video XI

3.9K 605 308
                                    

Jestem z siebie zadowolona, udało mi się napisać rozdział na te 1ooo słów i podzielić tak, że nie urywa się w połowie akcji. Spodziewajcie się kolejnych części co dwa/trzy dni, bo napisałam troszkę na zapas z powodu wyjazdu.

— Chcesz pojechać do mnie? — Wypalił, nim zdążył to przemyśleć. Siedział drugą godzinę w wypożyczalni, spędzając czas na rozmowie z Jiminem. Uznał to za właściwe, by po dwóch miesiącach przyjaźni (choć na początku trudno było to tak nazwać, Yoongi wręcz unikał wtedy Parka) zaprosić blondyna do siebie. Ot, zwykły przyjacielski gest.

Prawda?

Jimin oderwał wzrok od kaset na ladzie, które właśnie układał. Przekrzywił głowę, jednocześnie ciekawy jak i rozbawiony tą propozycją.

— Zapraszasz mnie? — Uśmiechnął się lekko i strzelił balonem z gumy. Min skrzywił się na ten dźwięk, ale skinął głową na znak potwierdzenia. Park zamyślił się na chwilę, przez co brunet z niezrozumiałych dla siebie powodów, przeraził się. Nie przeszło mu przez myśl, że obawa, iż Jimin powie "nie" wskazywała na o wiele większe zaangażowanie w ich znajomość z jego strony. — Musiałbym zapytać wujka...

— Boże, Jiminie, jesteś nastolatkiem, zbuntuj się czasami.

— Mam ustalone zasady.

— Zasady są po to, żeby je łamać.

— Złamię to ja ci nos, jak nie przestaniesz mnie namawiać.

"Złamiesz to ty mi serce, jak nie pójdziesz" — pomyślał Yoongi, po czym zarumienił się, zdziwiony własną refleksją. Przecież jego świat nie kończył się na blondynie.

Nie. Na nim jego świat się zaczynał.

— Więc? Nie będę czekał pół dnia na twoją decyzję — rzucił oschle, choć wcale nie miał takiego zamiaru. Jimin spojrzał na niego z ukosa, po czym wyjął klucze z tylnej kieszeni.

— Zamknę i możemy jechać.

— Podoba mi się ten bunt.

— Och, nie odzywaj się.

Wyszli z wypożyczalni. Park właśnie przekręcał klucze z mnóstwem breloczków w zamku, gdy za ich plecami rozległ się znajomy głos.

— Park Jimin, co ty robisz?

Obaj zastygli w bezruchu. Kłamać czy nie?

— Cześć, wujku Hobi.

— Dzień dobry.

— Wybierasz się gdzieś? — Pan Jung uniósł podejrzliwie brew, skanując siostrzeńca wzrokiem. Blondyn uśmiechnął się i beztrosko nadal żuł gumę.

— Właściwie, to tak. Jadę na drugi koniec miasta, wiesz. Yoongi już wraca, więc pomyślałem, że pojadę z nim i posiedzę... tam... trochę dłużej.

Minowi mogło się jedynie wydawać, ale przez chwilę był pewien, że zobaczył poważny błysk w oku Parka. Czy mówiąc "tam" miał na myśli jego mieszkanie czy coś innego? Na przykład tajemnicze miejsce za pętlą?

Na twarzy Hoseoka pojawił się lekko smutny, wykrzywiony uśmiech. Zmierzwił nastolatkowi włosy, czochrając je dłonią i westchnął.

— Przyjadę po ciebie tak jak zwykle, dobrze?

— Jasne.

— A ty młody człowieku... — zwrócił się do Mina, przerzucając na niego badawcze spojrzenie. — ...Ach, nieważne. Dobrze, że już nie zadajesz się z tym kryminalistą ze złamanym nosem. Miał bardzo nieprzyjazną i niewyjściową gębę.

Jimin zachichotał, a brunet zacisnął wargi, wymuszając u siebie słaby uśmiech. "Niewyjściowa gęba", tak? Pożegnali się z Hoseokiem, choć Yoongi lekko się przy tym skrzywił.

— Naprawdę wyglądałem jak kryminalista?

— Miałeś złamany nos — zaśmiał się Park, wskakując na wąski krawężnik dzielący pasmo zieleni miejskiej od chodnika. Rozłożył ręce na boki, starając się utrzymać równowagę i nie spaść

— Ludzie codziennie łamią nosy.

— Ale u ciebie to jest dodatkowe plus dziesięć punktów do twarzy porywacza i złodzieja.

— Za to twoja twarz sprawia, że nawet z dowodem masz minus dwadzieścia do dorosłości i możesz jedynie marzyć o kupowaniu alkoholu — parsknął Yoongi, za co dostał lekkie uderzenie w żebra od obrażonego Jimina. Ale ten jeden ruch wystarczył, by nastolatek zachwiał się, całkowicie tracąc równowagę. Studentowi w ostatniej chwili udało się złapać blondyna lecącego na bliskie spotkanie z twardym chodnikiem. Przytrzymał chłopaka w pasie, chroniąc go od upadku.

— Wyglądamy, jakbyśmy odtwarzali Titanica?

— Odtwarzali co?

— Nie dobijaj. To jest klasyk!

— Klasyczna jest tylko muzyka, a nie jakieś badziewne filmy — powiedział, zabierając szybko dłonie z talii Jimina.

— Na niczym się nie znasz, Min Yoongi! — Fuknął Park, zaplatając ręce na piersi. Wyglądał w tamtym momencie jak prawdziwie oburzony, naburmuszony, ale słodki nastolatek. Brunet uśmiechnął się i nie mogąc się dłużej powstrzymać, zmierzwił jiminowe blond kosmyki. W końcu dotarli na przystanek.

Kątem oka obserwował niższego, gdy ten upewniał się, że ich autobus niedługo pojedzie. Nie musieli czekać długo, pojazd pojawił się już po chwili, zgarniając tłum ludzi. Na szczęście, Min i Park nie weszli ostatni, toteż znaleźli dwa wolne fotele. Brunet usiadł przy oknie, natomiast nastolatek od strony "wyjściowej". Siedzieli spokojnie, nie wdając się w zbędne rozmowy. Ich harmonia została zakłócona, gdy do pełnego autobusu wparowała znana im już staruszka.

Nosz jasna cholera. Wojnę czas zacząć.

Byli jedynymi młodszymi ludźmi w autobusie, toteż kobieta niemal natychmiast znalazła się obok nich. Jak na taką wiekową osobę miała szybkość geparda. Z resztą, nawet gdyby w pojeździe siedział ktoś poniżej wieku emerytalnego, ona i tak wzięłaby na cel właśnie ich. Cholerne, pamiętliwe mohery.

Starali się ją ignorować. Naprawdę, próbowali. Ale uparta staruszka sztyletowała ich wzrokiem bez ustanku. Teraz znajdowali się w gorszej sytuacji, niż poprzednio, ponieważ w autobusie nie było wolnych miejsc. Siedzący na "zewnętrznym" fotelu Jimin musiał ustąpić. Ku zdziwieniu bruneta, Park nadal nie wstał, ze świętym spokojem żując gumę. Tym razem to kobieta nie wytrzymała.

— Może byś tak ustąpił miejsca starszej osobie, młodzieńcze?

— Nie.

Nie?! Czy Park Jimina Bóg opuścił, że powiedział tak do tego odzianego w moherowy berecik paszczura? Yoongi zaczął odmawiać w duchu modlitwy, by dojechali do niego w całości.

Kobieta również była zszokowana odpowiedzią. Na tyle, że wytrącona z równowagi, zaczęła bluzgać i obrażać chłopaka na każdy możliwy sposób.

— Co ty sobie wyobrażasz, szczeniaku jeden? Gówniażeria się znalazła, co ty, jakiś niepełnosprawny, żeby tu siedzieć, gnoju?! Ty mały...

Min już chciał wkroczyć do akcji i powiedzieć kobiecie, że stanowczo przesadza, ale w tym momencie blondyn popatrzył na nią i uśmiechnął się lekko.

— Właściwie — zaczął, podwijając nogawkę jeansów. — To tak — powiedział, stukając lekko w protezę, a charakterystyczny, metaliczny dźwięk rozniósł się po autobusie.

Kobieta bez słowa odwróciła wzrok, a Jimin zakrył nogę materiałem.

edit: literally, my favorite chapter XD

videoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz