Dzisiejszy dzień, choć zaczął się tragicznie, wcale nie skończył się tak samo. Była godzina siedemnasta, a Amara z książką w ręku i pachnącą kawą na szafce nocnej, siedziała na parapecie, otulona miękkim kocem. Po raz kolejny przypominała sobie historię Jude i Cardana, ponieważ miała skłonność do czytania tej samej powieści kilkukrotnie. A zagłębiając się w "Okrutnego księcia" czuła wewnętrzny spokój. Przenosiła się wtedy do innego świata, porzucając swoje własne problemy. I to było piękne, jej drobna, osobista terapia.
Dźwięk powiadomienia wyrwał ją z kolejnej strony, więc niechętnie sięgnęła po telefon. Uśmiechnęła się nieznacznie, przeczytawszy kolejną wiadomość od Evena, w której napisał "kocham cię najmocniej na świecie". Odkąd wróciła do domu, dostała takich jeszcze dwie. Miło jej widzieć, że faktycznie się starał.
Wróciła do powieści, ale znów jej przerwano. Ciche stukanie rozbrzmiało w pokoju, a drzwi uchyliły się, ukazując za nimi wystrojoną Anastazję. Poprawiała swoje szmaragdowe kolczyki, przyglądając się córce wyraźnie zdezorientowana.
Czarny kombinezon subtelnie opinał się na jej ciele, a szeroki pasek podkreślał wąską talię. Lekki makijaż zdobił jej zwykle naturalną twarz, włosy podkręciła na lokówce, a stopy włożyła wyjątkowo w ciemnozielone szpilki. Wyglądała zniewalająco. Pytanie tylko — z jakiego powodu?
— Nie jesteś jeszcze gotowa? — zdziwiła się Ana, podchodząc do toaletki córki i stukając przy tym irytująco obcasami. Otworzywszy szkatułkę z biżuterią, zerknęła na Amarę w lustrze.
— Gotowa na co? — spytała zbita z tropu. Zamknęła książkę, uprzednio zaznaczając stronę, na której skończyła.
— Wilde'owie przychodzą dziś na kolację — odparła oczywistym tonem, wciąż szukając ulubionego wisiorka.
Amara odetchnęła głęboko, wymownie wbijając twarde spojrzenie w matkę. Mieli dziś kolację z państwem Wilde, a ona siedziała w dresie, nieumyta i paskudna? W dodatku z pokojem przypominającym chlew? Przecież Clarissa będzie chciała oglądać filmy w jej sypialni!
— Oh... — Anastazja wyprostowała się nagle.
Obróciła się w stronę córki ze znalezioną biżuterią i zrobiła tę swoją niedorzeczną minę, jak zawsze, gdy dostawała olśnienia.
— Myślałam, że ci powiedziałam — dodała cicho pod nosem, marszcząc brwi w zastanowieniu, jakby próbowała sobie przypomnieć, czy faktycznie to zrobiła. — Mniejsza z tym. Masz pół godzinki. — Niewinny uśmiech ozdobił jej promienną twarz. Posłała Amarze buziaka w powietrzu, po czym wyszła z pokoju, rozwiewając woń słodkich perfum.
Bosko, przeszło Ami przez myśl.
Niechętnie zaczęła szykować się na kolację. Jak darzyła państwo Wilde sympatią, tak dziś na samą wizję wspólnego posiłku, odczuwała awersję. Miło czytało jej się w samotności oraz piło kawę. Tak planowała spędzić resztę wieczoru, plany jednak te spaliły na konewce. Nie była w nastroju na bycie piękną i pachnącą, a przy wiecznie eleganckich Joseline i Klausie taki był wymóg.
Już prawie się uszykowała: spięła nieświeże włosy w dwa warkocze, wpinając w nie spinki w kształcie kwiatków, wcisnęła się w granatową sukienkę w białe wzory ze ściągaczami po bokach i zrobiła delikatny makijaż. A to wszystko jedynie w dwadzieścia trzy minuty.
Planowała trochę pospychać w pokoju, ale zanim zdążyła chociażby upchnąć ciuchy do szafy, usłyszała niecierpliwie wołanie mamy. Rzuciwszy ostatnie spojrzenie na sypialnię, postanowiła, że zaprowadzi Clarissę do pokoju Chrisa. Był z pewnością czystszy, a i tam znajdował się laptop.
CZYTASZ
Romeo z sąsiedztwa
Teen FictionSłodko-gorzka, lekka historia o zakazanej miłości, wybaczeniu i poświęceniu. W małych miasteczkach ludzie miesiącami, a nawet latami płacą za swoje błędy. Amara Evans po przykrych rodzinnych wydarzeniach, musi w końcu wrócić do normalności. Jednak s...