59. Raven Moore (16 lat; Hudson; Szóstka)

615 26 3
                                    

Usiadłam na podłodze w łazience. Byłam wyczerpana. Całą noc szarpały mną koszmary nocne.

Bałam się.

Przyciągnęłam kolana do piersi i objęłam je ramionami. Głupia, szara sukienka, w którą ubrały mnie pokojówki - bo nie byłam w stanie odmówić im przyjemności jakiej im sprawiało szykowanie mnie - zaszeleściła. Wzięłam głęboki oddech i wbiłam wzrok w ścianę. Jak bardzo niebezpiecznie będzie w pałacu? Czy prócz króla zginie ktoś jeszcze? Ilu będzie rannych? Co z Victorem...?

To, że mnie wyrzucił nie oznaczało chyba, że miałam przestać się o niego martwić, prawda?

- Lady Raven?! - Usłyszałam męski głos. Nie drgnęłam. - Halo! Raven?! - Powtórzył. - Raine, nie ma jej tu! - Dodał, a ja usłyszałam jak drzwi mojego pokoju uderzyły o ścianę, gdy ktoś z impetem je otwierał.

- Jest – odparła dziewczyna z uporem. - Na pewno nie wyszła nigdzie. Raven! - Powiedziała głośno, z lekkim niepokojem.

Moje serce zabiło szybciej. Po chwili drzwi do łazienki otworzyły się na oścież, wpuszczając do niej światło. Popatrzyłyśmy sobie w oczy, po czym przyjaciółka skierowała wzrok za siebie, na gwardzistę. 

- Rivai, idź po Elaine. Zaraz przyjdziemy – nakazała.

Mężczyzna chyba wyszedł, a raczej na pewno, ale go nie słyszałam. Raine przyklękła obok mnie.

- Ej, Ven – zaczęła. Mówiła delikatnie ale stanowczo. - Musimy iść, Ravai zaprowadzi nas do schronu. Tam będziemy bezpieczne, okej? - Wyciągnęła w moją stronę dłoń aby pomóc mi wstać z zimnej podłogi.

Zacisnęłam zęby i pokiwałam głową z niepewnością. Dziewczyna się uśmiechnęła. Jej uśmiech dodawał mi sił. Złapałam jej rękę i obie wstałyśmy. Patrzyłyśmy na siebie przez chwilę.

- El wyleciała – mruknęła. - Ja z resztą też, i muszę ci o tym opowiedzieć – oznajmiła, zaciskając palce na mojej dłoni. Odwzajemniłam gest. - Nie bój się, wszyscy wyjdziemy z tego cało! - Popatrzyła na mnie znacząco, a ja poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku pojmując o co może jej chodzi. Nie miałam ochoty o tym mówi, mimo to odparłam:

- Ja też. Victor nie wybrał żadnej z nas – powiedziałam na jednym tchu. - Jeśli właśnie to miałaś na myśli – dodałam, drżącym tonem. Wszystko się we mnie trzęsło.

Raine zrobiła zaskoczoną minę. Też bym pewnie zrobiła na jej miejscu, ale po chwili zobaczyłam w jej oczach błysk zrozumienia. Jakby właśnie ostatnie części układanki wskoczyły na swoje miejsca, a jej oczom ukazał się jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny obraz.

Zaraz jednak to zniknęło, a pojawiło się współczucie.

- Tak mi przykro, Ven, ja... - zaczęła, jednak nie było dane jej skończyć. Nawet cieszyłam się, że nie mogłyśmy kontynuować tej rozmowy. Nie wiem, czy miałabym teraz na nią siłę. Ledwo stałam na nogach.

- Musimy iść – wtrącił się gwardzista, który nagle pojawił się obok nas. - Mamy już niewiele czasu, ale wystarczająco abym mógł spokojnie doprowadzić was do bezpiecznego miejsca – oznajmił i spojrzał na nas z troską.

Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami.

- Jak bardzo niebezpiecznie za chwilę będzie? - Spytałam spanikowana.

- Im dłużej zwlekamy, tym niebezpieczniej – przyznał. Westchnął i dodał łagodniej - Dopilnuję, żeby nic wam się nie stało. Obiecuję – zapewniał mnie. Było w jego głosie coś tak przekonującego, co kazało mi uwierzyć w jego słowa.

Książę do wzięciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz