Rozdział 31

1.9K 131 12
                                    

                                         Leżałam przytulona do swojego kochanego Lucyfera. Obok w łóżeczku spał nasz syn. Czego chcieć więcej? - Kocham cię wiesz? - odparłam, a on skinął głową - Wiem i popieram - odparł i mocno mnie pocałował.
                                   Już po chwili zaczął całować moją szyję i... Wpadł do nas Asmodeusz. - O masz, sorry... - zaczął - No... Ten.. Jakbyś mógł zaczekać na dole- zaczęłam zdyszana - A no widzę, że trzeba - odparł i już zamykał drzwi - Ale na zdrowie, bo kto rano popieprzy dzień ma potem lepszy- odparł, a ja chwyciłam poduszkę i rzuciłam nią w drzwi. - Z kim ty się zadajesz? - wyszeptał mi do ucha Lucyfer - A ty to co? - zapytałam i znowu zaczęłam go całować. - Musimy iść na dół - odparłam między pocałunkami. - A aaa.. Niech piekło pochłonie tego Asmodeusza - odparł, a z dołu dobiegł krzyk - Słyszałem! - spojrzałam na niego, a on na mnie i oboje wybuchliśmy śmiechem - I bardzo dobrze - odparł Lucyfer.
                              Wygramoliliśmy się z łóżka i zaczęliśmy pośpiesznie ubierać. Kiedy zeszliśmy na dół Asmodeusz pił sobie whisky i najwidoczniej nie przeszkadzało mu to czekanie. Co za demon. - No to oświeć nas co cię sprowadza? - zapytał Lucyfer - Jak to co? Musimy zorganizować imprezę dla małego i co najważniejsze musicie dać mu imię, a właściwie ty Lucyferze, bo to obowiązek ojca - odparł. - Jaka impreza? Nie jestem w temacie - odparłam - Musimy zrobić uroczystość na powitanie potomka władcy, czyli mnie- odparł, a ja skinęłam głową - Dużo roboty nie macie, bo matka wszystko już szykuje - odparł szczerze - Czyli co nam zostało? - zapytał Lucyfer - Ładnie się ubrać i za godzinę pojawić się z małym w gmachu głównym - odparł, a ja machnęłam ręką - No to załatwione.
                                                 Wraz z Lucyferem pożegnaliśmy  Asmodeusza umawiając się, że za godzinę ma czekać w gabinecie Lucka i popędziliśmy na górę do garderoby. Ubieranie długo nam nie zajęło i już minęła godzina. Ubrałam pośpiesznie małego w odświętne śpioszki i weszliśmy do portalu przechodząc nim do biura.
                                  Tam czekała już Lilith, matka chrzestna małego i Asmodeusz, ojciec chrzestny. Zabrali malutkiego i popędziliśmy do ludu przed gmach. My stanęliśmy w oknie i wtulając się w siebie patrzyliśmy jak lud wiwatuje. - No i co masz już pomysł na imię? - zapytałam, a on skinął głową. - Tak, ponieważ niemal Gabryś zabrał cię do mojego tatusia to postanowiłem odwdzięczyć się jakoś mojemu staremu i damy małemu na imię Bożydar - kiedy to powiedział zaczęłam się głośno śmiać - No się twój ojciec wkurzy- zaczęłam, a on spojrzał mi w oczy - I dobrze, niech wie, że mimo jego wrednych zamiarów jestem zakochany - odparł, a ja dotknęłam jego policzka- I będziemy żyć długo i szczęśliwie? - zapytałam, a on pocałował mnie w usta lekko przygryzając na koniec moją wargę - No ja myślę- odparł.
                                 Spojrzałam przez okno na małego i w pewnym momencie z jego dłoni wypłynęły dwa malutkie płomyczki. Czysty tatuś. Ciekawe co z niego wyrośnie?

Koniec






# Od Autorki

Tak kochani to już koniec. Wiem, trochę za szybko jak pewnie wam się wydaje. Jednak już niedługo pojawi się coś nowego o Lucyferze ( tylko nie będzie to związane w żaden sposób z tą historią).

Mam nadzieję, że opowieść Wam się podobała.

Jeśli tak to dawajcie gwiazdki i komentujcie 😊😊😊😊

Pozdrawiam
Roxi

Piekło z Tobą Where stories live. Discover now