Śmiercipieśń

521 41 1
                                    

Śledzik
Czułem się co najmniej nie swojo Astrid i Czkawka zostali na Krańcu Świata, naszym liderem został Sączysmark. Czuję że drużyna się rozpadnie bo Astrid była kimś kto nas łączył, najgorsze było to co słyszałem od Conera.
"-Astrid Już nigdy nie powróci na Berk jej los prowadzi ją na smoczy tron."
Oznaczało to kłopoty.

Dagur

Odpierać ataki Conera to nie byle co, a nazwanie Czkawki i jego braćmi to żadna przesada. Dogadywaliśmy się bez słów a nawet obiecywali mi pomóc w poszukiwaniach ojca.
-Astrid jest Królową z przepowiedni, to kto będzie Królem?
-Nie wiem ale najpierw trzeba znaleźć soczewkę z mapą.
Odpowiedział parując mój cios.
-Ej chłopaki Czkawka odkrył pierwszą wskazówkę na temat drogi do Miecza.
Spojrzeliśmy obaj na Heather która przyniosła tą wiadomość, po czym schowalismy bronie i ruszyliśmy do Czkawki a Coner złapał delikatnie dłoń dziewczyny.

Czkawka

Bawiąc się ustawieniami soczewki w smoczym oku znalazłem mapę jakiejś wyspy, dodatkowo był tam jakieś zdanie ale nie potrafiłem go przetłumaczyć w całosci. Rozumiałem tylko niektóre słowa, poczekałem na Conera który z pewnością odczyta coś więcej. Szczerze długo nie czekałem bo w mgnieniu oka zjawili się wszyscy.
-Ok jak zapewne przekazała Heather coś odkryłem, jest to krótkie zdanie ale jednak pewnie coś znaczy. Coner możesz?
Besaryjczyk podszedł do mnie i zaczął czytać.
-Tak jest to jakaś inskrypcja. "Pierwym krokiem by pradawne ostrze odzyskać, pośąść pierw trza bursztyn co śmierć ciska. Odnajdziesz ją na wyspie gdzie swą morderczą pieśń śpiewa." Zwiadowcy wspominali że na południowy-wschód stąd jest wyspa na której coś śpiewa i roi się tam od kości smoków i bursztynu.
Powiedział chłopak i spojrzał na mnie.
-Lecimy tam.
Powiedziałem wszystkim a każdy bez słowa kiwnął głową, czekała nas kolejna przygoda.

Astrid

Podróż na wyspę pieśni jak to ją nazwali zwiadowcy przebiegła szybko i sprawnie, po dłuższym locie wylądowaliśmy na polanie usłanej bursztynem i kośćmi smoków.
-Bez wątpienia to ta wyspa.
Powiedział Dagur zsiadają z Króla Demolki, wszędzie znajdował się ten bursztyn.
-To co zbieramy?
Zapytałam Czkawki a ten tylko wzruszył ramionami.
-Pozbierajmy pełne juki dla pewności.
Dred zaczął się miotać, werczeć i pomrókiwać zdenerwowany.
-Dred co jest grane?
Coner zaczął gładzić łeb smoka, jednak ten się nie uspokajał tylko pchnął pana w stronę lasu.
-Czkawka, Heather i ja zostawimy wam nasze juki i sprawdzimy co go tak niepokoi.
Powiedział Besaryjczyk a Czkawka tylko kiwnął głową, po chwili ich juki wylądowały obok nas a sami udali się w las ze smokami.
-Czy mi się tylko wydaje czy chcą pobyć sam na sam?
Zapytał Dagur patrząc w ich stronę.
-Może.
Odpowiedział Czkawka.

Heather

Czułam się super ponieważ facet który mnie kocha zabrał mnie ze sobą, byliśmy całkowicie sami więc nie wahałam się chwycić jego dłoń. Jego palce delikatnie zacisnęły się na mojej dłoni, przeszedł mnie dreszcz i pomimo zdrowego rozsądku stanęłam przed nim i oplotłam jego szyję rękoma. Moja noga natychmiast zginęła się a usta zaczęły zbliżać do jego ust, byliśmy blisko niebezpiecznie blisko. Było tuż tuż abyśmy zatonęli w magicznym namiętnym pocałunku, zapragnęłam tego uczucia i smaku jego ust zamknęłam nawet oczy. Lecz zamiast przyjemności poczułam jak mną brutalnie rzucił krzycząc.
-Uciekaj !
Sekundę później oblepił go pomarańczowy glut który stał się tym bursztynem, strach mnie przeszł na wskroś chciałam nawet uciec ale i mnie trafiło.
-Nie! Nie!
Uderzyłam dwa razy w bursztyn kiedy usłyszeliśmy powarkiwanie smoka, na jednej ze skał stanął pomarańczowy Gad szczerząc kły.

-Nie! Nie!Uderzyłam dwa razy w bursztyn kiedy usłyszeliśmy powarkiwanie smoka, na jednej ze skał stanął pomarańczowy Gad szczerząc kły

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Oboje byliśmy uwięzieni w taki sposób że nasza broń była poza naszym zasięgiem, jednak mimo to walczyliśmy o wolność. Tamten gad ryknął co przypominało śpiew, jednak poza nami był jeszcze Dred który ruszył na smoka. Pomarańczowy smok został porwany przez głowę Dreda i wbity w drzewo, następnie oba gady zaczęły krążyć w koło porykując na siebie. Trwało to dla mnie w nieskończoność zanim oba zaczęły się kotłować w starciu.

Czkawka
Załadowaliśmy juki i mieliśmy już lecieć po resztę kiedy usłyszeliśmy ryki Dreda i tak jakby śpiew który zaczął przyciągać smoki. Ruszyliśmy w tamtym kierunku a im bliżej byliśmy tym głośniejsze stawały się odgłosy walki, na miejscu z jakimś smokiem walczył Dred. Dred dominował nad smokiem a jego potężne szczęki miotały biedakiem, kiedy ten nowy gatunek zobaczył nas salwował się ucieczką. Kiedy wylądowaliśmy na polanie zauważyliśmy Conera i Heather uwięzionych w tym bursztynie, podeszłem do Conera i wyciągnąłem miecz i uderzyłem w bursztyn.
-Jak to rozbić?
Zapytałem a Coner powiedział.
-Zapal piekielnika i spróbuj.
Posłuchałem i zrobiłem tak jak prosił i tym razem bursztyn zaczął się topić, było to dość zaskakujące aż nagle ten bursztyn wybuchowo się rozpadł. Szybko powturzyłem tą czynność z Heather i natychmiast zaczęliśmy uciekać na smokach.
-Co to był za gatunek?
Zapytała Astrid.
-Taki co poluje i pożera smoki, widziałaś ile tam jest kości.
Odpowiedział Coner.
-Dlaczego Dreda nie chciał upolować?
Zapytał Dagur.
-Karnodonty to gatunek pasterzy smoków, bronią stada smoków przed takimi jak tamten.
Powiedział Coner.
-Jak go nazwiemy?
Zapytała Heather.
-Śmiercipieśń.
Powiedziałem stanowczo.

Koniec świata

Heather

Stałam sobie po tej całej przygodzie na skraju lasu na klifach, delektowałam się zachodem słońca. Nagle ktoś mnie objął od tyłu, w pierszej chwili się przestraszyłam ale zaraz poczułam usta na moim karku.
-Coner.
Powiedziałam do chłopaka po czym stanęłam twarzą do niego, pocałowałam go co zaraz odwzajemnił i pogłębił. Kiedy zabrakło nam tchu i przerwaliśmy przytuliłam się do niego i oparłam głowę o jego pierś, dla mnie w tym momencie była magiczna mogąca trwać wiecznie chwila.

Jeźdźcy Smoków || Wojna o smoki.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz