Rozdział 1 - Szpital

32 0 3
                                    

Otworzyłam oczy, dotarło do mnie bardzo ostre światło. Nade mną stał lekarz i dwie pielęgniarki które wyraźnie odetchnęły z ulgą. Byłam w szoku, wiedziałam już, jestem w szpitalu. Ale co ja tu robię? Tego jeszcze nie wiedziałam.

- Jak się czujesz? - odezwała się starsza z pielęgniarek, która zakładała mi wenflon na ręce.

- O co chodzi? Co się dzieje? Gdzie ja jestem? - byłam przerażona.

- Proszę się uspokoić - odpowiedziała podłączając mi kroplówkę.

- To boli! - wrzasnęłam tak, że sala w której się znajdowałam rozniosła się echem.

-Niech pani sie nie podnosi, jest pani w szoku! - skarciła mnie druga i troche młodsza od niej kładąc mi wtórnie głowę na łóżku. Zaczęła świecić latareczką po moich oczach, jakby sprawdzała czy dobrze zwężają mi się źrenice. 

- Jest w porządku - powiedziała i odeszła.

Dalej nie pamiętam nic, podobno zemdlałam na wskutek stresu.

Oprzytomniałam 4 godziny po tym. Byłam już na sali wraz z innymi pacjentami. Mocno kręciło mi się w głowie, a jedyny ruch jaki wykonałam było to otwarcie oczu. Czułam się jak po wypiciu sporej ilości alkoholu. 

Co się dzieje?

Odwróciłam głowę w lewą stronę i spojrzałam na JULĘ!  zrobiło mi się słabo, a przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie jakby właśnie stało się coś niesamowitego. 

- Żyjesz - rozpłakała się szczerymi łzami, mocno ściskajac mi ręke.

- Co się stało? - nie rozumiałam, dlaczego tu jestem. A juz napewno nie docierało do mnie, jej ostatnie zdanie. Czemu miałabym nie żyć?

- Najpierw się uspokój i wtedy Ci wszystko opowiem, dobrze? - zapewniła, nie mogąc chyba sama uwierzyć w to co właśnie do mnie powiedziała.

Kiwnęłam głową na tak i jeszcze na chwilę zamknęłam oczy. Czułam się strasznie zmęczona i senna.

Kiedy je otworzyłam, jej już nie było.  A obraz wreszcie zaczął przybierać bardziej normalną formę otoczenia. Widziałam wyraźnie. Byłam w szpitalu, podłączona do aparatury. 

Niech to będzie sen... ja chce się obudzić!

Jednak, ja nie śniłam.  A wszystko co działo się wokół, było jawą. Chyba był ranek, ale nie miałam co do tego pewności. Miałam lukę w głowie. Nie potrafiłam przypomnieć sobie co sie stało. Przyśpieszył mi puls, pielęgniarka natychmiast przyszła zobaczyć co się dzieje.

- Spokojnie, nie denerwuj się - powtarzała mi to wielkroć wołając drugą, aby ze mną została, a ona gdzieś pobiegła. 

Blondynka która ze mną została, zadawała mi w tym czasie pytania i prosiła o lekkie kiwnięcie głową. Pytała mnie, czy wyraźnie widzę, czy boli kiedy ruszam głową, czy jestem w stanie poruszyc samodzielnie ręką, bądź nogą. Mogłam, ale bolało. 

- I jak to wygląda? - zapytał jej lekarz, który przyszedł z tą druga pielęgniarką. 

- Powinno być dobrze - kiwnął głową, a one oddaliły się zapewne na kolejne wezwanie. Słyszałam jakiś pisk. 

- Pani Kamilo, niech pani się nie boi. Ma Pani jakiś bliskich, których trzeba powiadomić? - 

-Powiadomić?- wycharczałam, bolało mnie gardło. 

- Tak, miała pani wypadek samochodowy - łzy napłynęly mi do oczu. Nic nie pamiętałam, nie wiedziałam, co powiedzieć. Bałam się.

Chciałam z siebie wydusić jeszcze choć słowo, ale nie mogłam. To było okropne.

- Miała pani naprawdę ogrom szczęścia.  Moze pani poruszać ręką, bądź nogą? -

- Tak, ale boli - głos wrócił, w jeszcze gorszej barwie.

-  Zabierzemy panią jeszcze na prześwietlenie głowy, by zobaczyć czy wszystko jest okej - 

Przy badaniu nie wykryli nic i stwierdzili,  to napewno zasługa boga. Miałam tam zostać jeszcze przez 5 dni na obserwację. Leżałam na sali i odwiedziła mnie przyjaciółka,widziałam nieopisane szczęście w jej oczach. Pobiegła i pewnie, ale delikatnie mnie przytuliła. 

- Wreszcie się obudziłaś! Kiedy mnie wypisali, myślałam , że widzę Cię po raz ostatni. Byłaś w śpiączce przez 3 tygodnie - 

Trzy tygodnie?! Co do diabła?

- Już dobrze. Teraz najważniejsze jest to, że żyjesz. Wszystko ci zaraz po kolei opowiem - kiwnęłam głową jakby żądając wyjaśnień. 

- Jechałyśmy samochodem do trójmiasta. Byłyśmy pijane i uderzyłyśmy w coś.  Ktoś nas zauważył na poboczu i wezwał pomoc. W ten sposób jesteś tutaj. Miałaś wstrząs mózgu i podejrzenie paraliżu, bo kiedy oprzytominałaś w karetce, nie byłaś w stanie niczym poruszyć. Ale widzę, że jest dobrze. Nawet nie wiesz jak sie cieszę, że wyszłaś z tej śpiączki - rozpłakała się, a ja razem z nią.   

- Najgorsze jest to, że nie miałam jak ich powiadomić, o tym, co się stało. Pewnie by tu już wtedy byli -

Ich? 

- Kogo? - nie wiedziałam o kim mówi.

Julia na spokojnie usiadła na krześle i opowiedziała mi o wszystkim. Kim był Rei, kim była Maze i dlaczego do nich jechaliśmy.

- Więc...- zaczęłam, ale nie byłam za bardzo w stanie dokończyć na co przyjaciółka tylko mocniej ścisnęła moją rekę. 

- Koniec wizyty - do sali weszła pielęgniarka, informując że czas odwiedzin minął.

- Odpoczywaj - Ucałowała mnie w policzek i odkrzyknęła, że przyjedzie jeszcze.

Nie za dobrze spałam tej nocy. Zastanawiałam się, czy oni mnie jeszcze pamiętają?  


KSIĄŻKA TA POWSTAJE Z MYŚLĄ I Z DEDYKACJĄ DLA MOICH NAJDROŻSZYCH PRZYJACIÓŁ KTÓRYCH BARDZO MOCNO KOCHAM. Rei_Shade I PaniNemezis, DZIĘKUJE WAM ZA WSZYSTKO. :* <3 NIESAMOWICIE CIESZĘ SIĘ, ŻE WAS MAM.











You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 04, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Od nowaWhere stories live. Discover now