[ CHAPTER 18 ]

1.2K 92 61
                                    

[ THIRD PERSON POV ]

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

[ THIRD PERSON POV ]

KAZEMARU WYBRAŁ SIĘ na jogging do parku. Zwykle biegał, żeby oczyścić swój umysł. Tym razem zdecydowanie miał z czego, bowiem ostatnio dręczyło go tysiące różnych myśli, związanych głównie z jednym i tym samym tematem — [Imię]. Co teraz robi, jak się czuje, którego z nich wybierze? Tyle pytań bez odpowiedzi przyprawiało go o ból głowy.

Delikatny wiatr muskał jego twarz, lekko go otrzeźwiając. Dotychczas starał się dawać z siebie wszystko, więc nawet jeśli przegrałby walkę o serce dziewczyny, to chociaż miałby świadomość, że próbował. Bo przecież to robił, prawda? Z drugiej strony, to był on. Bezsilny Kazemaru. Słaby Kazemaru. Żałosny Kazemaru. Jedna z wielu gwiazd na niebie, a uwierzcie, niektóre jaśniały znacznie bardziej, niż on.

Zatrzymał się przy jednej z ławek. Próbował uspokoić swój nierównomierny oddech. Odrobinę zakręciło mu się w głowie (zapewne ze stresu), więc usiadł, podnosząc wzrok ku górze. Ten widok kojarzył mu się nieco z [Nazwisko], choć sam nie wiedział, dlaczego. Może powodem było to, że sklepienie niebieskie było tak piękne, ale tak nieosiągalne, podobnie jak ona? 

— Kaze! Ojej, Miyasaka miał rację mówiąc, że cię tu znajdę.

Dźwięk tego głosu zszokował chłopaka na tyle, że omal nie spadł z siedzenia. Zastanawiał się, co go bardziej zdziwiło, to, kto się do niego odezwał, czy to, że jego dawny przyjaciel, Miyasaka, wciąż pamiętał, gdzie Kazemaru zwykł chodzić.

— Sz-szukałaś mnie? — upewnił się, gdy stanęła tuż przed nim. — I dlaczego pytałaś akurat Ryou?

— Wspominałeś, że byłeś kiedyś w klubie lekkoatletycznym. Usłyszałam, że się przyjaźniliście, więc pomyślałam, że mnie do ciebie doprowadzi. Jak widać, miałam rację. — Uśmiechnęła się. — Chciałam spytać, czy miałbyś ochotę gdzieś ze mną wyjść? Doszłam do wniosku, że wciąż niewiele o tobie wiem. A w każdym razie za mało, żeby wywnioskować, co czuję.

Ichirouta momentalnie zbladł, a zaraz potem zaczerwienił się do granic możliwości. Zakrył twarz dłonią, starając się ukryć rumieniec, choć miał świadomość, że z pewnością już go zauważyła. To było niezwykle niezręczne, ale jakże radosne wydarzenie. Kiwnął kilka razy głową, wciąż bojąc się spojrzeć jej oczy.

— To świetnie! Spotkajmy się tu wieczorem, dobrze?

To zdecydowanie będzie najpiękniejszy wieczór w historii wieczorów, przynajmniej w mniemaniu Kazemaru.

TO NIE TAK, ŻE ICHIROUTA się stresował. O nie. On umierał ze stresu. Zdawał sobie sprawę, że to jego ostatnia szansa na zaimponowanie dziewczynie, którą kochał, co lekko go przytłoczyło. Z drugiej strony, miał wspaniały plan — bycie sobą, niezależnie od tego, jak kiepski jest. W końcu nic innego mu nie pozostało, a jeśli ma go pokochać, to najlepiej za to, kim jest.

Możliwe, że piknik o zachodzie słońca nie był tak wspaniałym pomysłem, jak mu się wydawało. To ckliwe, przesłodzone i ogólnie rzecz biorąc mdłe. Typowy schemat, występujący w każdym romansidle ze średniej półki. Nie, żeby takowe czytał, oczywiście. Jednak mimo to postanowił zaryzykować. Chyba każdy lubi jeść, niezależnie od tego, czy robi to na kocu, czy przy stole.

— Kaze, po co ci ten koszyk? — Pojawiła się nagle, albo to on na tyle się zamyślił, że nie zauważył jej nadejścia. — Zaplanowałeś coś?

— Można tak powiedzieć. Jeśli nie będzie ci to przeszkadzało.

— Absolutnie! Bardzo się cieszę, że postanowiłeś przejąć dowodzenie. Zobaczymy, jak pomysłowy jesteś.

Kamień spadł mu z serca. Jeśli ona nie miała nic przeciwko, to już była połowa sukcesu! Uśmiechnął się, po czym wysunął dłoń w jej kierunku. Spojrzała na nią, lekko zmieszana. Dopiero później zrozumiała, do czego zmierzał i niepewnie ją chwyciła. Tak oto szli, trzymając się za ręce.

Znaleźli się na polanie, niedaleko rzeki. Słońce chyliło się ku zachodowi, przez co niebo nabrało pomarańczowo-różowego koloru. [Imię] była zachwycona widokiem, a zwłaszcza tym, jak promienie odbijały się od tafli wody. 

Ichirouta odetchnął z ulgą. Chyba jeszcze nigdy nie czuł się tak niepewnie, jak dzisiaj. Zwracał uwagę na swój każdy, nawet najmniejszy ruch, przerażony, że popełni jakiś niewybaczalny błąd i to będzie jego koniec. Ostrożnie rozłożył koc, zupełnie jakby był ze szkła i miał się zaraz potłuc.

— Piknik? Tak myślałam — zaśmiała się, siadając na materiale. — Rozumiem, że w tym koszyku jest jedzenie, tak? Sam je przygotowałeś?

— Ciasto robiła mama, pozostałymi rzeczami zająłem się ja.

Okazało się, że Kazemaru całkiem nieźle radzi sobie w kuchni, a przekąski, które przygotował, były naprawdę smaczne. Gdy zrobiło się ciemniej, wyjął kilka świeczek, co miało dodać romantycznego nastroju. Dziewczyna uważała to za urocze, mimo że oklepane. Rozmowa się kleiła, nawet bardzo i już wkrótce zaczęli sobie żartować. Zrobili dla siebie wianki z kwiatów, a potem [Nazwisko] splotła warkocz z włosów nastolatka.

— Do twarzy ci — stwierdziła, gdy skończyła swoją pracę.

— Myślisz? — Zaczął się okręcać, próbując zobaczyć, jak wygląda.

— Głuptas. 

Położyła się na kocu. Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Polana była duża i praktycznie w ogóle nie było na niej drzew, przez co obserwowanie ich było o wiele przyjemniejsze. Wkrótce dołączył do niej Ichirouta, kładąc się obok, ale w bezpiecznej odległości.

— Wciąż tęsknisz za Okinawą? — zagadnął.

— Czasami.

— Czego brakuje ci najbardziej?

— Chyba Jousuke. Byliśmy nierozłączni. Nigdy nie przypuszczałam, że to się zmieni.

Nastała chwila ciszy. Patrzyli w górę i nie odzywali się do siebie ani słowem. Jedynym dźwiękiem był cichy szum rzeki. Kazemaru czuł, że powinien coś zrobić, tylko co? Na jak wiele może sobie pozwolić? Jego palce powoli powędrowały w kierunki dłoni dziewczyny. Delikatnie dotknął jej opuszkami, ale zaraz potem się wycofał. Westchnął ciężko. Wtedy to właśnie chwyciła jego dłoń. Spojrzał na nią, rozszerzając oczy.

— Coś nie tak? — spytała, jakby to, co właśnie się stało, nie było niczym niezwykłym, a zupełnie normalnym.

— Nie, nie, nic takiego. — Odwrócił wzrok. — Tylko... Nie przeszkadza ci to?

— A czy to nie ty pierwszy chciałeś mnie dotknąć?

— Chciałem — szepnął zawstydzony.

— Więc nie ma problemu. — Uśmiechnęła się, zaciskając dłoń. Przez Kazemaru przeszła fala gorąca.    

— Tak, nie ma problemu...


METEOR BOY  ➜ inazuma elevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz