17. Breathe me

448 21 1
                                    

Zayn to cholerny śpioch, a do tego rzep. Oplutł mnie ramionami tak, że nie mogłam się wyplątać, a każdy mój ruch powodował zaciśnienie uścisku. Dlatego w końcu się poddałam i znów usnęłam, splątana z nim. Wstaliśmy oboje koło szesnastej. A raczej on wstał, a ja zostałam przez niego wyrwana ze snu.

— Kochanie, wstawaj — wyszeptał, łaskocząc nosem moją szyję.

— Zayn, daj spać. — Obróciłam głowę na drugą stronę, by jakoś zablokować mu dostęp do mojej szyi.

Nie powstrzymało go to, bo chichocząc przeniósł się na drugą stronę.

— Gdyby to zależało ode mnie, dałbym ci spać, ale to twój tata kazał cię obudzić.

Otworzyłam szeroko oczy i podniosłam głowę Zayna, by na niego popatrzeć.

— Co?

— Twój tata przyszedł tu jakieś dziesięć minut temu i kazał mi cię obudzić. Przespaliśmy prawie cały dzień.

Prychnęłam. Moje dłonie dalej były we włosach Zayna.

— To twoja wina.

Uśmiechnął się do mnie szeroko.

— Podobało ci się, więc nie narzekaj. — Cmoknął mnie szybko w usta. — A teraz wstawaj na obiad. Jestem głodny.

Już chciał się podnieść, ale nie pozwoliłam mu, ciągnąc go za włosy do siebie. Zagryzł wargę i jedną z dłoni przeniósł na moje biodro.

— Nie możesz mnie tak całować — bąknęłam.

Nie jesteśmy razem, a takie pocałunki są zbyt intymne. Są takie delikatne i ważne. Jakby mówiły " zależy mi na tobie". Ale nie mogą tego mówić, bo to nieprawda. To jego wakacyjny romans, przygoda, z której potem powstaną piosenki. Albo i nie powstaną.

Znów szybko mnie cmoknął, a ja zmarszczyłam nos.

— Czemu nie? — Kolejny całus.

— Bo nie. Nie lubię tego.

Zaśmiał się, a potem ponownie mnie pocałował.

— Zmienię to, kochanie.

Zaczął wstawać, jednak kolejny raz mu nie pozwoliłam. Tym razem zaśmiał się głośno.

— Słońce, ja też uwielbiam się przytulać, ale jestem głodny. — Ścisnął moje biodro, a potem przesunął dłoń wyżej, pod koszulkę.

— Wiesz, że mam imię? — Uniosłam brew. — Chyba jeszcze nigdy nie powiedziałeś do mnie po prostu
" Ellie".

Przesunął dłoń wyżej na talię.

— To dlatego, że gdy mówię do ciebie tym pieszczotliwym gównem, ty zawsze się tak śmiesznie krzywisz — wyjaśnił, po czym pochylił się i cmoknął mnie w usta.

— Czasami miłoby było usłyszeć swoje imię, wiesz? — zironizowałam, gdy jego ręka przeniosła się na moje żebra.

Zachichotał i pocałował mnie w usta.

Jezu, ile pocałunków! Za dużo, kurwa!

— Postaram się — powiedział, a potem przejechał palcami po mojej piersi. Zrobił to tak delikatnie i tak powolutku, że westchnęłam cicho. Uśmiechnął się łobuzersko. — Koniec, nie chcę, żebyś dostała palpitacji. Idziemy.

Cmoknął mnie ostatni raz, w nos tym razem i podniósł się szybko, nie dając mi czasu na zatrzymanie go.

Dupek! Cholerny dupek!

Song about you | Zayn Malik  // ZakończoneWhere stories live. Discover now