Laska #7🏑

59 8 15
                                    

- Szybko szybko dziewczyny - powiedziałam do Oliver i Middletown kiedy spostrzegłyśmy, że jest 9 i zaraz spóźnimy się na odprawę w BERETcie, więc szybko wyszłyśmy z domu młodzików.
Za nami wyszli też Martin i "drewniak":

- To co panowie teraz zrobicie? - spytała się Oliver, a ja spojrzałam na nią ukradkiem i dostrzegłam na jej twarzy pewny rodzaj ulgi... no tak, to było zbyt dużo wrażeń jak na jedną noc.

- My teraz wrócimy pewnie do domów a jutro na komende... możliwe, iż zachowamy pracę - odparł smutno Wood, po czym obaj policjanci wsiedli do radiowozu.

- A ja ciągle nie mogę uwierzyć, iż wampiry i wilkołaki naprawdę istnieją - potrząsnął swoim wąsem Martin gdy radiowóz właśnie odjeżdżał z posesji.

- No dobrze a co z nami - rzuciła nagle Mida - jak MY się dostaniemy do naszej siedziby?

- Emm... ja znam pewne tajne przejście, lecz jest ono od nas oddalone o jakieś 10km - uratowała sytuacje Oli.

- To co łapiemy stopa? - spytałam się żartobliwie.

- Bez sens--- o PATRZCIE DZIEWCZĘTA AUTOBUS! - aż zakrzyknęła Midzia gdy zauważyła pojazd dwieście kroków od nas.
A my trzy od razu pobiegłyśmy by zdążyć wsiąść.

Gdy przybiegłyśmy (lekko zdyszane) Oliver zapytała się kierowcy:

- Przepraszam, ale czy tym autobusem dostaniemy się na ulicę Mensza Olinki?

- Jasne! Wchodźcie drogie panie - powiedział wesoło mężczyzna - a mają panie bilety?

- Nie - powiedziałam i rzuciłam na blat obok kierownicy 10 zł - ale teraz już mamy.
I nie czekając na dalszą reakcję kierowcy usiadłyśmy z tyłu pojazdu...

najlepsi na koniec wiadomo!

A gdy tak się rozsiadłyśmy to zauważyłam jak wsiada do autokaru jakaś babka, która była ubrana conajmniej dziwnie... miała ubrania zasłaniające jej całe ciało, torebkę, a także na głowie miała hijab (czy jakos tak) i ciemne okulary tak jakby nie chciała by ktoś ją rozpoznał... ale mnie się wydała lekko znajoma.

- Halo - nieznajoma wyciągnęła telefon z torebki - no tak. Wszystko idzie zgodnie z planem.

Nie lubie tych słów w ustach nieznajomych!

- Ale panno Lauro - odezwał się głos osoby, z którą ta kobieta gadała.

- Ku-- żadna Laura, nie pamiętasz ćwoku, że ja na misjach Dorothy jestem! - krzyknęła cichutko nasza już znajoma.

- No przecież, że DOROTHY! Ta wstrętna prukwa, która mnie okłamała i jak ja nie mogłam jej poznać ehhh... od teraz jeszcze bardziej nasłuchuje się ich rozmowie.

- Według moich ustaleń nasz jegomość kieruje się w stronę jednego ze swych starych domów - kontynuowała Dorotka - Potem najprawdopodobniej uda się na imprezę do tego klubu nocnego niedaleko stacji paliw.

- A i jeszcze jedno pytanie - odezwał się głos w słuchawce - dlaczego niby akurat tego gościa mamy pobić?

- Toto - zaczęła ,,spokojnie" nasza doroteńka

Dorotka, toto.... kurła! A gdzie wtedy wasz czarnoksiężnik jest?!

- ja płacę i wymagam a jak wy jesteście gangiem wilkołaków co lubią bić i brać z zaskoczenia swe ofiary to z radością przyjmiecie moją ofertę. A teraz rozłączam się.
×piiik×

- Ej Midzia - szepnęła do swej przyjaciółki - tamta z przodu to ta Dorothy o której ja i Carley wspominałyśmy wcześniej.

- Tak wiem.... zdążyłam zauważyć - odparła Midzia... czy ona nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać?

- Oho! - powiedziała nagle Oli - już dojeżdżamy.

- Dobrze Ally resztę skonsultujemy z BERETem bo to wcale nie wygląda dobrze - wyszeptała do mnie moja kumpela i wskazała na tą babę.

- Wychodzimy! - powiedziała Olivier.

***
Dom Midy i Ally:

- OOOOOO - zdziwiła się Carley - no to nieźle się bawiłyście... nawet uratowałyście w pewnym sensie pewne pary wspólnie z tymi policjantami.

Carley nas pochwaliła za tą akcję. Bo kiedy wróciłyśmy do naszego domu to było już koło 10, zastałyśmy kobietę  przed naszymi drzwiami z jakąś kopertą... opowiedziałyśmy jej także wtedy co u nas się działo jak nas nie było.

- A tak apropo - zaczęłam - ta koperta to są nasze zadania na dziś?

- Nie na jutro - zaprzeczyła agentka.

- To gdzie są na dziś? - dołączyła się Oli

- Katja nie wspominała wam że dziś macie dzień wolny? - zdziwiła się lekko ciemnowłosa.

- Skleroza nie boli... - powiedziałyśmy prawie w tym samym czasie i walnęłyśmy się w czoło.

- A ja jeszcze muszę dokończyć! - rzekłam nagle i opowiedziałam agentce o naszej przygodzie w autobusie.

- O Jacie PANIE - krzyknęła przerażona Carley - ja wiem O KOGO CHODZI!

- Naprawdę?! - zdziwiłam się lekko - o kogo dziecko drogie?

- Jakieś 2h temu też główny budynek agentów wykrył jedno takie zgłoszenie, że cytuję:

,, Wykryliśmy, iż starsza minister WNUSIA zleciła pobicie kogoś znanej mafii wilkołaków. Powód: ma kontakty z jedną z naszych jednostek."

- Czyli, że - zaczęła mówić Oli - na podstawie twojego dłuższaego zdania Carley oraz naszych informacji możemy wnioskować, że tą ofiarą jest...

- Brett! - cała nasza czwórka powiedziała jednym głosem.

- O NIE!  Trzeba go ratować - powiedziałam.

- Ale nie teraz - odparła ze stoickim spokojem Mida - mają go pobić gdzieś dookoła tego klubu... a pierwsze imprezy zaczną się dopiero o 22:00.

- NIEEEEE ZNOWU SIE NIE WYŚŚPIEEEEEE- jeknęła Olvier.

***
Godzina 22:10
(jakiś dach budynku obok klubu)

- Każda zna już plan tak? - spytała nasza dowódczyni Middletown.

- Tak - potwierdziłam razem z Oli - ty i ja idziemy rozprawić się z tymi bachorami a ty Olivier zostajesz tutaj na dachu i ubezpieczasz nas.

- Czyli wy to Lee i Kenny a ja to Christa... spoko zrozumiałam.

Tjaaa Oli pomimo swojego spokojnego charakteru gra w te różne swoje horrory itp. Ale przynajmniej zna świat tej dzisiejszej młodzieży... cecha nie do pogardzenia.

- Może jednemu z nich zrobie "German Suplexa" - zasugerowałam.

- I nie wyskoczą ci przy tym wszystkie twe dyski? - odparła sarkastycznie Mida - ciekawostka...

- NO EJ ZAWSZE CHCIAŁAM to zrobić!!

- Dobra zobaczymy...

- Ej koleżankami chyba coś widzę - Olivier założyła lornetkę i....

Tytułowa piosenka: Break the walls ~ Girls on fire

♤♡◇♧♧◇♡♤♤◇♧

A na dalszy ciąg wydarzeń drużyny AMO zapraszam do
Katrin1716
,,Przypadkowe porwanie"
rozdział 52!

Bayo!




,,A" jak anihilacja, czyli Babka Allison w akcji!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz