Tak mnie zmotywowały wasze głosy i komentarze kochani, że nie mogłam wytrzymać i musiałam już teraz dopracowywać kolejny rozdział. Dziś pewnie zarwę z tego powodu noc na naukę ale mam nadzieje, że było warto i będziecie zadowoleni :)
Rozdział dzisiaj niestety trochę krótszy niż zwykle, ale mam nadzieje że mi to wybaczycie :*
Czekam z niecierpliwością na wsze głosy i komentarze, które są dla mnie niesamowicie ważne :*
Buziaki kochani :*
Laura
Schodzę niepewnie po schodach na dół. Po wczorajszym wieczorze sama nie wiem, jak mam się teraz zachować, gdy stanę oko w oko z Brunem. Wczoraj zachował się, jakby cos w niego wstąpiło i przez moment naprawdę się go bałam. Czasami Bruno staje się po prostu nieobliczalny... Jednakże teraz to ja mam z tego powodu wyrzuty sumienia... po części to przeze mnie Bruno wczoraj wpadł w taką wściekłość, a dokładnie przez to, co powiedziałam bez większego zastanowienia...
Będąc na dół rozglądam się dookoła, poszukując wzrokiem Bruna. Nie jestem pewna czy w ogóle spał w domu, nie słyszałam, żeby wracał, ale na jego połowie łóżka widniało delikatnie wgniecenie. Po cichu zbliżam się do kuchni i wtedy od razu napotykam się z jego wzorkiem, który jest całkowicie odmienny niż wczoraj, taki bardziej spokojny i opanowany. Biorę parę głębokich wdechów i ruszam w jego stronę.
– Spałeś w domu? – pytam, siadając naprzeciw niego przy wyspie kuchennej, a przed moim nosem od razu ląduje pachnący omlet i świeżo wyciskany sok z pomarańczy.
– Evo zostaw nas samych. – prosi chłodnym, ale uprzejmym tonem gosposię, na co ona wykonuje skinienie głowy i od razu ulatania się z pomieszczenia. Upijam duży łyk soku... suchość w gardle uniemożliwia mi normalne mówienie.
– Spałem. – odpowiada rzeczowo.
– Dlaczego jeszcze nie jesteś w pracy? – staram się uniknąć rozmowy o wczorajszym wieczorze i mam nadzieje, że on również. Lepiej by nasze relacje powróciły na optymalne tory.
– Lauro, jeżeli myślisz, że nie będziemy, rozmawiać o wczorajszym wieczorze, to jesteś w błędzie. – odkłada sztuce na talerz i wlepia we mnie ten swój przenikliwy wzrok. Czy on czasem nie może puścić pewnych sytuacji w niepamięć?
– Ale tutaj nie ma o czym rozmawiać. – stwierdzam z obojętnością, skupiając swoją uwagę na omlecie, który teraz za żadne skarby nie przejdzie mi przez gardło.
– Owszem jest. – wstaje od blatu i znika za holem. Dziwi mnie jego zachowanie. To kompletnie nie w jego stylu, aby odchodzić w środku rozmowy. Takie zachowanie za to jest jak najbardziej w moim stylu.
– Wiem, że wczoraj przesadziłem. Poniosło mnie. Przepraszam. – podchodzi do mnie z wielkim bukietem czerwonych róż, delikatnie ujmuje moją dłoń i składa na niej pocałunek, nie spuszczając ze mnie wzroku. Rozchylam usta ze zdziwienia i nie wiem co mam powiedzieć. Tym razem naprawdę mnie zaskoczył. To jest ostatnia reakcja, jakiej bym się po nim spodziewałam. Bruno przyznający skruchę? To zdecydowanie niecodzienny widok, przez który moje poczucie wyrzutów sumienia jeszcze bardziej wzrasta. Nie dam rady mu się przyznać do prawdy. Nie przejdzie mi to przez gardło...
– W porządku. – przyjmuję od niego kwiaty, zaciągając się ich zapachem. Zrywam się z krzesła w poszukiwaniu wazonu. Przetrzepuje wszystkie szafki wokoło w jego poszukiwaniu, ale bez większego skutku. Spoglądam na Bruna, ale po jego minie od razu widzę, że on również nie ma zielonego pojęcia, gdzie w jego domu może być wazon. Woła do nas Evę, która zabiera ode mnie kwiaty i na polecenie Bruna ma wstawić je do wazonu i zanieść do naszej sypialni. Znów siadam naprzeciw niego i próbuje się zmusić, aby zjeść choć odrobinę omleta.
CZYTASZ
Przyzwyczaj się do mnie
RomanceON pewny siebie, konsekwentny i arogancki. Myśli, że może mieć wszystko czego tylko zapragnie. Uważa, ze wszytko mu się należy, nawet ONA i nawet mimo tego, że ona jego wcale nie chce... Tylko czego ON tak naprawdę chce? Zrealizowania swoich ukryty...