26. Co mogło pójść nie tak?

1.4K 96 19
                                    

- Nie ma mowy. - powiedziałem dobitnie, zakładając ręce na piersi.

Mina Itachiego mówiła sama za siebie, a mianowicie, nie podobał mu się fakt, że nie chciałem działać po jego myśli.

- Młody. - warknął ostrzegawczo, ale dalej stałem niewzruszony. W tym przypadku nie zamierzałem zmieniać zdania.

- Nie. - odpowiedziałem.

Itachi westchnął głęboko i przetarł sobie powieki opuszkami palców. Wyglądał przez chwilę tak jakby zamierzał zrezygnować, ale po chwili uniósł na mnie spojrzenie, które nie zwiastowało nic dobrego.

- To nie tak, że masz jakieś wyjście. - powiedział nagle, a jego zadowolony z siebie uśmieszek doprowadził do gęsiej skórki na moim karku. Nie lubiłem tego uśmiechu, nigdy nie zwiastował niczego dobrego.

- Co masz na myśli? - rzuciłem w jego kierunku, czując rosnące zdenerwowanie.

- To, że twoja firma jest nowa na rynku i dalej się rozwija. - zaczął lekkim tonem głosu i zaczesał palcami swoje włosy do tyłu. - Nie ma jeszcze konkretnej opinii, ani ugruntowanej pozycji. - uniósł spojrzenie, żeby nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. - A nasz ojciec rozesłał już zaproszenia, w których wyraźnie było zaznaczone, że też tam będziesz. - założył sobie kosmyki włosów za ucho i oparł się dłonią o moje biurko. - Gdybyś się tam jednak nie pojawił, nie najlepiej by to wpłynęło na twoją reputację, a tym samym na reputację twojej firmy, nie sądzisz?

Otworzyłem lekko usta, ale nie wypowiedziałem, ani słowa.

Et tu brute contra me, huh?

Zapędził mnie w kozi róg i to nie pierwszy raz.

- Jak długo to wszystko planowałeś? - mruknąłem nieco zrezygnowanym tonem.

Itachi poprzechylał delikatnie głowę na boki, jakby się zastanawiając nad odpowiedzią.

- Jakieś dwa dni. - mruknął spokojnym tonem.

- Co ci tak zależy? Hm?

- Moja sprawa. - Itachi bez większego zaangażowania w naszą rozmowę oglądał własne paznokcie.

- Jak ja cię kurwa nienawidzę. - syknąłem w jego kierunku.

- Wybacz braciszku. - powiedział z sarkastycznym uśmiechem, ale jego ton głosu brzmiał całkowicie poważnie.

Zmarszczyłem lekko brwi na jego zachowanie, ale postanowiłem to zignorować.

- Kiedy jest ta impreza? - zapytałem z przekąsem, a Itachi momentalnie się rozpromienił.

Dupek.

~ * * * ~

Ubrany w grafitowy garnitur opuściłem nowy dom i na drodze przed od razu dostrzegłem limuzynę.

Zmarszczyłem lekko brwi, przypominałem sobie o tym, że mój brat mówił coś o specyficznym środku transportu, ale nie spodziewałem się tego.

Szofer na mój widok z od razu wstał ze swojego miejsca, ale gestem ręki dałem mu znać, że sam sobie poradzę. W końcu otwieranie drzwi do auta chyba nie może być zbyt trudne, prawda?

W środku zastałem skórzane kanapy i niebieskie ledy pod siedzeniami.

- A Itachi gdzie? - mruknąłem siadając obok ojca.

- Powiedział, że musi jeszcze kogoś odebrać i przyjedzie na własną rękę trochę później. - odpowiedział spokojnym tonem głosu.

Życie może być mylące || SasuSaku | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now