PŁACZEM. A TY MI KURWA MÓWISZ... ŻE NIC JEJ NIE JEST?!

-Uspokój się... Skąd wiesz, że budzi się w nocy?

-BO JĄ KURWA SŁYSZĘ I SIĘ O NIĄ MARTWIĘ!

-Dobra... Posiedź tu sobie, ale zobaczysz, że i tak cię nie wpuści.

-Jak nie wpuści to sam sobie wejdę-powiedziałem cicho.

Po chwili Caluma już nie było, więc spróbowałem pogadać z Liv. Jednak nikt nie odpowiadał. Wystraszyłem się, że coś się stało. Wziąłem rozbieg i wyważyłem drzwi. To co tam zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach...

W kącie pokoju siedziała skulona blondynka. Była wychudzona. Kiedy usłyszała, że wszedłem do jej pokoju spojrzała na mnie... W jej oczach nie było już tych iskierek, które widziałem jak tu przyjechała. Miała przekrwione oczy, a jej policzki były opuchnięte od płaczu. Nie mogłem uwierzyć, że ta roześmiana osóbka znajduje się w tak okropnym stanie tuż przede mną.

-Po co przyszedłeś?-zapytała ledwo słyszalnie.

-Martwiłem się o ciebie. Bałem się, że coś sobie zrobiłaś. Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało.

-Przestań kłamać-powiedziała głośniej ze łzami w oczach.

-Nie kłamię-powiedziałem spokojnie cały czas patrząc jej w oczy.-Nie śmiał bym kłamać komuś patrząc prosto w oczy. Nie potrafiłbym okłamać ciebie. Nie kłamię musisz mi uwierzyć. Zależy mi na tobie.

-Nie może ci na mnie zależeć. Proszę zrozum, że nawet mnie nie znasz i nie może ci na mnie zależeć.

-Dlaczego nie może mi na tobie zależeć?

-Nie zrozumiesz... Nie mogę ci powiedzieć...

-To mi wytłumacz... Chcę zrozumieć...

-Nie może ci na mnie zależeć, bo nawet jeśli nie będę chciała, a nie chcę, mogę cię zranić... Co ja gadam- na pewno cię zranię mimo, że nie chcę...-widziałem ból w jej oczach, a w moich znalazły się łzy bezradności.

-A dlaczego uważasz, że kłamię mówiąc, że się o ciebie martwię?

-B-bo... N-nie mogę ci p-powiedzieć...-zaszlochała.- P-prze-p-praszam.

Gdy przyglądałem jej się kiedy płakała dopiero zrozumiałem, że codziennie rano wstając, ona musi przybierać maskę. Ubiera najpiękniejszy uśmiech na jaki tylko ją stać i udaje. Udaje, że wszystko u niej w porządku. Udaje, że niczego się nie boi. Udaje, że jest niepokonana. Swoje prawdziwe uczucia maskuje za pewnością siebie, obojętnością. Robi to wszystko by móc wywinąć się od tłumaczeń, które byłyby nieuniknione. Kiedy się sztucznie uśmiecha w jej oczach nie widać tak charakterystycznych iskierek. Widać w tedy jedynie obojętność.

-Mógłbyś mnie zostawić samą?-ocknąłem się słysząc jej cichutki głosik.-To głupie, ale czasem mam tak, że zamykam się w pokoju na tydzień i cały czas płaczę-zaśmiała się cicho.-To u mnie normalne. Jak byś mógł to przekaż wszystkim, że nie potrzebnie się martwili i jutro do wszystkich zejdę. Powiedz im, że mam tak co pół roku. Co pół roku zamykam się na tydzień w pokoju i nikogo nie wpuszczam. Przez ten tydzień zazwyczaj miewam koszmary, które odrabiają całą swoją nieobecność przez pół roku. Przez ten tydzień też bardzo często płaczę, ale to u mnie normalne. Dlatego byłabym ci bardzo wdzięczna gdybyś zostawił mnie teraz samą i wytłumaczył wszystko chłopakom i ich za mnie przeproś.

-Masz tak co pół roku i jutro do nas zejdziesz?

-Tak. Naprawdę nie chciałam żebyście się martwili.

-No... Dobrze... Wyjdę, ale ty się prześpij dobrze?

-Tak jest-zasalutowała po czym się roześmiała, a ja razem z nią.

Zrobiłem to o co mnie prosiła, ponieważ ostatni uśmiech jakim mnie obdarowała utwierdził mnie w przekonaniu, że nie kłamała. Skąd to wiem? Cały czas patrzyłem jej w oczy, a kiedy się roześmiała w jej oczach widać było iskierki rozbawienia co mnie przekonało, że śmieje się szczerze.


~~~~~~

Cześć mam nadzieję, że się podobało i z góry przepraszam, że tyle mnie nie było, ale po tym melancholijnym rozdziale nie miałam pomysłu jak rozwinąć fabułę. Ok to tyle. Do następnego razu.

Fucking feelingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz