five

54 9 6
                                    

Cichy szum morza docierał do moich uszu z daleka. Gorący piasek delikatnie parzył mnie w stopy, lecz nie przeszkadzało mi to. Niebo było idealnie błękitne, a słońce na nim ogrzewało nas z góry. Usmiechnąłem do pod nosem na kolejny głupi żart Brendona. Buzia mu się nie zamykała, nawijał calutki czas. Nagle ucichł na chwilę co mnie zdziwiło. Spojrzałem na niego spod okularów. Zamyślił się. Mine miał poważną, a usta były zaciśnięte w wąziutką linie.

- Hej, wszystko okej? - zapytałem.

- Tak, tak. - ocknął się nagle i na jego twarz powrócił uśmiech. - Wyłączyłem się na chwilkę. Wybacz.

- Nic się przecież nie stało. - przewróciłem oczami.

- A właśnie! Muszę Cię z kimś poznać. - mrugnął do mnie.

- Tak w sumie to ja też. - zaśmiałem się.

- No to usiądźmy obok siebie i już.

- Słuchajcie! Tutaj się rozbijamy, proszę nie odchodzić stąd bez zgody! Później będziemy zbierać grupki aby wejść do morza. Rozumiemy się? - powiedziala Mary na co wszyscy pokiwali na tak.

- Okej to może ja zacznę. - zacząłem patrząc się na Jenne i Ryana, ktorzy nagle znaleźli sie obok mnie. - Brendon, to jest Jenna, nasza koleżanka. Przyjechała pierwszy raz na obóz, a to Ryan, mój przyjaciel, który również jest poraz pierwszy.

- Witam. - uśmiechnął się do nich szeroko, podając rękę. Ryan się bardzo zarumienił.

- No to teraz moja kolej. Obydwoje przyjechali też poraz pierwszy. To moi przyjaciele. - spojrzał radośnie na nas i potem na nich. - Josh i Dallon. - spojrzałem się na dwójkę obok niego. Dopiero teraz skapnąłem się, ze stoi tu tajemniczy chłopak z balkonu. Josh.. jakie ładne imię.

- Hejka. - uśmiechnąłem się do nich i najpierw podałem rękę dziwnemu ale zarazem intrugujacemu brunetowi.

- Hej - szepnął cicho, patrząc mi w oczy i lekko uścisnął moja rękę. Jego dłoń była taka delikatna w dotyku, taka.. przyjemna i miła. Nie chciałem jej puszczać, ale niestety musiałem.. - Miło mi Cię poznać. - uniósł lekko swoje kąciki ust do góry.

- Mi ciebie również. - odwzajemniłem uśmiech.

Później przyjaciele Brendona przywitali się z moimi. Co prawda nie wiem, czy mogę już nazwać Jenne moją przyjaciółką. Ale myślę, że z biegiem czasu napewno. Utworzyliśmy sobie naszą nieduża ekipę. Zapowiadało się zajebiscie!

I tak wszystko się zepsuje. Nie zdziwiłbym się gdyby przez ciebie wszystko runęło w gruzach.

- Słuchajcie! Kto chce iść do morza? - powiedział opiekun, rozgladajac sie po obozowiczach. - Dobra, to osoby które chcą się popluskać stają tutaj. Bierzemy pierwsze osiem osób.

Wszyscy szybko wstaliśmy i podbiegliśmy w miejsce wskazane. Udało nam się. Dołączyły do nas jeszcze jakieś dwie dziewczyny.

- Jest osiem? Okej, idziemy.

Wbiegliśmy do dosyć ciepłej wody, rozchlapując ją na wszystkich do okoła. Gdy byliśmy w morzu po brzuchy, zanurzyłem się po szyję. Kiedy reszta zaczęła się chlapać jak dzika, ja tylko przyglądałem się Joshowi, który stał obok i patrzył na nich lekko się uśmiechając. Mokre, rozczochrane włosy przylepiły mu się do czoła, co wyglądało naprawdę uroczo. W jego oczach dostrzegłem jakieś dziwne uczucie, jakby radość mieszała się ze smutkiem próbując go ukryć. Mam nadzieję, że moje przypuszczenia nie są prawdziwe i że wszystko z nim okej. Nagle poczułem jak ktoś mnie wciągnął pod wodę. Gwałtownie nabrałem powietrza, przez co się zachłysnąłem. Szybko wypłynąłem na powierzchnię, głośno kaszląc.

Before You Start Your Day | joshler Where stories live. Discover now