Kołysanka. - Sorgana .

231 36 41
                                    

Biegł obok niej ściskając jej rękę. Młoda kobieta krzyczała i płakała z bólu. Niektórzy twierdzili, że narodziny dziecka są cudem. Może i dla niej też tak będzie ale na razie czuła tylko cierpienie. Coraz mocniej zaciskała palce w okół dłoni męża zmierzając na salę porodową. Otoczenie zdawało się być rozmazane a dźwięki nie słyszalne. Wszystko przysłaniał ból.

- Nie może pan tam wejść. - jedna z pielęgniarek  zatrzymała go przed porodówką.
- Tam jest moja żona!
- Musi się pan przebrać. - uspokajała go kobieta. - Proszę za mną. - poprowadziła go do pomieszczenia obok.
Han szybko ubrał na siebie faruch, foliowy czepek i osłoni na buty.
W takim stroju pozwoloni mu dołączyć do Leii, której krzyki tylko się wzmagały.

- Spokojnie, już przy tobie jestem. - szeptał spokojnie chcąc dodać żonie otuchy.
Leia na zmianę krzyczała i robiła to co kazali lekarze. Miała przeć i głęboko oddychać.
- Świetnie ci idzie. Jeszcze tylko chwilka... - jedna z pielęgniarek dopingowała kobietę.
Leia krzykneła chyba najgłośniej jak tylko potrafiła potem zbladła i opadła na poduszkę. Wrzawa opadła tylko po to aby nowo narodzony chłopiec mógł krzyknąć po raz pierwszy.
Han spojrzał na żonę.
- Ben wyszeptała słabo.
Jej powieki opadły powoli a głowa bezwładnie przechyliła się na bok.

- Co się dzieje? Muszę tam być! To moja żona! - pielęgniarki musiały wyprowadzić go z sali.
Stan Leii się pogorszył. Była nieprzytomna. Cały personel krążył wokoł niej. Solo jednak musiał wyjść i czekać na korytarzu. Krążył po nim w tą i spowrotem, czasem przysiadając na jedno z krzeseł.

Minął kwadrans. Na przeciw wyszedł mu jeden z lekarzy. Przystanął. Położył mu rękę na ramieniu i spóścił wzrok.
- Proszę przyjąć moje najgłębsze wyrazy współczucia.
To było jak nagły, zwalający z nóg cios. Zachwiał się. Podparł o ścianę i zsunął w dół. Siedząc pod ścianą łkał.
Leia, jego ukochana, jego żona odeszła.

- Panie Solo? Dobrze się pan czuje? - kobieta nachyliła się nad nim.
Spojrzał na nią. Po raz pierwszy od bardzo dawna jego policzki były mokre od łez.
- Może pan zobaczyć syna.
- Czy on? - śmierć żony przyćmiła jego umysł i zapomniał o dziecku.
- Wszystko z nim dobrze.
- Czy mogę go zobaczyć?
Pielęgniarka przytakneła ruchem głowy i zaprowadziła go do sali, gdzie przebywały noworodki.

Przez kilka dni znajdował się w stanie który można by nazwać zawieszeniem. Milczał, jadł mało, prawie cały czas przesiadywał przy synku. Został sam, nie licząc Bena i brata Leii. To Luke zajął się pogrzebem siostry. On też stracił najbliższą mu osobę.

Ben spędził w szpitalu tydzień. Po tym czasie mógł ruszyć w drogę do domu. Han się do tego przygotował. Przy pomocy personelu przygotował synka do opuszczenia szpitala. Ułożył go w nosidełku i ruszył korytarzem. Wyciągnął już rękę aby otworzyć drzwi ale jego uwagę zwróciły ulotki.
Wśród broszurek o tematyce leczenia i chorób skryła się ta, która zwróciła jego uwagę. Słowo " ADOPCJA " biło do niej z daleka. Solo rozejrzał się i szybko złapał folder i ukrył w kieszeni. Może mu się przydać.

Otworzył drzwi mieszkania. Przywitała go cisza. Miejsce to nie było już tak przytulne. Brakowało mu duszy. Brakowało Leii.
Poszedł do salonu, ostawił nosidełko.
Ben spał spokojnie. Nawet widok śpiącego spokojnie dziecka go nie ucieszył. Poszedł do przedpokoju ściągnąć kurtkę. Nie było go minutę a mały zaczął płakać. Poszedł do niego, schylił się i zaczął kołysać nosidełkiem.

Ben nadal płakał. Nie pomogło noszenie ani karmienie. Chłopiec przestał, gdy się zmęczył. Zmęczony był też jego ojciec. Był to dopiero ich pierwszy dzień jako rodzina a już sobie nie radzili.
Han już miał dość. Razem z Leią mieli wszystko zaplanowane. Mieli być idealną rodziną. Los chciał jednak inaczej.

Dni mijały. Część problemów dało się rozwiązać. Część. Ben nadal płakał w każdej wolnej chwili. Han miał tego dość. Nie wysypiał się. Krzyczał i często się wściekał. Miał ochotę rzucić to wszystko i uciec.
- Mam tego dość. - myślał za każdym razem jak musiał wstawać w nocy, karmić i przewijać małego.

- Nawet nie wiesz jak tęsknię. - szeptał oglądając oprawione w ramkę zdjęcie Leii.
- Staram się być dobrym ojcem ale to dla mnie za wiele.
Kilka łez spłyneło po jego nie ogolonej twarzy. Ciemne oczy roześmianej żony patrzyły na niego z fotografii.

Siedział na ławce w parku. Sam pośród nocy. Luke wpadł do niego i zaoferował się, że popilnuje Bena. Han wymknął się z domu, mając w kieszeni paczkę papierosów. Spalał już chyba szóstego. Noc była zimna, ukrył dłonie w kieszeniach kórtki. W jednej z nich znalazł ulotkę, którą wziął ze szpitala. Pomiętosił ją chwilkę i odważył się ją przeczytać. Już nie raz zastanawiał się czy Benowi będzie lepiej u kogoś innego niż takiego ojca jak on.

Nie! Jak on wogóle mógł o tym pomyśleć?! Nie, nie odda syna obcym ludziom. Tak stało się z nim. Rodzice go porzucili a on nimi gardzi. Nie upadnie tak nisko jak oni i nie odda jedynego dziecka. Wyrzycił niedopalonego papierosa i pobiegł do domu.

Bądź silny. Spokojnie... - powtarzał sobie, gdy Ben znów płakał przy przewijaniu. 
Z kieszeni mężczyzny wypadł telefon. Na ekranie wyświetliło się zdjęcie kobiety. Chłopiec ucichł i z ciekawością się w nie wpatrywał.
- To twoja mama. - powiedział ucieszony Han i skończył przewijanie syna.
Chłopczyk spojrzał na niego ciemnymi oczkami.
- Piękna prawda?
Ben się zaśmiał.
- Chcesz zobacztć więcej zdjęć mamy?
Zakakwilił wesoło i zamachał rączkami.
- To może te z wakacji?

Po miesiącu syn i ojciec znaleźli wspólny język. Solo opowiadał maluchowi o jego mamie. Chłopiec zamiast płakać śmiał się. Łatwiej też zasypiał słuchając nagranej na telefon kołysanki śpiewanej przez Leię.

Wyciągnął z kieszeni zapasowe klucze i otworzył drzwi.
- Han? Gdzie jesteś? - zawołał Skywalker wnosząc do kuchni torby z zakupami.
- Cicho dzieciaku! - upomniał go Solo.
- Zakupy wam zrobiłem.
- Dzięki ale nie krzycz bo mały śpi.
- Udało ci się go uśpić?
- Nie mnie. Leii.
Luke spojrzał na niego zsakoczony a ten odpowiedział mu ruchem głowy.
Blondyn poszedł do pokoju siostrzeńca.

Ben leżał na kocyku i spał. Obok leżał telefon na którtm wyświetlał się filmik z Leią.
Luke wpatrywał się przez chwilę w nagranie aż się nie skończyło.
Zabrał telefon  i wyszedł ocierając łzę z policzka.

- Co to jest? - zapytał Luke biorąc do ręki ulotkę o adpocji
Han spojrzał na niego kątem oka.
- Jakiś śmieć ze skrzynki.
Skywalker wzruszył ramionami i ulotka znikneła w koszu na śmieci.

************************************
Oto obiecana Sorgana 😀
Dziękuję Gerwazy_Solo i xISecretGirlx za wsparcie przy pisaniu ❤

Odległa Galaktyka , czyli Dziobak tworzy  ❤Where stories live. Discover now