XII

4.7K 582 734
                                    

Jungkook przekręcił się w stronę irytującego hałasu dobiegającego z jego telefonu i z niezadowoleniem stwierdził, że dzisiejszego dnia oficjalnie kończy się przerwa świąteczna, a do jego życia powraca monotonna rzeczywistość, jaką jest szkoła. Fuj, fuj i jeszcze raz fuj, ale tam chociaż miał Taehyunga i tylko ta myśl pozwoliła mu się zwlec z łóżka.

No i jeszcze jedna, słodka wisienka na torcie, jaką była siatkówka. Drugie półrocze oznaczało początek sezonu, serię wielu rozgrywek i treningów, a wszystkie ich trudy miały się zakończyć oczywiście chwałą i zwycięstwem, bo innej opcji po prostu nie było. Ich skład był świetny, a dodatkowo mieli tak wspaniałych zawodników, jakimi byli Jeon i Park. Dwójka osób z dwóch różnych kobiet, a miało się wrażenie, jakby ci chłopcy gnieździli się od poczęcia w jednym brzuchu, gdzie zdążyli się wzajemnie poznać do takich granic możliwości, że teraz nawet bez żadnych gestów podawali do siebie piłki, doskonale wiedząc, kto komu podbije i kto gdzie zaatakuje. Jednym słowem - dwójka boiskowych potworów, przed którymi wszyscy mogli padać na kolana.

To motywowało Jungkooka do wypruwania sobie flaków, w końcu chciał dać z siebie wszystko, by poczuć ten słodki smak wygranej, kiedy na jego piersi połyskuje piękny, złoty medal, zaś w dłoniach może dzierżyć ogromny puchar, który ich poczciwy wuefista będzie sobie mógł postawić w gablotce w kantorku.

Dni mijały. Bezpowrotnie i pusto. Były niegodne zapamiętania i owiane nudą. A wszystko to dlatego, że nie było w nich Taehyunga.

Brunet nie lubił tej okropnej ręki Jimina, kiedy ten powstrzymywał go przed pójściem do biblioteki, aby spotkać się z Kimem. W jego słowach nie było co prawda wyraźnego zakazu, lecz jedynie troska i ciepło. Wykręcanie Taehyunga nauką na ten cały konkurs, o którym młodszy praktycznie nic nie wiedział. Zastanawiał się, co jest nagrodą, że starszy tak rzetelnie na niego zakuwał, ani przez chwilę nie myśląc o przerwie.

Nadszedł czas pierwszych rozgrywek. Eliminacja, mająca wyłonić najlepszych. A bądźmy szczerzy, szkół w ich mieście było dużo, a każda chciałaby zgarnąć jakieś sportowe trofeum, które pięknie połyskiwałoby na szkolnym korytarzu. Był to czas największego stresu i intensywnego wysiłku, który chciał rozerwać mięśnie wszystkim zawodnikom.

Ale ich drużyna dawała radę. Byli dobrzy, piekielnie dobrzy. Rozegrali już dwa mecze, z których oczywiście wyszli zwycięsko, a dodatkowo zasiali w sercach przyszłych przeciwników ziarno strachu. Sukcesy sportowe przełożyły się na bardziej przychylne spojrzenia nauczycieli i lekką taryfę ulgową, jak chodzi o nieodrobione zadania czy choćby gorzej napisane kartkówki. W końcu ci uczniowie reprezentowali szkołę i nawet robili to wyjątkowo udolnie, więc nic się nie stało, jeśli raz zapomnieli kartki z ćwiczeniami na angielski lub nie odrobili jednego przykładu na matematykę. No dobra, z tą matematyką było jednak trochę gorzej, bo Jeon i tak dostawał niezły opierdziel od swojego wychowawcy, kiedy czegoś zapomniał na ten przedmiot. Z drugiej strony nie było się co dziwić - tak działały rozszerzenia, nie mógł sobie pozwolić na opuszczenie gardy.

W każdym razie szkoła była całkiem zadowolona - miało się wrażenie, że wszyscy nauczyciele zwracali większą uwagę na uczniów z klubu siatkarskiego, a dyrektorka chodziła dumna jak paw, że z jej placówki wyszło coś więcej poza licznymi sukcesami Kim Taehyunga i innych drobnych konkursów, które nie były szczególnie chwalebne, a przynajmniej nie na tyle, by wystawić dowód wygrania tuż na środku korytarza.

Był luty. Kolejny mecz przed nimi, a w głowie jednej z wuefistek zrodziła się piękna myśl - a co gdyby tak wesprzeć naszych zdolnych siatkarzy?

Zaczęła się prawdziwa burza. Każda osoba ze składu miała prawo wziąć jedną osobę ze swojej klasy na najbliższe zawody. To oczywiście równało się wielkiemu zamieszaniu wokół osób z drużyny. Wszyscy wokół nich się kręcili i wirowali, robiąc maślane oczka, ażeby ich wziąć na najbliższy mecz. Bądźmy szczerzy - każda okazja była dobra do opuszczenia lekcji, a oglądanie tak emocjonujących rozgrywek dodatkowo pobudzało serca ochotników na to miejsce. Każdy siatkarz wręcz nie mógł się odpędzić od grona przymilających się wielbicieli. Na całe szczęście nie u wszystkich proszące oczęta były w stanie coś zdziałać.

U'll Be Mine | VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz