Jeden z nas . - Anakin .

405 34 28
                                    

Seria strzałów zmąciła ciszę. Wśród mroku zapaliły się liczne światła a uśpieni zerwali się ze snu. Uczniowie w różnym wieku wybiegli z pokoi i ruszyli w stronę dziedzińca, z którego dochodziły hałasy.

Grupka zamaskowanych mężczyzn uciekła za bramę i z piskiem opon ruszyła samochodem. Został sam z rannym. Drżącymi dłońmi próbował zatamować krwotok. Po jego twarzy suneły łzy. Nie chciał tego. Miało obyć się bez świadków ale zjawił się Kenobi. Ktoś wystrzelił i trafił mężczyznę w bark.

- Anakin! - chłopak odwrócił się widząc biegnącą w jego kierunku nauczycielkę.
- Nie chciałem tego. - wyszeptał.
Luminara klękneła przy rannym.
- Co tu się stało?
- Ludzie Palpatine'a. - Obi - Wan zaciskał zęby z bólu.
- Tutaj? Jak? - kobieta nie wierzyła w to co słyszy.

Uczniowie akademi zebrali się na dziedzińcu. Kilka najstarszych uczennic pomogło opatrzyć Kenobiego.
- Co tu się stało? - dyrektor Windu zjawił się jako ostatni.
- Chciano nas okraść. Ludzie Palpatine'a weszli na teren szkoły. Chyba ich wystraszyłem. Uciekli. - Obi - Wan usiadł przy pomocy jednej z uczennic.
Jego bark był już opatrzony.
- Jak tu weszli?
Kenobi nic nie powiedzał. Ruchen głowy wskazał na stojącego z boku Anakina.

- Ty ich tu wpuściłeś?!
Nastolatek milczał.
- Mów!
- Tak. - po chwili dodał - Musiałem to zrobić.
- Musiałeś!?
- Od tego zależy życie mojej matki. Tylko tak mogę jej pomóc.
- Pomóc?! Narażając wszystkich tutaj zebranych.
- To nie moja wina.
- A czyja?! Wpuściłeś na teren naszej szkoły największych zbirów w mieście!
- Zmusili mnie. To miała być ostatnia rzecz jaką miałem dla nich wykonać.

- Wynoś się. - ton głosu Windu był ostry i zimny.
- Nie! Proszę dać mi szansę.
- Żebyś znów nas zdradził?! Ten człowiek - wskazał na Kenobiego - omal nie zginął przez ciebie.
- To był wypadek.
Dyrektor odwrócił się od chłopaka plecami. Musiał zebrać myśli.
Zebrani uczniowie szeptali między sobą. Patrzeli na Skywalkera jak na zbrodniarza i mordercę.

W tłumie stała zapłakana dziewczyna. Padmé przepchneła się do przodu. Wpatrywała się w niego a on w nią. Dłoń zaciskała na wisiorku od Anakina. Wiedziała, że nie jest on idealny ale do tego by się nie posunął. Starała się nie słyszeć szeptów rówieśników dotyczących jej ukochanego.

- Decyzja zapadła. - opwiedział Windu - Jesteś stąd wyrzucony.
Chłopak zamarł. Łzy zaschły już na jego twarzy.
- Ale...
Mężczyzna mu przerwał.
- Wy dwaj. - wskazał na stojących najbliżej nastolatków - Przynieście jego rzeczy.
- Proszę. Pan nie może...
- Mogę. I tak okazałem ci łaskę przyjmując cię tu. To było do przewidzenia. Sierota z dzielnicy nędzy i do tego wychowany przez gang. Czego można się było spodziewać. - jego ton był lekceważący i obraźliwy.

- Mace zastanów się jeszcze. - Obi - Wan podszedł do przełożonego.
- Nad czym?
- Nie możesz mu tego zrobić. Poza szkołą on jest nikim. Chcesz go skazać na życie w nędzy?
- On cię prawie zabił.
- Nie on tylko kto inny. Znam go dobrze i ty też. To wspaniały chłopak. Najzdolniejszy uczeń od lat.
- Ale to zbir!
- Nie miał wyboru. Znam jego sytuację.
- To nic nie zmienia. Został wyrzucony ze szkoły.

Dwóch, jeszcze do niedawna jego znajomych, rzuciło mu pod nogi kilka toreb. Cały jego majątek. Wiedział, że dla swojego dobra musi odejść.
Podniósł swoje rzeczy.
- Niech mi pan wybaczy. - spjrzał błagalnie na Windu.
- Nie i jeśli kiedyś zobaczę cię w okolicy to pożałujesz. - odszedł w kierunku budynku szkoły.

Spojrzał ostatni raz. Na budynki i zebranych ludzi. Odchodził. Został wygnany. Słyszał ich szepty. Został okrzyknięty mianem zdrajcy i mordercy. Najmłodsze dzieci chowały się przed jego spojrzeniem. Starsi byli gotowi bronić maluchy własną piersią. Zabrał swoje rzeczy i ruszył do bramy.

Wyrwała się z objęć tych, którzy chcieli ją powstrzymać. Zaczeła biec. Musiała go dogonić. Wołała go.
- Annie. - zatrzymała go przy bramie - Nie rób tego. Proszę. - zapłakała.
Jej chłopak upuścił torby i przytulił ją do siebie. Ręce nadal miał brudne od krwi.
- Muszę. Nie chcę cię krzywdzić ale muszę.
- Nie. Zostań. Razem jakoś to wyjaśnimy.
- Jak? Kto uwierzy takiemu komuś jak ja?
- Ja wierzę Annie.
- Wiem ale czy inni?
- Przekonam ich. Udowodnię, że jesteś niewinny

- Muszę iść. - wyszeptał i po raz ostatni pocałował ją w czoło.
- Nie! Nie pozwolę na to. Jesteś niewinny.
- Tylko, że nikt mi nie wierzy i nie zamierza uwieżyć.
Puścił ją i starł łzy z policzków.
- Zapomnij o mnie. Tak będzie lepiej.
- Co? Nie!
- Proszę. Nie myśl już o mnie. Jestem już nikim a ty nadal masz szansę spełnić swoje marzenia.
- Nie zostawię cię. Odejdę z tobą.
- Nie możesz. Ja sobię poradzę.
Puścił jej dłoń i ruszył do furtki.
Łzy znów obmywały jego twarz. Czuł w ustach ich słony smak.

Patrzyła jak odchodzi. Zniknął w mroku jednej z uliczek. Uczniowie zaczeli się rozchodzić. Wiedziała, że za kilka godzin będzie musiała wysłuchiwać obelg pod adresem Anakina. Zapewne niektórzy uznają za winną też ją. Marzła klęcząc na kamiennym chodniku.

- Jest silny poradzi sobie. - Kenobi zarzucił na ramiona uczennicy przyniesioną bluzę.
- A jeśli nie? Palpatine zapewne się na nim zemści. Albo na jego matce. On robił to dla niej. Tylko dzięki niemu miała szansę na leczenie a teraz.
- Zrobię co w mojej mocy aby mu pomóc Padmé. A teraz wracajmy do szkoły.

Stracił szkołę, która była jego domem. Stracił wszystkich znajomych. Stracił Padmé. Stało się to tylko dla tego bo kiedyś ktoś zaoferował mu pomoc. Mały, naiwny i zagubiony chłopiec zaufał mu. Palpatine zaopiekował się nim i pomagał mu i jego matce. Anakin nigdy nie powiedział swojej matce o współpracy z grupą przestępczą. Nie chciał aby i ona się od niego odwróciła.

Wszedł do swojego domu. Od czasu, gdy dostał się do najlepszej skoły w mieście zamieszkał w tamtejszym internacie. Matkę odwiedzał tylko w dni wolne. Shmi nie było w domu. Nadal była w specjalnym ośrodku dla chorych. Zadzięczała to Palpatine'owi nawet tego nie wiedząc. Anakin chciał się umyć i przebrać. Musiał się z nią zobaczyć. Skłamie, że wziął wole aby ją odwiedzić a potem coś wymyśli.

Z jeszcze mokrymi włosami spojrzał na telefon. Padmé znów dzwoniła. Nie odbierał. Nie chciał łamać jej serca. Odłożył go i wszedł do salonu. Zabierze tylko kilka rzeczy i zobaczy się ze Shmi. Zapalił światło i zamarł. Sam Palpatine siedział na jego kanapie.
- Doszły mnie słuchy, że zawiodłeś.

Uciekła z lekcji żeby się z nim zobaczyć. Musiała to zrobić. Nie mogła tak po prostu o nim zapomnieć. Bała się sama chodzić po najbiedniejszej dzielnicy pełnej podejrzanych typków. Dotarła do jego domu. Drzwi były otwarte.

Nie płakała. Ona krzyczała z rozpaczy. Anakin leżał na środku salonu w kałuży krwi. Palpatine wydał na niego wyrok. Nie poradził sobie z prostym zadaniem to nie jest mu potrzebny. Zabił chłopaka kilkoma strzałami w brzuch. Krzyki Padmé ściągneły mieszkańców sąsiednich mieszkań.

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now