Musisz nadal walczyć .

732 62 19
                                    

Siedziała na recepcji całkiem sama, popijając herbatę z dużego kubka i spoglądając na zegar. Zbliżała się 22. Wokół niej panował spokój, jedynymi słyszalnymi dźwiękami były ciche rozmowy pielęgniarek dobiegające z sąsiedniego pokoju i sygnały karetek. O tej porze na oddziale onkologii zazwyczaj nie dział się nic.

Dźwięk otwierających się drzwi windy sprawiły że podniosła głowę. W jej stronę szedł młody, ubrany na czarno blondyn. Stanął, opierając się o jej biurko.
- Dobry wieczór. Pan w jakiej sprawie. - odstawiła kubek i usiadła prosto.
- Ja do taty. Leży tu na odziale od miesiąca.
- Nazwisko?
- Skywalker Anakin.
Młoda recepcjonistka zaczeła przeglądać papiery.
- Zgadza się ale godziny odwiedzin już mineły.
Na twarzy młodzieńca widać było smutek i żal.
- Proszę pozwolić mi go zobaczyć. Nie widziałem go od kilku miesięcy. Jechałem tu cały dzień. Proszę tylko o kilka minut. - powiedział błagalnym tonem.
Westchneła.
- Dobrze, ma pan czas do dziesiątej. Proszę za mną.
Wstała i zaprowadziła mężczyznę pod odpowiedni pokój i odeszła. Po cichu wszedł i pokierował się do łóżka w którym leżał jego ojciec.

Leżał tu sam. Dwa pozostałe łóżka były od jakiegoś czasu puste. W pomieszczeniu panowała cisza i mrok. Jedynym źródłem światła były uliczne lampy, których pomarańczowe światło oświetlały skrawek pokoju. Młodzieniec usiadł na małym krzesełku i dotknął dłoni ojca leżącej na pościeli. Ujął też drugą dłoń chorego i przusunął do swego policzka. Mimo choroby ojcowskie dłonie nadal były tak przyjemnie ciepłe. Ten gest sprawił że chory otworzył oczy.

W niebieskich oczach Anakina widniała radość.
-Luke. - zebrał siły aby uśmiechnąć się do syna. Jego głos był cichy i zachrypnięty
- Cześć tato. - w oczach jego syna lśniły łzy. Mimo iż się uśmiechał w jego sercu panował smutek.

W niespełna rok, choroba zmieniła jego tatę. Nie zmieniła charakteru lecz wygląd. Od czasu gdy wykryto u niego nowotwór poddał się leczeniu. Terapia sprawiła ze stracił wszystkie włosy, dużo schudł i osłabł. Jego skóra przybrała niezdrowo blady kolor i stała się szorstka. Pod oczami widniały ciemne worki, a mała cieńka rurka biegnąca pod nosem pomagała mu w oddychaniu. Blady, ubrany w białą szpitalną piżamę i również w białej pościeli wydawał się niewidoczny, wyróżniały się tylko żywe, radośnie błyszczące oczy.

Siedzieli przez chwilę w milczeniu.
- Tęskniłem - jego głos był słaby lecz słychać w nim było radość.
Do szpitala trafił miesiąc temu gdy nagle jego stan się pogorszył. Nie widział syna kilka miesięcy, bo studiował na drugim końcu kraju i nie często miał okazję wrócić do domu. Gdy chłopak dowiedział się o stanie ojca chciał zobaczyć się z nim jak najszybciej. Jednak zły los musiał zatrzymać go na miejscu i dopiero teraz mógł przyjechać.
- Jestem. Przepraszam że tak długo ale nie mogłem.
- Ważne że jesteś.
- Mam pozwolenie tylko na krótką wizytę ale obiecuję że jutro spędzę z tobą cały dzień.
Anakin chciał coś powiedzieć lecz Luke mu przerwał.
- Nic nie mów. Wiem że jesteś zmęczony.
Ojciec przytaknął mu i wsłuchał się w jego opowieść. Przez kilka dobrych minut opowiadał mu o swoim życiu, studiach, mieszkaniu w innym, obcym mieście.

Skończyła pić herbatę, wstała i poszła odnieść kubek. Gdy odkładała go do zlewu jedna z pielęgnniarek poprosiła ją o mały, ostatni już obchód w zamian za zastępstwo na recepcji. Kobieta zgodziła się i poszła upewnić się czy u pacjentów wszystko w porządku. Do pokoju Skywalkera weszła na końcu.

Stała w drzwiach i przyglądała się im. Poczuła ulgę widząc radość na twarzy pacjęta. Gdy go przywieziono jego stan był bardzo ciężki lecz zmiana sposobu leczenia pomogła i z dnia na dzień jego stan się poprawiał. Każdego dnia ktoś go odwiedzał lecz dopiero widok syna znacznie poprawił jego samopoczucie. Nie chciała im przerywać ale musiała. Już od ponad półgodziny panowała cisza nocna i zakaz wizyt. Luke zobaczył że stoi i czeka aż wyjdzie.

Upewniła się tylko czy z pacjętem wszystko w porządku. Wyszła na korytarz, tam czekał na nią Luke.
- Przepraszam, że się zasiedziałem.
- Nic się nie stało a nawet dobrze. Od dawna nie był tak szczęśliwy. Jeżeli tak dalej pójdzie to za kilka tygodni wróci do domu.
- Mam taką nadzieję. Wrócę jurto w czasie wizyt.
Młoda pracownica szpitala pożegnała się z Luke'm i wróciła do pokoju pielęgniarek. Podeszła do otwartego okna i spojrzała w niebo pełne gwiazd. Czuła ulgę i radość wiedząc że jeden z podopiecznych szpitala jest szczęśliwy i to pomaga mu dojść do zdrowia.

************************************
Tem rozdział chcę zadedykować:
lunaris2304
Lukin1234
Elessar_pl

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now