Sen

483 50 2
                                    

Po powrocie na Finalizer i odbyciu rozmowy ze Snoke'iem, która na szczęście nie trwała długo, Hux wrócił do swojej kwatery. Miał w zupełności dosyć dzisiejszego dnia. Zdawał sobie sprawę z tego, że ma na głowie jeszcze wiele rzeczy do zrobienia, ale dał sobie spokój. Usiadł na łożku i wyciągnął spod niego małe pudełko. Lekko zakurzone i niedotykane od pewnego czasu. Generał otworzył je i wyciągnął mały wyświetlacz. Gdy go włączył, ukazał się hologram przedstawiający jego mamę trzymająca go na rękach. Kobieta spoglądała na swojego syna z promiennym uśmiechem, który jak kiedyś usłyszał od jednego z bliskich przyjaciół jego matki, odziedziczył właśnie po niej. Jak na taki wiek (bo zapewne kilka miesięcy) na jego głowie widoczna była burza rudych włosów. Na kolejnym wizerunku Armitage był już starszy, może 4 lata. Aryana podrzucała go na rękach, a ten śmiał się. Następny hologram nie był zdjęciem, lecz filmem. Hux odtworzył go, a do jego uszu dobiegł kojący głos śpiewu jego mamy. Siedziała na skraju łóżka, na którym leżał on sam. Kobieta śpiewała mu kołysankę. Przypomniał sobie, że będąc małym chłopcem miał problemy z zasypianiem. Zupełnie tak jak B... Kylo, pomyślał, ale od razu odrzucił to wspomnienie. W końcu to przez niego siedzi tutaj teraz i przegląda te zdjęcia. Nie chciał już mieć nic to czynienia z jego osobą. Położył się na łożku i zasłuchał w głosie jego rodzicielki. Nie minęła chwila, a odpłynął.

Obudził się wczesnym rankiem. Schował pudełko pod łóżko i odbył poranną toaletę. Wychodząc ze swojej kwatery omal nie potknął się o leżące kwiaty. Podniósł je i przeczytał dołączoną kartkę.

Moje najszczersze kondolencje

Obejrzał je dokładnie z każdej strony, ale nigdzie nie było widać podpisu. Przyjrzał się charakterowi pisma i już wiedział od kogo są. Myślał, że go krew zaleje. Jak ten dzieciak ma jeszcze czelność przysyłać mu cokolwiek po tym co zrobił?! Bez namysłu rzucił bukiet za siebie i wyszedł. Po chwili był już w drodze na mostek. Za wszelką cenę starał się nie myśleć o wczorajszym dniu, jednak spojrzenia całej załogi mu w tym nie pomagały. Zajął swoje miejsce i nadzorował pracę załogi.

- Przepraszam sir. - zagadnął go Mitaka co wybiło go z toku myślenia.

- Słucham.

- W imieniu całej załogi. - zaczął admirał. Armitage już wiedział do czego zmierzał. Wszyscy obecni pracownicy podeszli bliżej, ustawiając się na baczność za Mitaką. - Chcielibyśmy złożyć Panu najserdeczniejsze kondolencje. - Gdy skończył, patrzył niepewnie na przełożonego. Oczekiwał jakiejś gwałtownej reakcji, jednak odpowiedz generała trochę go zdziwiła.

- Dziękuję admirale i dziękuję całej załodze. Cieszę się, że mogę pracować z takimi osobami. - Nastała chwila ciszy, po której Hux oznajmił, że wszyscy mają wracać do swoich obowiązków. Generała bardzo miło zaskoczył ten krótki apel. Nie spodziewał się takiego zachowania ze strony swoich podwładnych. Jego ojciec rzadko uznawał takie sytuacje za odpowiednie. A właśnie, kiedy zmarł mój ojciec nikt się tym nie przejął, pomyślał. Pewnie dlatego, że mnie samego to nie obchodziło. Nawet Rey dostrzegła, że od śmierci byłego generała atmosfera na pokładzie była przyjemniejsza. Zapewne załoga w duchu cieszyła się, że syn Brendola Hux'a był chociaż trochę bardziej pobłażliwy.

Armitage postanowił, że zacznie swój codzienny poranny obchód. Dzisiaj odbył się dużo wcześniej niż zwykle. Tradycyjnie około południa słychać było dyskusję pomiędzy Kylo Renem i generałem Hux'em. Nazwa poranny obchód mogla być myląca, ponieważ zaczynał się dopiero, kiedy Ben w końcu raczył wstać. Armitage musiał przyznać, że brak jego przyjaciela trochę mu doskwierał, ale już nie chciał mieć z nim nic wspólnego.

Właśnie miał skręcać, gdy usłyszał głosy. Rozpoznał w nich Phasmę i Kylo. Postanowił ich podsłuchać. Oboje nie mieli na sobie hełmów, więc mógł bez większego trudu zrozumieć co mówią.

Friendship ~ Kylo Ren & Armitage Hux [ZAKOŃCZONE]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum