191.

3.4K 108 0
                                    

Nie wiedziałam, czemu Mike miał pretensje do Mariki, ale po wczorajszej rozmowie nie odzywał się do niej słowem. Nie mogłam się odezwać na ten temat nic, bo od razu wychodził z pokoju albo piorunował mnie wzrokiem. Nie chciałam, żeby Marika czuła się źle, z tym że jemu przeszkadzało, że z kimś się spotykała. Nie powinno go to obchodzić.

Daisy jeszcze spała, więc postanowiłam skorzystać z okazji i się wykąpać. Nadal nie najlepiej czułam się w tym domu. Wiedziałam, że byłam tutaj tylko na kilka dni, ale nie umiałam zapanować nad tym. Nie było dla mnie obojętne to, że kiedyś Michael kupił go, bo chciał zamieszkać w nim z Emily.

Gdy wróciłam z łazienki mój mąż również jeszcze spał. Usiadłam przy oknie, obserwując deszcz. Padało od samego rana, a miałam nadzieję na spacer z dziewczynami.

– Czemu nie śpisz? - Poczułam dłonie męża na swoich ramionach.

– Nie mogę. - Przyglądałam mu się.

Za każdym razem, gdy na niego patrzyłam, uświadamiałam sobie jak wielkie miałam szczęście. Ciężko się z nim żyło, ale naprawdę był cudownym facetem. Troszczył się o mnie i o naszą córeczkę. Był zawsze, gdy go potrzebowałyśmy i co najważniejsze czułam się dla niego ważna.

– Co się dzieje? - Nachylił się nade mną i oparł swoje czoło o moje.

– Raczej, co się z tobą dzieje. Czemu zachowujesz się tak wobec Mariki? - Pogłaskałam go po brodzie, czując lekki zarost pod palcami.

– Jak? - Odsunął się ode mnie i zmarszczył brwi.

– Michael, ona nie może siedzieć cały czas sama.

– Nie jest sama. Ma Marry – mówił przez zaciśnięte zęby.

– Ty poznałeś mnie, więc może ona też w końcu będzie szczęśliwa.

– Skończmy ten temat. - Wyszedł do łazienki.

Wzruszyłam ramionami i zeszłam na dół. Marika siedziała z córką w salonie, oglądając bajki. Usiadłam obok nich. Mała nie zwróciła na mnie nawet uwagi. Z Daisy było to samo, gdy zaczynała oglądać telewizję. Dopóki były bajki, cała reszta mogła nie istnieć.

– Przepraszam cię za niego. Nie wiem, co mu się stało. - Spojrzałam na Marikę.

Jess w porównaniu do mojej córki siedziała spokojnie i nie robiła wokół siebie zamieszania. Była taka grzeczna, jakby jej w ogóle tu nie było.

– Nie szkodzi. - Uśmiechnęła się. – Może ma trochę racji.

– Słucham? - Zdziwiłam się. – Niby w czym?

– W tym, że mogę złe trafić. - Patrzyła na swoje dłonie. – Nie chcę drugi raz przechodzić przez to samo. Nie chcę fundować tego piekła mojej córce.

– Ale to nie znaczy, że masz być sama! – uniosłam się chyba trochę za bardzo, bo mała Jess spojrzała na nas zdziwiona. – Pozwolisz, żeby Michael decydował o twoim życiu?

– Wydaje mi się, że lepiej wie... Alyson, nie zrozum mnie źle, ale wiele mu zawdzięczam. - Spojrzała na mnie. – Bardzo mi pomógł i nie wiem co, by się stało ze mną i z moją córką, gdyby nie on.

Ok, rozumiałam, że Michael bardzo jej pomógł, ale nie musiała mu podporządkować całego swojego życia. Co najlepsze on uważał, że to było dobre.

Nie chcąc się z nią kłócić, wyszłam do ogrodu. Na szczęście przestało już padać i zapowiadało się na ładną pogodę.

Jak ta dziewczyna miała się usamodzielnić, skoro mój mąż ją kontrolował i nie dawał szansy na ułożenie sobie życia? Rozumiałam, że traktował ją jak rodzinę, ale tak nie można.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz