1.

2K 77 6
                                    

Leżał nieprzytomny w szpitalu nie pamiętał jak się tam znalazł i co się stało tak naprawdę. Jego wargi były całe zakrwawione a pod jednym okiem miał limo. Na szczęście nie miał żadnego złamania, ale czuł się potwornie. Jego ramie nie było wcale w dobrym stanie. Cala głowa go bolała, miał także jedno rozcięte ucho z którego dalej leciała krew. Lekarze nie zbyt śpieszyli się by zatamować krew która ciekła nawet z nosa. Miał lekki krwotok, tracił szybciej krew niż nie jedna osoba z miesiączką. Zapadał w głęboki sen czując jak odlatuje. Jego serce zaczęło bić wolniej coraz wolniej aż w końcu przestało. Respirator zaczął wyć głośnym i długim piskiem informując lekarzy ze pacjent umarł.

~godzina wcześniej~

Szedł przez las w stronę celu swojej misji. Był sam ale nie przeszkadzało mu to za bardzo. Lubił chodzić sam na misję. Kopał kamyk z nudów. Cel misji był taki że miał zabić dwóch typków kręcących się nie daleko wejścia do lasu. W sumie to nawet nudna ta misja, ale innej slender nie miał. Po kilku minutach był już na miejscu przejechał wzrokiem po miejscu, nie wiedział jednak że to będzie polana z której łatwo zauważyć biegających ludzi na niej z miasta. Zagryzł wargę trzymając pistolet w gotowości i czekał aż jego ofiary przybędą. Minęło 10 minut aż przyjechali. Widząc że dwóch ma broń, zrozumiał teraz że to będzie ciężkie. Nie był aż taki szybki by uniknąć naboi. Wiedział jedno że jak zastrzeli jednego to drugiego nie zdąży. Po lekkim namyśle wyszedł z lasu i odrazu wycelował w jednego strzelając szybko, już miał na celowniku drugiego który strzelił szybciej niż on w jego ramie. Chciał zastrzelić go ale chybił. Puścił pistolet i złapał się za ramie przyciskając ranę. Jęknął z bólu zagryzając warge. Padł na kolana, nie miał siły nawet uciekać, a rezydencja była za daleko. Facet który miał zostać zabity podszedł do niego i kopnął go w twarz by mógł zemdleć a potem uciekł.~

Lekarze zaczęli ratować chłopaka swymi narzedziami by serce znów zaczelo bić. Zatrzymali jego krwawienie.
Już mieli odpuścić.
Po chwili chłopak nabrał powietrza...

Jego serce znów zaczęło bić a respirator uspokoił się. Był bardzo osłabiony.

W tym samym czasie w rezydencji Brian chodził jak poturbowany czując wielki ból w sercu. Wiedział że coś nie tak jest z jego bratem-bliźniakiem. Nie mógł przestać chodzić po salonie. Tak bardzo się martwił o niego. Za to pierwszy z proxy leżał na kanapie i patrzył się na chłopaka w kapturze morderczym wzrokiem
- przestań się kręcić bo mnie zaczynasz irytować - syknął przez zęby Rogers.
Nie miał pojęcia czemu Brian tak chodzi niby skąd miał to wiedzieć. Westchnął po chwili cicho widząc że brat Tima zignorował go po raz pierwszy życiu. Dopiero po niecałych 10 minutach w ich głowach rozbrzmiał przerażający ale już znany głos.
~ Tim jest w szpitalu,miał wypadek przy pracy..proszę was byście go nie odwiedzali...i to nie jest prośba tylko rozkaz ~ ostatnie słowa prawie wykrzyczał im w głowach co spowodowało że Brian stanął.

— 02.04.2020
Poprawiam błędy i aż mi głupio że te opowiadanie istnieje, nie wiem czy mam się śmiać czy płakać naprawdę. Czuje taki cringe że sobie tego nie wyobrażacie. X'D
Przepraszam.

Będę cię kochać nawet po śmierci ❤️ [UKOŃCZONE] - (poprawianie błędów)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz