One night (Domen Prevc)

1.6K 60 7
                                    


Nareszcie miałem chwilę dla siebie. Właśnie skończył się rok szkolny, a do pierwszych zawodów letniego grand prix wciąż były trzy tygodnie. Czekały mnie dwu tygodniowe wakacje i tydzień zgrupowania z kadrą. 

- Domen, przyjdziesz dzisiaj na moje urodziny? - zapytała Spela, moja koleżanka z klasy. Szczerze mówiąc zupełnie o tym zapomniałem. Co chwila ktoś robił imprezę, bo jakby nie patrzeć był to czas osiemnastek. Nie byłem wielkim fanem tego typu rozrywki, ale wiedziałem, że niedługo rozpoczyna się sezon i juz nie będę miał okazji spotkać się ze znajomymi z klasy. Pokiwałem więc głową, na co dziewczyna się rozpromieniła.

- Super! To widzimy się wieczorem w klubie - odpowiedziała tylko i uciekła do swoich koleżanek. Po chwili wszystkie na mnie spojrzały i domyśliłem się, że im powiedziała o tym, że przyjdę. Odkąd stałem się rozpoznawalnym skoczkiem ludzie wokół mnie zachowywali się dziwnie. Na początku nawet mi to schlebiało, ale po jakimś czasie zaczęło mi to przeszkadzać. Dziewczyny próbowały do mnie zagadywać, co teoretycznie nie było złe, bo sam nie byłem zbyt odważny, ale one robiły to zdecydowanie zbyt nachalnie. Rozumiałem już facetów, którzy mówili, że oni wolą łapać króliczki, czy jak to tam było. Chłopaki zachowywali się bardziej normalnie, ale wciąż miałem wrażenie, że są nieco sztuczni, jakby chcieli się ze mną przyjaźnić dlatego, że jestem skoczkiem, a nie dlatego, że jestem Domenem. Dobrze, że miałem swoją paczkę przyjaciół od zawsze. Oni mnie znali zanim stałem się "sławny". Oni potrafią ze mnie żartować i nie boją się, że mnie urażą. Oni patrzą na mnie tak samo jak kiedyś. Oni, to znaczy Luka, Nejc i Lana. Mieszkaliśmy obok siebie i odkąd pamiętam bawiliśmy się razem na podwórku. Na początku nie chcieliśmy zadawać się z Laną. Wtedy myśleliśmy o dziewczynach raczej jak o wrogach. Jednak pewnego dnia spotkaliśmy ją płaczącą na ławce obok placu zabaw. Mieśmy może siedem lat. Okazało się, że jej ojczym ją pobił. Jej matka wyjechała do pracy za granicą, a ona została z nim sama. Powiedziałem o tym rodzicom, a oni zdecydowali skontaktować się z mamą Lany. Ona jednak nie mogła wrócić do Słowenii. Nie mogła, a może nie chciała. Poprosiła jednak babcię Lany, aby wzięła ją do siebie. Na początku Lana była zła, że wtrąciłem się w jej sprawy, ale po czasie zrozumiała, że zrobiłem to z troski o nią. Zacząłem zapraszać ją na nasze spotkania z Luką i Nejcem. Wkrótce staliśmy się niezniszczalną paczką przyjaciół. Nigdy nie było idealnie. Kłóciliśmy się i godziliśmy, ale w najgorszych momentach zawsze byliśmy razem. 

Po szkole poszedłem do Lany. Już wcześniej zaprosiła mnie na obiad, a ja też chciałem się ją o coś zapytać. 

- Domen - blondynka otworzyła drzwi i uśmiechnęła się na mój widok. Pocałowałem ją w policzek i nie czekając na zaproszenie wszedłem do środka. 

- Dzień dobry - przywitałem babcię dziewczyny, która już stawiała jedzenie na stole. 

- Cześć Domiś, miło cię widzieć - była chyba najmilszą kobietą pod słońcem - zjedźcie sobie obiad. Podwieczorek jest w lodówce, Lanusiu. Ja już muszę lecieć na to spotkanie w kościele. 

- Jasne, babciu - odpowiedziała Lana i odprowadziła ją do drzwi. Pożegnaliśmy się szybko i chwilę później zostaliśmy sami. 

- Co tam słychać Domisu? - uwielbiała używać zdrobnienia stworzonego przez jej babcię. 

- Nic takiego Lanusiu - odpowiedziałem słodko i uśmiechnąłem się do niej. Odwzajemniła gest, ale zobaczyłem na jej twarzy delikatny rumieniec. Gdy nasze oczy się spotkały, spuściła wzrok. To było dziwne. Ona nigdy się tak nie zachowywała. 

- Chciałbym cię o coś zapytać - postanowiłem jednak to zignorować i od razu przejść do rzeczy. 

- Tak? - ponownie na mnie spojrzała. W jej oczach widziałem ciekawość. 

Happier - Ski Jumping One ShotsWhere stories live. Discover now